Wszystko wliczone w cenę...

"All inclusive" - reż.Ewelina Pietrowiak - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Miał być beztroski wypoczynek na plaży, a zamiast tego bohaterowie sztuki "All inclusive" fundują sobie wakacyjną podróż w głąb własnych urazów i kompleksów. Ale nie jest to podróż z gatunku tych, które kształcą.

Marek Modzelewski, autor sztuki "All inclusive", która w piątek na Scenie Kameralnej teatru Wybrzeże w Sopocie miała swą prapremierę, razem ze swoimi bohaterami zabiera nas w podróż do Grecji, do ośrodka z ofertą "all inclusive", gdzie czeka plaża, komfortowy hotel z basenami i sporo innych atrakcji. Na miejscu okazuje się jednak, że w cenę wyjazdu nie wliczono wszystkich wygód, za to za wakacje przyjdzie naszym bohaterom słono zapłacić. Bardziej niż po relaks przyjechali tutaj pielęgnować swoje urazy, rozliczać się z życiem i ujawniać kompleksy. Oto Rafał (najlepszy z całej czwórki Mirosław Baka), wzięty aktor filmowy, dowiaduje się na wakacjach, że jego żona (Monika Chomicka) od dawna go zdradza. Przy okazji wychodzi na jaw, że oczywiście on też - jak mówi - miał "różne sytuacje". Ale z niewiernością żony nie pogodzi się tak łatwo. Zwłaszcza że pamięta, jak przed laty jego ojciec znalazł z takiej sytuacji proste wyjście 

Razem z nimi wakacje spędza młody lekarz Marek (Grzegorz Falkowski) i jego kochanka (Joanna Kreft-Baka) - para na pozór szczęśliwa, tyle że on wciąż ogląda się za spódniczkami, a ona wypomina mu żonę. 

I niestety - cały ten obraz pozornie beztroskiego bytowania na wakacjach, podszytego niespełnieniem i nadciągającą katastrofą, nie odbiega od banału i trąci kiczem. Prawdopodobnie to celowy zabieg reżyserki Eweliny Pietrowiak, co jednak jest marną pociechą dla widza, który musi znosić kwestie w stylu "jesteś miłością mojego życia", "nie chciałbym jej skrzywdzić, tak łatwo jest skrzywdzić człowieka" i inne głębokie przesłania, w dodatku przeplatane sprośnymi limerykami, makabreskami o kaleczeniu dziecka albo histerycznym "Boże, coś Polskę". 

Z czasem historia staje się równie nieskomplikowana, jak entourage, w którym przebywają nasi turyści. A kiedy wracają do kraju, po bądź co bądź mało relaksujących wakacjach, okazuje się, że niczego ich te wydarzenia nie nauczyły. Nadal są dokładnie tacy, jak przedtem. Bo nie była to podróż z gatunku tych, które kształcą.

Katarzyna Fryc
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
11 czerwca 2007

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...