Wtorek w piekle

4. Międzynarodowy Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA

Oprócz dziejących się w Rynku Scen Dantejskich, wtorek upłynął w iście piekielnej atmosferze. W ramach Inferno odbyły się trzy konkursowe prezentacje, które rozgrzały widzów do czerwoności, rozpaliły emocje i wciągnęły do przedsionka piekieł

Niestety, z przyczyn niezależnych od organizatorów, nie odbyło się spotkanie z reżyserką spektaklu "Babel 2" Mają Kleczewską - mimo iż widownia była wypełniona po brzegi, Łukasz Maciejewski przybył na spotkanie z listą dociekliwych pytań, a atmosfera po prezentacji "Babel 2" była wyjątkowo gorąca. Punktualnie pojawił się natomiast twórca przedstawienia "Mickiewicz. Dziady. Performance" Paweł Wodziński. Odważnie zasiadł naprzeciwko Jacka Cieślaka i rozpoczął od tłumaczenia, dlaczego oryginalny tekst Adama Mickiewicza jest tak współczesny i triumfalnie wraca na deski teatru. - Nigdy nie uważałem, że język romantyczny się zdewaluował. Okazało się nawet, że katastrofa smoleńska odsłoniła go na nowo. Dlatego na scenie pewnie pojawia się coraz więcej prób rewizji kanonu romantycznego. Tym samym teatr przestaje być odległy od życia społecznego, od polityki. Czy tego chcemy czy nie, coraz częściej punktem odniesienia staje się nasz wschodni sąsiad, o którym pisał Mickiewicz, Słowacki czy Krasiński. Sięganie do klasycznych tekstów to kolejna próba wypracowania nowego języka wspólnotowego. Tak się składa, że budujemy go na literaturze romantycznej, ale wydaje się, że to akurat jest właściwe. Przecież także Mickiewicz tworzył w określonym kontekście politycznym - w kontrze do imperialistycznego dyskursu Europy Zachodniej, który miał poniżyć Polaków. Zależało mi właśnie na tym, żeby pokazać, jaki był kontekst napisania "Dziadów". My już się nauczyliśmy, że Mickiewicz miał projekt stworzenia wspólnoty tożsamościowej, że wieszcz budował mitologię podając ją za prawdę, ale nie wszyscy musieli o tym wiedzieć. Okazuje się też, że dyskurs oparty na stereotypach współcześnie nadal istnieje, ma się całkiem dobrze. Dla mnie Konrad jest tym, którzy burzy wspólnotę, nie jest w niej, nie potrafi się zaaklimatyzować. Nigdzie nie pasuje, bo jest zbyt dumny. To ksiądz Piotr chce ją tworzyć poprzez łączenie katolicyzmu z ludowością gromady. Wie, że ma to odpowiednią moc rażenia. Dlatego dla mnie ksiądz Piotr jest najsilniejszą postacią. Nie zawsze pozytywną, gdyż utożsamianą z ludową brutalnością.

Tyle spotkania z twórcami. Na teatralnych deskach na pierwszy ogień poszła "Joanna Szalona; Królowa" przygotowana przez Wiktora Rubina. Autorka tekstu Jolanta Janiczak sięgnęła po mityczną opowieść o Joannie - średniowiecznej królowej Hiszpanii - żonie Filipa Pięknego, która według legendy przez czternaście lat po śmierci męża nie pochowała jego ciała. Była na tyle przywiązana do ciała małżonka, na tyle szalona i na tyle zakochana, że wciąż obdarzała rozkładające się ciało pieszczotami, odbywała z nim stosunki seksualne, wciąż była zazdrosna o inne kobiety. Korzystając z tej niezwykle chwytliwej i skandalicznej opowieści reżyser zaproponował teatralną przygodę ośmiorgu aktorom, którzy na oczach publiczności wybierają role i nie ukrywają, że tworzą teatr. Pod płaszczykiem historycznego kostiumu Wiktor Rubin opowiada o upadku mitu rodzinnego szczęścia, które ginie i nie potrafi się odrodzić. W ostateczności każdy z nas zostaje sam i w samotności musi konfrontować się ze światem.

Z refleksją na temat samotności boryka się także "Ojciec" Agaty Dudy-Gracz. - Bardzo chciałam, by ten spektakl oparty był na ekstremach, na fizjologii zderzonej z mistyką. By opowiadał o naszej podłości i świętości, o poświęceniu i ofierze - mówi Agata Duda-Gracz w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego". "Ojciec" reżyserki to sztuka oparta na motywach opowiadania "Świętokradztwo Jana Tauschinskiego", austriackiego pisarza i poety. Tytułowy ojciec zatraca się w dążeniu do wykonania dzieła doskonałego: krucyfiksu. Wraz z każdą kolejną rzeźbą, nieszczęśnik rujnuje wszystko dookoła siebie. Nie był dość martwy - to argument który prowadzi do ekstremum. Sztuka trzyma w napięciu, a narastającej aury szaleństwa i mistyki nadają jej ścierające się na oczach widza przeciwstawne wartości.

W konkursowym Piekle smażyła się także "Judyta" w reżyserii Klemma. Scena jest ascetyczna i jałowa, jak kraina, którą chce zdobyć Holofernes. Centrum zajmuje wielka metaliczna bryła o jasnym sterylnym wnętrzu, w tle wielki napis "Hero"; w prawym rogu niebieski dmuchany basen, przy bryle kupa piachu. Wszystko to metaforyczne zgliszcza. Spektakl zbudowany jest na oczywistych kontrastach. Obserwujemy dwa światy: uciśnionych i uciskających. Pierwsi bezbronni, noszący kolorowe "grzeczne" ubrania, ich choreografia jest jakby nieporadna, nieskładna i chaotyczna. Drudzy to wysportowani mężczyźni w ciemnych mundurach, ich każdy ruch to popis dyscypliny i siły. Judyta to natomiast buntowniczka, wyzwolicielka, kobieta, która wobec bezradności mężczyzn podejmuje się walki sama. I niestety przegrywa.

(-)
Materiały Organizatorów
15 grudnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia