Wujaszek ciągle żywy

"Wujaszek Wania" Teatr Polski w Warszawie

Samowar górą. Trzy osoby odpowiadają za powodzenie najnowszej premiery w Teatrze Polskim. Tak, właśnie tam, gdzie nikt nie chodzi, bo nic ciekawego się nie dzieje. Sprawcy to: autor, reżyser i odtwórca głównej roli.

Czyli Anton Czechow, Wieniamin Filsztyński i Mariusz Wojciechowski. Słowem: cud. "Wujaszek Wania" to wciąż elektryzująca opowieść o miłości i życiowym niespełnieniu, o pokręconych ludzkich losach. No i o tym, że nic tak dobrze nie robi na rozterki i histerie, jak śmiech i praca Oto cały morał z Czechowa. Rosyjski reżyser, decydując się na historyczny kostium, umiał jednak wyciągnąć z aktorów współczesne emocje. Do tego funkcjonalna scenografia, niby tradycyjna (drewniany dworek), a jednak nowoczesna (system przesuwanych ścian), bardzo dobre ustawienie świateł. I to aktorstwo: jędrne, bogate, zniuansowane. Nie umniejszając wszystkim wykonawcom (zwłaszcza Astrow Tomasza Borkowskiego przykuwa uwagę: to dopiero współczesny trzydziestoletni singiel), to jednak wszyscy stroją do Wojciechowskiego. On jest koncertmistrzem.

Gra lekko, dyskretnie, bez napięcia, jakby od niechcenia, a przecież jego postać to kłębowisko niespełnienia i bólu. Z jaką godnością przyjmuje odmiany losu, z jakim dystansem wyrzuca sobie, że nawet zastrzelić znienawidzonego szwagra nie potrafi. I ten finał, kiedy dworek 

stopniowo zostaje zakryty drewnianymi zasłonami. Aktorzy wychodzą do ukłonów jak do pamiątkowego zdjęcia z przeszłości To prowokacja Bo czy rzeczywiście taki Czechow to zabite dechami muzeum? Oj, chyba za szybko postawiona to teza Ale żeby w Polskim? Takie przedstawienie? Za-ska-ku-ją-ce.

Michał Mizera
Puls Biznesu
7 lutego 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia