Wybuchowy duet

rozmowa z Jarosławem Stańkiem i Jerzym Janem Połońskim

Rozmowa z Jarosławem Stańkiem i Jerzym Janem Połońskim.

Anna Broniszewska: „39 stopni” jest Panów kolejnym przedsięwzięciem. Zatem można się domyślać, że dobrze się Wam wspólnie pracuje. Proszę jednak zdradzić sekrety tej współpracy?

Jarosław Staniek: Tak, rzeczywiście dobrze się nam współpracuje. W pewnym sensie się uzupełniamy. Jerzy jest bardzo energicznym, młodym człowiekiem, więc moją rolą jest wyciszanie atmosfery w pracy i doprowadzanie spraw do jakiegoś konsensus. Projekt ten wymagał od nas sporego nakładu pracy, którym mogliśmy się czasowo i organizacyjnie podzielić dzięki temu, że jest nas dwóch. Kiedy nie było na próbach Jerzego, to ja się wszystkim zajmowałem. Po czym, kiedy wracał, wyjaśnialiśmy sobie ewentualne kwestie sporne czy wątpliwości. Oczywiście vice versa. Teraz myślimy już nad następnym projektem (szczegółów nie mogę zdradzić), więc w najbliższym czasie wciąż będziemy razem pracować.

A.B.: Spektakl ten, jak wiadomo jest licencjonowany. Czy trudno pracuje się nad materiałem, który już częściowo jest okrojony? Czy nie czuliście się ograniczeni przez wcześniej spisane założenia?

Jerzy Jan Połoński: Raczej nie. Po pierwsze, akurat w scenariuszu tego przedstawienia, wskazówek jest sporo, ale nie są one na tyle dookreślone, abyśmy nie mogli sobie pozwolić na wkład własnych pomysłów. Od otrzymanych założeń do wprowadzenia ich na scenie czekała nas jeszcze długa praca z aktorami i rekwizytami. Natomiast druga strona medalu jest taka, że nawet gdy mieliśmy jakiś inny pomysł na rozwiązanie danej sceny, to i tak ostatecznie okazywało się, że autorzy wymyślili najlepsze wyjście z tej sytuacji.

A.B.: Wspomniał  Pan o aktorach – czy trudno było ich prowadzić w trakcie prób? Wszak spektakl ten wymaga nie tylko świetnego warsztatu aktorskiego, lecz również włożenia jakiegoś wysiłku fizycznego.

J.J.P.: Rzeczywiście, aktorzy na scenie naprawdę dają z siebie wszystko. Nie dość, że co chwilę zmieniają rolę, to na dodatek, mówiąc swoje kwestie, przebierają się jeszcze w trzy inne kostiumy w tym samym czasie. To wymaga od nich  dużego skupienia.

J.S.: Dla mnie przede wszystkim praca z nimi różniła się tym, że są oni aktorami dramatycznymi, a nie tancerzami. Niemniej jednak wszelkie rozwiązania ruchu na scenie już z samego założenia były trudne, tym bardziej, że postaci musiały być grane przez dojrzałych aktorów. Ale myślę, że osiągnęliśmy całkiem niezły efekt.

A.B.: Odchodząc już trochę od tematu spektaklu. Czy wizyta w teatrze może zmienić życie człowieka?

J.S.: Sądzę,  że może. Moje życie się zmieniło, kiedy zobaczyłem „West Side Story”. Wtedy okazało się, że teatr może łączyć  w sobie wszystko, co kocham i co mnie interesuje, czyli: sport, śpiew i taniec. Dlatego poszedłem taką, a nie inną drogą.

A.B.: Dziękuję  Panom za rozmowę.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
30 stycznia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia