Wykluczeni

"Józef i Maria" - 11. Festiwal Dramaturgii Współczesnej Rzeczywistość Przedstawiona

"Józef i Maria" w reżyserii Pawła Szkotaka to przedstawienie zaprezentowane trzeciego dnia XI Ogólnopolskiego Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona". Spektakl Teatru Polskiego z Poznania, który powstał na podstawie tekstu Petera Turriniego to kameralna opowieść o spotkaniu dwojga starszych, wykluczonych ze społeczeństwa ludzi. Jeden z najważniejszych dni w roku spędzają na rozmowie z nowopoznanym człowiekiem, który niespodziewanie okazał zrozumienie i życzliwość

Choinkowe lampki oraz nastrojowe dźwięki kolędy przenoszą nas w świat rodzinnej atmosfery i spokoju - oplatające mikrofon świecidełka błyszczą w ciemności gdy kierownik hipermarketu (Michał Kaleta) składa klientom i pracownikom życzenia. Tych pierwszych żegna entuzjastycznie, z werwą, zapraszając ich do ponownych odwiedzin sklepu (bo przecież „świąteczny czasss to cudowny czasss”), dla pracowników nie pozostaje już więc za wiele energii, dlatego po wygłoszeniu standardowej, wypowiedzianej beznamiętnym głosem formułki nie odczuwamy żadnych emocji. Lecz większość ludzi w ten grudniowy wieczór jest tolerancyjna i skłonna do wybaczania - Wigilia Bożego Narodzenia to czas, na który zazwyczaj czekamy cały rok. Jednak dla pracującego w świątyni konsumpcji portiera (Zbigniew Waleryś) i dorabiajacej do emerytury sprzątaczki (Irena Dudzińska) rzeczywistość nie jest tak łaskawa - on jest samotny, dlatego postanowił przeznaczyć ten wieczór na pracę, ona natomiast ma spędzić święta z rodziną syna, w której nie jest mile widziana. Pomimo różnych życiowych doświadczeń mężczyznę i kobietę szybko zaczyna łączyć nić porozumienia. Wśród sklepowych półek, w wigilijny wieczór wysłuchają opowieści o niespełnionych marzeniach i życiowych rozczarowaniach starając się nie tyle zrozumieć rozmówcę, co dać upust własnym, głęboko skrywanym frustracjom. On całę życie angażował się w życie polityczne i społeczne, ona natomiast nie jest akceptowana przez synową, w konsekwencji czego ma kiepski kontakt z synem i wnukiem - jedynymi członkami rodziny. Przygotowała dla nich prezenty, jednak rozmowa z nowopoznanym znajomym sprawi, że starsza pani zrezygnuje z kolacji w rodzinnym gronie.

Przedstawienie Pawła Szkotaka zrealizowane zostało przy użyciu niezwykle oszczędnych środków. Jedynymi rekwizytami są dwa krzesła i mikrofon, wszystkie pozostałe elementy (łącznie z będącym częścią asortymentu sklepu łóżkiem, w którym kładą się bohaterowie) musimy sobie wyobrazić. Aktorzy wypowiadają nie tylko swoje kwestie, ale także tekst didaskaliów, co ułatwia uruchomienie wyobraźni, zastępując brak scenografii. Inscenizacyjne ubóstwo jest jednak największą zaletą przedstawienia, w którym najważniejsza jest opowiadana historia i emocje, które ze sobą niesie. A jest ich naprawdę sporo, obserwujemy bowiem spotkanie niespełnionego aktora, któremu zdolność improwizacji czasami pomagała w wyjściu z rozmaitych opresji (jako zwolennik socjalizmu, który potępia faszyzm i kapitalizm oraz broni praw robotników Józefowi zdarzało się pakować z rozmaite tarapaty) oraz byłą artystkę rewiową, która z rozrzewnieniem wspomina czasy występów w wodewilu, kiedy podróżowała po świecie i była podziwiana przez publiczność i licznych wielbicieli. Pech sprawił, że przez lata nie znalazła się widownia, która mogłaby wysłuchać tego, co obojgu od dawna leżało na sercu. Do frustacji związanej z niespełnieniem zawodowym doszło także niezadowolenie z bycia człowiekiem. Starość odebrała im artybuty, które niegdyś stanowiły ważny element ich tożsamości, a współczesność, ze swoim kultem młodości i siły, zepchnęła ich na margines. Zostali wykluczeni. Niespodziewanie dla obojga okazuje się jednak , że są jeszcze ludzie zdolni do okazania życzliwości i zrozumienia. Paradoksalnie w ten wyjątkowy dzień w roku obcy człowiek okazał się bliższy, niż członkowie rodziny.

„Józef i Maria” to przedstawienie, w którym, prócz przytaczanych z nostalgią wspomnień i trudnych emocji, bohaterowie raczą nas także sporą dawka dowcipu, który rozładowuje napięcie i pozwala na chwile odprężenia. Reżyser udowodnił, że można zrealizowac dobry spektakl opierając go wyłącznie na aktorach, bez wspomagania się efekciarskimi podpórkami. Dzięki temu widzowie mogli zobaczyć kawałek prawdziwego teatru.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Katowice
20 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia