Wykończyć mieszkanie (czy siebie nawzajem?)

„Wujaszek Wania" – reż. Małgorzata Bogajewska – Teatr Ludowy w Krakowie

Małgorzata Bogajewska, odpowiedzialna za reżyserię między innymi „Zbrodni i kary" Dostojewskiego czy „Trzech sióstr" Czechowa, ponownie wzięła na tapet jedno z dzieł należących do klasyki literatury rosyjskiej.

Inscenizowana w Polsce już kilkukrotnie sztuka „Wujaszek Wania", napisana pod koniec XIX wieku, doczekała się w 2021 roku swojej adaptacji również na deskach Teatru Ludowego w Krakowie. Spektakl nagrodzony został na XIV Festiwalu Boska Komedia.

Folia na dobre zagościła w domu Sieriebriakowa (Kajetan Wolniewicz). Ludzie spożywają w jej towarzystwie posiłki, śpią, piją wódkę i śpiewają piosenki. Tyle że remont – trwający przez całą akcję spektaklu – wydaje się nie mieć końca. Marazm ten przenika dogłębnie ludzi, których losy ugrzęzły w skromnym majątku ziemskim; wdziera się również w widza, wprowadzając go w historie bohaterów w subtelny sposób.

Wspomniana subtelność ma w spektaklu Małgorzaty Bogajewskiej znaczenie. Pozwala ona głębiej przyjrzeć się szczegółom, a co ważne – w kontekście osobowości tworzonych przez Czechowa oraz problemów społecznych często poruszanych w ówczesnej epoce – stanowi ukłon w stronę pisarza, starającego się, by każdy element był realistycznym odzwierciedleniem rzeczywistości, z którą zmagał się on i jego rodacy.
Sceny, w których bohaterowie impulsywnie podejmują działania, zapadają w pamięć, niejednokrotnie wydają się prowadzić ku nagłemu zwrotowi akcji, w konsekwencji jednak zmienia się niewiele, a jeśli już – na gorsze. Sonia (Maja Pankiewicz), nieustannie harując na majątek ojca i nie bacząc na własne potrzeby, zostaje odrzucona, gdy w końcu zakochuje się w lekarzu i miłośniku przyrody Michaile Astrowie (Piotr Franasowicz), który jest zainteresowany jedynie jej młodą macochą Heleną (Roksana Lewak). Uskarżająca się na nudę kobieta woli jednak być u boku dużo starszego od niego, emerytowanego profesora Aleksandra Seriebriakowa (Kajetan Wolniewicz). Jednocześnie o jej względy nieskutecznie zabiega Wania (Piotr Pilitowski), którego rozgoryczenie, spowodowane poświęceniem najlepszych lat życia domostwu, niewiele na tym zyskawszy, doprowadziło go do złapania za spust, co... nic nie zmieniło w jego życiu.

Aktorzy odgrywający Seriebriakowa i Wojnickiego stanęli przed trudnym wyzwaniem polegającym na odegraniu osób charakternych, a jednocześnie podstarzałych, wypalonych. Zagrali szczerze, oddając właściwe emocje. Przed nieco innym wyzwaniem stanęły aktorki odgrywające role Soni oraz Heleny. Żar obu postaci jest mniejszy, skryty i pod wpływem mężczyzn pojawiających się w ich życiu. Wszystkie wymienione osoby korelują ze sobą, tworząc mechanizm, który nie pracuje najlepiej, ale wystarczająco dobrze, by każda z nich mogła żyć w kruchym poczuciu bezpieczeństwa.

W powyższym zestawieniu celowo zabrakło Michaiła, częstego bywalca domu, który początkowo nie przesiąka doszczętnie tamtejszą atmosferą. Poznajemy go jako ambitnego, pełnego fascynacji i korzystającego z życia mężczyznę (w przeciwieństwie do Soni i Heleny), jednocześnie młodego, rozkwitającego i obdarzonego otwartym umysłem (kontrastując tym samym z Iwanem i Aleksandrem). Jako jedyny z grona bohaterów patrzy daleko w przyszłość, chce zostawić dla potomnych swoje dziedzictwo w postaci lasów, co spotyka się z niezrozumieniem. Piotr Franasowicz dopełnił tę postać odpowiednią dozą nonszalancji i wyszło mu to na tyle dobrze, że wielokrotnie podczas spektaklu intrygował za sprawą ciekawego rozwoju swojego bohatera.

Całości dopełniają postaci, bez których wydźwięk byłby nieco inny. Atmosferę oczyszcza muzyka ziemianina Ilji (Tadeusz Łomnicki), będąca miłym akcentem dla osób gustujących w akompaniamencie na żywo. W razie gdyby widowni groziło zapomnienie o remoncie w majątku Seriebriakowa, przypomni jej o tym pojawiający się na scenie robotnik (Piotr Piecha) zatrudniony u rodziny. Dodatkowo mamy sposobność poznać też innych mieszkańców, mianowicie: starą nianię Marinę (Jadwiga Lesiak) oraz matkę pierwszej żony profesora – Marię (Barbara Szałapak).

Pozostaje jeszcze tylko kwestia butwiejących paneli, które odwracają uwagę od butwiejących serc ludzi. Żaden remont nie zdejmie przekleństwa z miejsca, w którym żyją ludzie niezdolni do naprawy własnych żyć.

Nina Azulewicz
Dziennik Teatralny Kraków
5 marca 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia