Wypierdzieć... hymn narodowy. Nadchodzi "Spamalot"

\'Spamalot, czyli..." - Teatr Muzyczny w Gdyni

Nadchodzi wydarzenie artystyczne z najwyższej półki. O nadchodzącej premierze w teatrze Muzycznym w Gdyni mówią jego twórcy.

Maciej Korwin, reżyser spektaklu - Kiedy dostałem tekst przełożony przez Bartosza Wierzbiętę, zdałem sobie sprawę, że sporo rzeczy będzie w nim średnio czytelnych dla nas i spróbowaliśmy troszkę sobie pomóc . W związku z tym, że jest bardzo otwarty spektakl, bo jest to rzecz o teatrze, o musicalu, jest kpiną z tego, czym na co dzień się zajmujemy, to takie przymrużenie oka dobrze nam zrobi. 

Mieliśmy, pewien problem już z pierwszym żartem, jaki jest w spektaklu. Proszę mi znaleźć takie państwo, które mi się do Anglii zrymuje, żeby zamierzona pomyłka wyszła i miała sens. Anglia i... co? Wierzbięta wymyślił Flandrię, ale za cholerę nam ta Flandria nie przechodziła. No i zastosowaliśmy taki uproszczony sposób, po prostu mówimy po angielsku. I mylimy się w związku z tym. W ogóle zabawa tym tekstem jest o tyle dla nas radosna, bo u powstania tego musicalu w Stanach Zjednoczonych była jedna rzecz: zrobić parodię miejsca, w którym się robi to przedstawienie za pieniądze tych, którzy to produkują i zrobić sobie z nich "bekę", jak to się mówi po polsku. Stąd też jest masa cytatów muzycznych, a nam to pozwoliło na drobne cytaty z naszej własnej twórczości. Mamy także prawo non replica, co oznacza, że robimy, jak uważamy. Cały dowcip z non replicą oznacza, że nie wolno powtórzyć scenografii i choreografii, bo musielibyśmy za to po prostu zapłacić. Albo kogoś stać na wykupienie całości, albo nie. Robimy to tutaj i trzeba, aby odnosiło się to do tego, w czym my żyjemy.

*** 

Jerzy Jeszke, musicalowy król Artur: Czuję się ogromnie wyróżniony i wdzięczny za zaufanie, które Maciej Korwin i Bernard Szyc, jako mój partner, mi sprezentowali. Praca w tym musicalu jest fajną przygodą teatralną. To nie jest tylko jeden występ koncertowy na jubileuszu, ale to jest praca twórcza, dłuższa. Czasu dużo nie dostałem, bo jeszcze przed tygodniem pracowałem w produkcji Romana Polańskiego "taniec z wampirami", ale z ogromną przyjemnością przyjechałem tutaj, aby uczestniczyć w tej zabawie. "Spamalot" jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, ponieważ po wielu latach pracuję na scenie polskiej w polskim języku i nie ukrywam, że jest to dla mnie trudny artykulacyjnie spektakl, szczególnie, jak się gra siedem razy w tygodniu jeden spektakl przez osiem lat w języku obcym. To jest mój teatr, który kocham, w którym się urodziłem artystycznie, w którym się wychowałem. Po sześciu latach nauki i krótkiej pracy jako solista opuściłem ten teatr w poszukiwaniu nowych wyzwań i nie liczyłem się z tym, że po trzydziestu latach, po zrobieniu dyplomu w gdyńskim studiu wokalnym, zagram jedną z głównych ról na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni. Czuję się wyróżniony i dziękuję za to bardzo.

*** 

Bernard Szyc, musicalowy król Artur: W pierwowzorze obsada była bardzo skondensowana, robiło to dwadzieścia osób. My, ze względu na naszą scenę, używamy całego naszego zespołu męskiego. To, czego się obawiamy od samego początku, to specyficzny dowcip angielski. Siłą tego przedstawienia jest jego teatralność. Wyjątkowo, jak na nasz teatr muzyczny, poświęciliśmy dużo czasu na próby czytane, stolikowe po to, aby uchwycić tę wyjątkową specyfikę, bardzo cienką granicę tego, jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego dowcipu.

***

Maciej Korwin: Pozwoliłem sobie na przeoranie dość dużej historii króla Artura i co mnie przede wszystkim zdziwiło to to, że go w ogóle, czyli historycznego Artura, nie było. Zawsze myślałem, że był. Dość niedawno go wymyślono, bo w 1030 roku i to jest zabawne. Podobno ostatnio znaleziono okrągły stół i jest to ogromny amfiteatr skalny, w którym tysiąc rycerzy zbierało się w kółko, ale nie jest to stół, tylko konkretne miejsce. Mówi się, że w Glastonbury, w miejscu, w którym odbywają się festiwale rockowe, był słynny Camelot. Podobno w Anglii, co hrabstwo, to pozostałości Camelotu, wszyscy przyjeżdżają i zabierają po kamyku i sypie się go od nowa. Co my wiemy o Camelocie? Nie wolno nam korzystać z dokładnych cytatów z dla mnie grupy Monty Python , na to praw nie mamy. To także kwestia zabiegania o te prawa Nie zabiegaliśmy o to, bo nie do końca chciałbym powtarzać tego, co było. Amerykańska wersja była specyficzna, czego my nie osiągniemy. Tam już samo wyjście na scenę znanego aktora wywołuje śmiech, u na jest to praktycznie niewykonalne. My jesteśmy jednak hodowani w troszkę innym kręgu kulturowym niż Anglosasi. Widzieliście scenę, gdzie notorycznie się..., za przeproszeniem, pierdzi. To jest wszystko wpisane w scenariusz. Musi być ileś bąków, z czego jeden w brzmieniu Marsylianki. Dla nas nie do pomyślenia, aby hymn narodowy wypierdzieć. Każdy zobaczy, co zobaczy. Jedną z obaw jest publiczność, która nie chwyci zabawy, ale dużo groźniejszą grupą jest publiczność, która kocha Monty Pythona i będzie mówiła: eeetam, ten nie wygląda jak tamten, a ten, to nie jest John Cleese

(-)
Gazeta Świetojanska1
2 października 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia