Wyprawa w świat marzeń

"Kongres futurologiczny" - reż. Agnieszka Jakimiak - Teatr Współczesny w Szczecinie/Teatr Współczesny we Wrocławiu

Przyszłość dużo lepsza niż teraźniejszość, ale czy na pewno? Na to pytanie szukamy odpowiedzi w najnowszym spektaklu Teatru Współczesnego w Szczecinie "Kongres futurologiczny" w reż. Agnieszki Jakimiak.


„Choroba, która zatrzymała ludzkość, sprawiła, że nasze długoterminowe prognozy i plany stały się bardziej niepewne, a może nawet niemożliwe" – tak zapowiada spektakl Mateusz Atman, który odpowiada za scenografię, dramaturgię, wideo i światła.

W takim momencie przejście w świat futurologii wydaje się zjawiskiem mało prawdopodobnym, aczkolwiek dosyć przyjemnym.

Stanisław Lem napisał "Kongres futurologiczny" – długie opowiadanie fantastyczno-naukowe - w 1971 roku, a ukazało się ono w zbiorze opowiadań "Bezsenność". Głównym bohaterem, a zarazem narratorem, jest gwiezdny podróżnik Ijon Tichy. Akcja opowiadania rozpoczyna się na Ziemi w nieodległej, w stosunku do czasu powstania utworu, przyszłości – przypuszczalnie na przełomie XX i XXI wieku. Ijon Tichy bierze udział w zorganizowanym w Nounas (stolica fikcyjnej Costaricany) Ósmym Światowym Kongresie Futurologicznym, obradującym w luksusowym hotelu nad problemem przeludnienia w świecie targanym konwulsjami wybuchów społecznych i skrajnie niestabilnym politycznie.

"Futurologia to nauka o przyszłości. Bierzemy, za Lemem, tę naukę w nawias i rzucamy się w wir futurystycznych fikcji. Przyszłość to historia do opowiedzenia. Alternatywne wizje potencjalnych światów to przestrzeń kłębiących się możliwości i niemożliwego. To świat, w którym posiadanie dzieci może być szkodliwe społecznie, a grupowy seks jest normą. "Kongres futurologiczny" jest ćwiczeniem dla wyobraźni" – twierdzi Atman.
Twórcy spektaklu, targani niepokojami, które serwuje nam współczesny świat, przenoszą nas w świat dużo lepszy. Świat, który jest przeciwieństwem. To, co dzisiaj wydaje nam się ogromnym brakiem, o ile nie skandalem z powodu braku, w świecie przyszłości staje się czymś naturalnym. Przekleństwa i wulgaryzmy stają się czymś naturalnym i potrzebnym dla wyrażenia skrajnych emocji, ale nikogo nie obrażają. Prezentuje to podczas swojego wykładu futurolożka Maria Dąbrowska włączając publiczność do zabawy w wymyślanie "przekleństw przyszłości". W szkole dzieci uczą się biologii i fizjologii oraz zachowań społecznych, które pozwolą im poradzić sobie w życiu. Seks przestaje być bytem wirtualnym i powraca do, tak ważnego przecież dla człowieka, dotyku bezpośredniego. Takich pozytywnych zachowań jest więcej.

No to marzymy o tym świecie. Marzymy, snujemy wizje przyszłości, cieszymy się na ten lepszy świat. To nasza ucieczka od świata obecnego. Ale, jak doskonale wiemy z doświadczeń życiowych, ucieczka nie rozwiązuje problemów. Czy ten nowy lepszy świat, przechodzący z jednej skrajności w drugą skrajność rzeczywiście zapewni nam szczęście?

W spektaklu oglądamy ludzi sprawiających wrażenie szczęśliwych, z entuzjazmem opowiadających o przyszłości, a jednak smutnych. Nie są przekonani? Nie potrafią przekonać innych uczestników konferencji? Nie wierzą, że inny świat jest możliwy? Czy te wszystkie cudowne rozwiązania rzeczywiście pozwolą nam żyć lepiej i godniej? A może to zależy wyłącznie od nas, a nie od świata zewnętrznego?

Spektakl Agnieszki Jakimiak stawia wiele ważnych pytań, na które nie do końca znajdujemy odpowiedź. Momentami zabawny, nie przestaje jednak być ważnym i znaczącym głosem o tym, jak żyjemy tu i teraz. Jak sobie radzimy. Co nas przeraża, czego się boimy, za czym tęsknimy, czego nam brakuje. Miło jest marzyć, miło jest spełniać marzenia, ale czy równie miło jest, kiedy marzenia już się spełnią?

Spektakl jest koprodukcją Teatru Współczesnego w Szczecinie z Wrocławskim Teatrem Współczesnym, więc mamy okazję oglądać aktorów z obu teatrów. Grają absolutnie zespołowo, choć najprzyjemniej mi się patrzy na Mariusza Bąkowskiego z WTW, który wydaje się z tego towarzystwa najbardziej ludzki w swojej chwilowej nieporadności i swoich małych śmiesznostkach.

Bardzo dużą rolę w przedstawieniu odgrywają kostiumy, scenografia, choreografia i muzyka. Oczywiście wszystko absolutnie futurologiczne. Tomasz Armada w kostiumach odwołuje się do sztuki awangardowej, do twórczości Kazimierza Malewicza oraz Warwary Stiepanowej, która próbowała ubierać radzieckie społeczeństwo w stroje inspirowane konstruktywizmem. Kolorowe szaty w geometryczne wzory można dowolnie rozpinać, zapinać, odkrywać, zakrywać i robić z nimi różne cuda, które ostatecznie aktorzy z nimi robią. Szczególnie intrygująco to wygląda w układach choreograficznych Oskara Malinowskiego, których w przedstawieniu jest sporo.

Muzyka Łukasza Jędrzejczaka jest dopełnieniem dla świata, który tworzą na scenie pozostali twórcy. Inspiracją są współczesne trendy w muzyce elektronicznej, a przede wszystkim retro - futuryzm i powrót do lat 80. w lekko pastiszowej formie.

Wszystko sprawia wrażenie, że przenieśliśmy się na kongres w nieodległej przyszłości, ale mentalnie wciąż tkwimy w teraźniejszości. Niestety, nasze problemy musimy rozwiązać tu i teraz. Ale marzyć zawsze warto.

Premiera we Wrocławskim Teatrze Współczesnym planowana jest na 17 kwietnia.

 

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
15 marca 2021

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...