Wyrok: nie wydano

"Zbrodnia i kara" - reż. W. Śmigasiewicz - Teatr Powszechny w Warszawie

Śmigasiewicz chyba lubi Hitchcocka. Spektakl rozpoczyna się bowiem niepokojącymi dźwiękami, a reflektor powoli rozjaśnia kucającego na łóżku Rodiona (Marcin Perchuć). Chociaż z napięciem jest potem różnie, zostaje zarysowana podstawowa idea przedstawienia. Z kontekstu tego prologu dowiadujemy się, że morderstwo zostało już dokonane, bowiem Raskolnikow jest zdenerwowany i próbuje siebie uspokoić. Chowa zabrany łup od Iwanownej do wnęki w ścianie.

Reżyser buduje w ten sposób klimat osaczenia. Scenografia Macieja Preyera zbudowana jest na półkolistym planie. Znacząca jest duża liczba drzwi - zarówno tych drewnianych, jak i szklanych. Przywodzi to na myśl istny labirynt na niewielkiej przestrzeni. Środkowe ściany są w dodatku przesuwane, przez co aktorzy mogą zmieniać rodzaj powierzchni i pole działania. Charakterystyczne jest, że Rodion nie ma szans wyjść dalej, niż poza umieszczone centralnie puste przejście. Niczym Józef K. jest jednak uwięziony w tym tajemniczym otoczeniu. Wielość przejść nie daje żadnej szansy wyjścia. Nawet w czasie przerwy Perchuć pozostaje na scenie.

Mniej twórców obchodzą wewnętrzne rozterki mordercy. Raskolinikow przechodzi do lewej części scenografii na przesłuchanie. Trójka samozwańczych policjantów - doktor Zosimow (Jarosław Gruda), żona Swidrygajłowa Marfa (Anna Moskal) i malarz Mikołaj (Maciej Więckowski) przepytują Rodiona w sprawie jego długów. Student zostaje poddany osądowi społecznemu. Weksel, o który się tutaj głównie rozchodzi, przywodzi na myśl dług w banku. Pojawia się więc kontekst młodego zadłużonego, niemogącego prowadzić godnego samodzielnego życia. Śledztwo jest niejasne. Przywoływane zeznania świadków są niedbałe, ale i sami ,,funkcjonariusze" są niechętni śledztwu. Nie z sympatii do Raskolnikowa, ale z własnego lenistwa. Bierni amatorzy puszczają mężczyznę wolno.

Przyjaciel Razumichin występuje w spektaklu w zupełnie innym kontekście, niż to z tradycyjnej lektury Dostojewskiego może wynikać. Wyraźnie podenerwowany, odwiedza Rodiona. Ciekawie wygląda zderzenie tych dwóch postaci. Perchuć przez całe przedstawienie serwuje widzom huśtawkę nastrojów. W scenach zbiorowych przyjmuje maskę nieufności i niedopowiedzenia. Gdy jest sam, popada w przesadną ekspresję, która powoduje, że robi się cały czerwony na twarzy. Jest jednak sporo momentów, gdy może pokazać swoją wirtuozerię. Rewelacyjnie wypada scena opowiadania o artykule ,,O zbrodni". Oszczędna gestykulacja i mimika wiele mówią o ukrytej ambicji i pragnieniu przez Raskolnikowa wielkości. Sitarski jest bardziej stonowany, choć jego Razumichin nie potrafi ukryć rozedrgania. Interesujący jest fakt, że tutaj najlepszy przyjaciel Rodiona wyraźnie go podpuszcza na zlecenie śledczych. Młody aktor kreuje najlepszą rolę w spektaklu. Za każdym bowiem razem, gdy chce wymusić od Raskolnikowa wyznanie winy, budzi się w nim dwuznaczność. Chęć (dobrowolna?) pomocy organom ścigania kłóci się w nim z oszukiwaniem przyjaciela. I choć student mu nie ulega (zamyka mu drzwi przed nosem; nie przyjmuje ubrań na zmianę), próbuje cały czas do niego trafić.

Zaaranżowane spotkanie z Porfirym (Kazimierz Kaczor) kończy się wspomnianą dyskusją na temat artykułu Raskolnikowa. Sędzia jest nieuległy, w żaden sposób nie daje po sobie poznać, że Rodion cokolwiek go zajmuje. Ta znana starym wyjadaczom taktyka powolnego drażnienia podejrzanego jest bliska niektórym metodom służb specjalnych. On sam jest kapitanem całego oddziału śledczych. Śmigasiewicz jak na tacy podaje widzom obraz działania zespołu. Za każdym razem, gdy bliski eksplozji Rodion ucieka do swojego zacisza, wychodzą oni zza szklanych drzwi, gdzie (pozornie?) imprezują. Metody działania policji są bardzo wyrafinowane i polegają na wywołaniu u podejrzanego wrażenia, że nic mu nie grozi. To podsyca jego niepewność i marazm. Niepokojąca wizja nie odbiega jednak aż tak bardzo od rzeczywistości. Malarz Mikołaj nie jest wariatem, który bierze na siebie cierpienie w imię duchowego wyzwolenia. Sytuacja, w której pojawia się nagle zakrwawiony, między Porfirym a Rodionem, jest zaplanowaną prowokacją. W ten sposób dręczący klimat osaczenia nie tworzy się przede wszystkim w głowie Raskolnikowa, ale dookoła niego. Sędzia pojawia się na koniec w mieszkaniu studenta, by opowiedzieć o ,,dobrowolnej męce" Mikołaja. Porfiry w interpretacji Kaczora to przede wszystkim świetny demagog.

Niewielką rolę w warszawskim spektaklu odgrywa Sonia. W mdłym wykonaniu Pauliny Holtz jest raczej dalekim echem mitu kobiety, która ma ocalić zbłąkanego mężczyznę. Jest irytująco nieskalana; fragmenty opowieści o Łazarzu recytuje bez spoglądania w Biblię. Co ważne, Rodionowi towarzyszy ucieleśnienie jego sumienia - Sobowtór (Michał Napiątek). Najpierw pojawia się jako odbicie w szybie, potem - zamazujący ścianę kredą - demon. Mówi mężczyźnie wprost: ,,Ty. Jesteś. Mordercą". Przedstawia się też jako poboczny świadek ucieczki Raskolnikowa z mieszkania Lizawiety.

Zastanawiające jest, czy możemy współczuć Rodionowi? Spektakl Śmigasiewicza opowiada o jednostce, która ulega potędze systemu. Śledztwo w celu znalezienia zbrodniarza na pewno nie jest prześladowaniem, ale z pewnością wchodzi w prywatność. Zawiera się w tym podstawowy problem tego przedstawienia. Wzorcowo zrealizowane, dobrze zagrane (z paroma wyjątkami), nie jest opowieścią o przebaczeniu i uświadomieniu sobie własnej winy. Ostatnia scena pokazuje Raskolnikowa samotnego, wyznającego sprawstwo swojej zbrodni tętniącej życiem ulicy. Nikt nie usłyszy tych słów. Można więc wykluczyć autoterapię. Śmigasiewicz stara się raczej opowiedzieć o człowieku, który uznaje swoje miejsce w systemie i daje się temu systemowi podporządkować. Nikt przecież nie wsadza bohatera do więzienia, ani go nie karze. Wystarczy samo przyznanie się. Głośno obwieszczony dowód winy wystarcza do społecznego szantażu. Katorga współczesnego Rodiona to dobrowolna podległość systemowi.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
27 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...