Wyśpiewać miłość i honor

"Madama Butterfly" - reż: W. Zawodziński - Opera Krakowska

Urzec może muzyka. Urzec może szelest tafty w strojach bohaterów. Doskonale poprowadzona orkiestra znakomicie oddaje napięcia fabularne dzieła. W Operze Krakowskiej grają "Madama Butterfly" Pucciniego - jedną z najpiękniejszych oper świata.

Amerykański żołnierz, B.F. Pinkerton (Arnold Rutkowski, odtwórca tej roli także w Operze Bałtyckiej), stacjonujący w japońskim porcie, poślubia młodziutką gejszę, Cio-Cio-San, zwaną „Butterfly” (Ewa Biegas). Zostaje wyklęta przez krewnych, pociechę jednak znajduje w ramionach swojego męża. Pierwszy akt kończy piękny miłosny duet - "Bimba degli occhi", zwieńczony rozpoczęciem się nocy poślubnej. Drugi akt to przejście od tęsknoty do nadziei: Cio-Cio-San czeka na męża, który odpłynął, obiecując powrót wraz z różami, gdy ptaki zaczną wić swe gniazda. W Japonii pora ta nadeszła – ale bez ukochanego Butterfly. Jej wierna służąca Suzuki (świetna Joanna Dobrakowska) boi się pozbawić ją złudzeń – wie, że Pinkerton po powrocie do swego świata zapomniał o swojej japońskiej żonie. Cio-Cio-San uważa, że mąż poślubił ją zgodnie z amerykańskimi zwyczajami, więc jego wyjazd nie oznacza porzucenia dziewczyny, jak to jest w tradycji jej kraju; odrzuca przy tym zaloty księcia Yamadori (Michał Kutnik), który wydaje się być ostatnią szansą na godziwe życie dziewczyny i jej rodziny. Bardziej bezwzględny od służącej jest konsul Sharpless (Mariusz Godlewski), który odwiedza Butterfly z listem od Pinkertona, w którym oznajmia, że odchodzi. Aria "Un bel di vedremo" - "Tam na wschodniej stronie" to manifestacja wiary Cio-Cio-San w powrót męża do niej i do ich synka. Razem z Suzuki przystraja dom kwiatami. Za nimi widać ogromną kotwicę – statek Pinkertona zawinął do portu. 

Mężczyzna pojawia się ponownie w akcie trzecim, ale nie sam – z piękną, rudowłosą żoną – Kate (Agnieszka Cząstka). Przypłynęli po synka Butterfly, by zabrać go ze sobą i wychować poza Japonią. Serce Cio-Cio-San pęka – popełnia samobójstwo, by nie wiązać dziecka zobowiązaniami. Sztylet, pamiątka po ojcu, pozwolił jej uniknąć ponownego rozstania z Pinkertonem. Ten, wykrzykując imię Butterfly zbliża się do ołtarza, na którym Cio-Cio-San złożyła swe życie w ofierze za przyszłość syna. "Niechaj z honorem umiera ten, komu los nie pozwolił żyć z honorem" – napis na klindze ostrza uzasadnia czyn, którego dokonała nieszczęśliwa Butterfly. 

Piękna to opowieść o miłości, rysowana orientem. Misternie utkany w nutach przypomina o sobie, wracając w muzyce, świetnie wykonanej przez orkiestrę Opery Krakowskiej. Oryginalny język, włoski, w jakim napisano libretto (Luigi Illica i Giuseppe Giacosa), podkreślał melodyjność wyśpiewywanych słów. Odtwórcy głównych ról radzili sobie z nim dobrze. Jak to bywa w tego typu przedstawieniach, odbiór sztuki był nieco zaburzony przez konieczność czytania napisów, tłumaczeń poszczególnych zdań.

Trochę bardziej razi umowność elementów scenograficznych. Dla koneserów sztuki orientalnej taka surowość wydaje się być nieprzekonująca. Trudne jest choćby ulokowanie wydarzeń w czasie, zważywszy na niewielką ilość motywów odwołujących się do konkretnej epoki. Zaskakującym rozwiązaniem wydaje się być owa monstrualna kotwica, zwiastująca przybycie statku Pinkertona. Przy całym napięciu, budowanym do ostatnich chwil drugiego aktu, jest czymś, co to napięcie może zburzyć. To takie balansowanie na granicy umowności i dosłowności. Podobnie w przypadku kostiumów – choć tafta czaruje szelestem, przypominającym dźwięk tańczących na wietrze liści kwitnącej wiśni, wytrąca z równowagi fakt, iż stroje są mocno zeuropeizowane. Lub inaczej – mocno unowocześnione. Przemyślana choreografia pozwala kolorystykę strojów rozłożyć bez nadmiernego obciążania poszczególnych rejonów sceny. Estetycznie zadowalające, jednak przywołujące kolejny raz pytanie – czy można uwspółcześnić klasykę bez szkody dla dzieła? Myślę, że na to pytanie warto odpowiedzieć sobie po wizycie w Operze Krakowskiej, po zapoznaniu się ze smutną historią „Madama Butterfly”.

Maria Piękoś
Dziennik Teatralny Kraków
14 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...