Wytrąceni z równowagi

"Komedia teatralna" - reż. Grzegorz Kempinsky - Teatr im. J. Osterwy w Lublinie

Wybór był trudny. Albo ostatnia premiera za dyrekcji Krzysztofa Babickiego, albo koncert Cesarii na Globusie. Trzecia opcja, żeby obejrzeć kawałek spektaklu i koncert nie wchodziła w grę

A ponieważ ścisku nie lubię i koncertów w sali gimnastycznej też, wybrałem "Komedię teatralną" w reżyserii Grzegorza Kempinskyego, ostatnie przedstawienie w kończącym się sezonie i ostatnie za dyrekcji artystycznej Krzysztofa Babickiego, który odchodzi do Gdyni.

Po serii ambitnych spektakli Teatr Osterwy wprowadził do repertuaru komedię. Rzecz dzieje się w prowincjonalnym teatrze, zarządzanym przez kobietę.

Reżyser postanowił wystylizować Jolantę Rychłowską na Krystynę Jandę, aktorka postanowiła zrobić się na blond. Ponieważ teatrowi się nie wiedzie, zarząd teatru postanawia zatrudnić gwiazdę, która "przeleciała" setki aktorów, a i aktorki także (cytat z tekstu), ale lata świetności aktorskiej ma już za sobą. Gwiazdę gra (i to świetnie) Grażyna Jakubecka. Pani dyrektor zaś miota się na scenie, co chwila rzucając: "Jesus, kurwa, ja pierdolę" (cytat z tekstu, aplauz widowni).

Co z tego miotania wynika? Po pierwsze zabawny spektakl ze znakomitymi rolami Moniki Babickiej i Szymona Sędrowskiego. Ich lekkość, urok, świetna dykcja, sprawność fizyczna i nuta refleksji nadają spektaklowi blasku i polotu. W komediowych gagach dzielnie sekunduje im świetna Hanna Pater (jak z Felliniego) i jeszcze bardziej nasyca "Komedię teatralną" akcentami gorzkiej prawdy, że teatr do strony kulis to ludzkie ambicje i kompleksy, podchody i intrygi, reżyser pracuje na żywej tkance. Jego działania mogą sprawiać ból, ale i sam może nieźle oberwać. Dosłownie i w przenośni.

Dalej ze spektaklem już nie jest tak dobrze. Drażnią dłużyzny, aktorskie maniery, scenografia, która wiedzie na scenie swój odrębny żywot i fatalny finał, na siłę doczepiony do całkiem zgrabnej, końcowej sceny. Z jednej strony czujemy, że reżyser pozwolił nam zajrzeć za kulisy, dał "pomacać" gołej prawdy. Z drugiej strony czujemy też, że coś w "Komedii teatralnej" nie wypaliło.

Tylko co? Choć sam temat fińskiej sztuki jest nośny, to wygląda na to, że przekład na język polski zagubił to, co dla autora było najważniejsze. Widać to w roli Jerzego Rogalskiego (inspicjent, który pociąga za sznurki), którego komediowy talent i serialowa popularność nie pociągnęły spektaklu do przodu. Widać, że reżyser nie dogadał się ze świetnym aktorem. A nie dogadał się dlatego, że teatr od podszewki pachnie metafizyką, a nie naftaliną, życie to nie teatr, a aktor potrafi być wielki, lecz bywa także skurwysynem. Na scenie i w życiu.

Jakby na to nie patrzeć, to "Komedia teatralna" pokazuje, że w naszych "elektronicznych czasach" (cytat z Krzysztofa Torończyka" ) teatr jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie człowiek spotyka się z drugim człowiekiem, jeden mówi, drugi słucha, a po wyjściu z teatru sceniczne słowo staje się ziarnem, które kiełkuje w sercu. Pokazuje też, że odejście Krzysztofa Babickiego (11 sezonów) wytrąciło zespół i teatr z artystycznej równowagi, co w spektaklu widać jak na dłoni.

Waldemar Sulisz
Dziennik Wschodni
21 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia