Wytrącił z równowagi

20. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Performatywnych A Part

Niewygodnie, denerwująco, gdzieś na granicy dobrego smaku. Wzbudza dyskomfort, burzy porządek, nie pozwala na myślowe uproszczenia. Nieoczywisty. Każe przyjrzeć się naszemu uporządkowanemu światu – tak w kilku słowach można podsumować zakończony we wtorek 20. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Performatywnych A Part.

Przez dziesięć dni mieliśmy możliwość uczestniczyć w dwudziestu performancach zaproponowanych przez Festiwal A Part. Zapewne nie są przypadkiem te liczby: dziesięć – dla uczczenia dziesięciu lat istnienia Teatru A Part oraz dwadzieścia mogące wskazywać na edycję festiwalu. Niezależnie od tych liczb już na wstępie mogę obwieścić, że festiwal należał do udanych. Oczywiście nie wszystkie propozycje były trafione, a niektóre wręcz raziły niedociągnięciami, jednak były to wyjątki, które nie wypływały na ogólnie dobrą opinię o festiwalu.

Prezentowane przedstawienia były zaskakujące i najczęściej ich zadaniem było wytrącenie ze stanu równowagi, nawet kosztem dość nieprzyjemnych emocji. Przykładem takiego spektaklu może być „Przepaść głębi", który podejmując tematykę związaną z ciążą znalazł się na przeciwległym biegunie w stosunku do powszechnych wyobrażeń na temat tego fenomenu. Jak określiła go jedna z recenzentek: „to idealny spektakl propagandowy, który powinno się prezentować w krajach charakteryzujących się zbyt dużym przyrostem naturalnym".

Na festiwalu nie zabrakło także monodramów ukazujących mocowanie się z własnym jestestwem. Moglibyśmy do nich zaliczyć „Prędkość rzeczy" czy „Przejrzystość pustki". Oczywiście nie sposób porównywać tych zupełnie różnych przedstawień, jednak zasadniczo oba próbowały zmierzyć się z własnym Ja, poznać siebie. Każde z nich także w ostateczności natykało się na ograniczenia związane z dotarciem do wyznaczonego celu i popadało w bezsens z powodu niemożności jego osiągnięcia. Człowiecze Ja tym samym zostało sproblematyzowane i ukazane jako coś fatalnie nieokreślonego.

Godne polecenia były także przedstawienia Teatru A Part: „Faust" i „Cyrk Bellmer". Szczególnym przeżyciem okazała się historia ogarniętego namiętnościami Fausta. To przejmujące widowisko zachwycało formą, grą z żywiołami oraz silnymi emocjami. Wyjątkowo mocno utkwiła mi w pamięci chwila, gdy aktorki wbiegły na cenę do połowy nagie, na wysokich szczudłach osłoniętych powłóczystą suknią i z batami w rękach, którymi agresywnie zadawały razy. Teatr A Part dba o to, by widzowie ani na chwilę nie mogli oderwać wzroku od ich sztuki.

Niektóre przestawienia nastawione były na ścisną interakcję z widownią, zmuszały ją nie tylko do wewnętrznego przeżywania spektaklu ale także czynnego w nim udziału. Przykładem może być „Domini Public", który stał się dla uczestników osobliwą konfesją. Określany „intrygującym doświadczeniem", zbliżał jego przypadkowych uczestników. Zadawał pytania, na które nie sposób znaleźć odpowiedzi.

Festiwal A Part był także ściśnie związany z dotyczącymi nas problemami, o których raczej wolimi nie tylko nie mówić ale i za dużo nie myśleć. Wprowadzał dyskomfort i zmuszał do konfrontacji ze sprawami spychanymi przez społeczeństwo na dalszy plan. Przełamywał bariery milczenia dotyczące seksualności, trzeciej płci, stereotypów kobiecości i męskości (To – „Solo na jedno ciało"). Niepokoił wizjami rozpasanego i niezrozumiałego fetyszu (Teatr Amereya – „fetish.wtf"). Pochylał się na losem kobiet zestawionym ze światem roślin (Companyia Marta Carrasco – "B.Flowers").

Podsumowując 20. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Performatywnych A Part stwierdzam, że było warto dać się wytrącić z równowagi. Dzięki przerysowaniu, karykaturze, grotesce festiwalowe spektakle ukazywały zaciemnione i spychane na margines fragmenty rzeczywistości. Często, narażając się na ból głowy, trzeba było skonfrontować się z własnymi wygodnymi poglądami i porzucić stereotypowy sposób myślenia. Jednak aby nikt nie odniósł wrażenia, że po festiwalowych zmaganiach można było tylko nabawić się migreny, muszę dodać, że przedstawienia często przepełnione były czarnym humorem, a czasem po prostu wywoływały salwy śmiechu, tak chociażby jak fenomenalna grupa kabaretowa Bourgeois&Maurice. Sądzę, że po tegorocznym festiwalu pozostaje nam już tylko z niecierpliwością oczekiwać następnego, który mam nadzieję, okaże się równie nieoczywisty.

Barbara Koc
Dziennik Teatralny Katowice
23 czerwca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...