Wyznania Krzysztofa Globisza

o książce "Krzysztof Globisz. Notatki o skubaniu roli"

Żadna książka tak mnie ostatnio nie zezłościła, jak ten wywiad rzeka. I nie chodzi o to, że jest zła. Bywa naprawdę ciekawa

Olga Katafiasz - krakowska teatrolożka - przepytuje Krzysztofa Globisza, który ma słuszne przeczucia na własny temat ("Czuję, że jestem dobrym aktorem"), ma też sporo do powiedzenia - a to o istocie aktorstwa ("Wchodzę na scenę, rodzę się, rozwijam, starzeję się i umieram"), a to o naturalności w kinie ("To, co jest naturalne, musi być podniesione o jeden stopień - o jeden stopień w kierunku sztuczności - i wtedy staje się naturalne"), a to o niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą aktorska biegłość ("Przeraża mnie, jeśli orientuję się, że nadmiernie korzystam ze swoich umiejętności technicznych - jestem na siebie zły za pustkę sensu").

Globisz spotkał w teatrze i kinie paru wybitnych reżyserów - ze swadą opisuje pracę z Jerzym Jarockim (usłyszał od niego: "Jeśli postać ma grypę, należy ją zagrać jak umierającą"), Jerzym Grzegorzewskim, Krystianem Lupą, Krzysztofem Kieślowskim i Andrzejem Wajdą (interesująca jest zwłaszcza anegdota o tym, jak ten ostatni reżyserował w radiu "Sonatę widm" Augusta Strindberga).

Dlaczego zatem kręcę nosem? Bo Globisz ma też, niestety, złe skłonności, np. do wywodów mętnych. Gdy się coś takiego czyta, prawie co akapit chciałoby się przerwać i zapytać: "Mógłby pan to ująć jaśniej?". Tyle że domagać się większej precyzji powinna przeprowadzająca wywiad. Choćby po zdaniu Globisza: "Przychodzi moment, kiedy zdanie wypowiedziane neutralnie ma o wiele większą siłę niż zdanie zagrane. Ale żeby zdanie można było powiedzieć neutralnie, musi być nasączone możliwościami, których nie sposób ogarnąć". Powinna to zrobić tym śmielej, że słyszy od Globisza radę, której, gdy ten szykował spektakl dyplomowy ze swoimi studentami, udzielił mu Grzegorzewski: "Jeśli zaczną grać i nie spodoba ci się to, jak grają, przerwij od razu".

Ona nie przerywa, pozwala za to Globiszowi parę razy brać nieznośnie wysokie C. Doceniam rangę jego konstatacji: "Nie wolno nam nie wyciągać wniosków z tego, że duszono gazem ludzi siedzących w okopach, że zakładano obozy koncentracyjne. Jeżeli aktor nie wyciągnie z tego wniosków dla swojej pracy, jest kretynem", ale jednocześnie zastanawiam się, czy Globisz wyciągał te wnioski tuż przed pojawieniem się w 62. odcinku serialu "Egzamin z życia". Potknięcia Globisza dziwią mnie, bo kłócą się z jego zaletami. Globisz jest skromny, ciągle podkreśla, że czegoś nie wie, że dopiero się uczy ("Połowy dzieł filozoficznych, po które sięgam, nie rozumiem. Ale się tym nie przejmuję - myślę, że jeżeli nawet zrozumiem jedną czwartą - wygrywam"). Poza tym pokazuje, że umie znaleźć czytelną metaforę pozwalającą mu objaśnić jakieś trudne zagadnienie - "Spektakl jest portem, ciekawym, ale bezpiecznym. Naprawdę najciekawsze wydarza się, gdy statek wychodzi z portu i płynie gdzieś daleko. Tak jest z każdą rolą: aktor powinien oddalać się od spektaklu, lecz musi wrócić". Podoba mi się, że Globisz śmiało ujawnia swe wstydliwe lęki (dręczy go sen, że pracujący z nim Jarocki mówi nagle: "Stop, nie możemy nagrywać, pan jest za gruby").

Są jeszcze w tej książce dwie inne formy literackie - osobiste zapiski Globisza ("Żeby zagrać, trzeba być chorym. Wszystkie role, w których byłem chory, są dobre") oraz jego utwory poetyckie.

Po przeczytaniu "Notatek o skubaniu roli" czuję się trochę jak opisywany przez Globisza Jerzy Stuhr, który po czterogodzinnych próbach z Jarockim nad jednym tylko monologiem interpretowanym na różne sposoby pyta go w końcu: "Panie Jerzy, czy ja ten monolog mam mówić szybko, czy wolno, głośno, czy cicho, lubię go, czy nie lubię?". Po prostu popadłem w konfuzję.

\'\'Krzysztof Globisz. Notatki o skubaniu roli\'\', Olga Katafiasz, Prószyński i S-ka, Warszawa

Jacek Szczerba
Gazeta Wyborcza
6 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia