Z dawnego Muranowa

"Koszałki opałki" - reż. Paweł Paszta - Teatr Żydowski

Trochę ustronnie, trochę tajemniczo. Na pewno ciekawie i niepowtarzalnie. Każdej sztuce Teatru Żydowskiego towarzyszy niespotykany nigdzie indziej klimat. Kto raz odwiedzi to miejsce, na pewno powróci tam ponownie.

Ten właśnie klimat towarzyszył sztuce Pawła Paszty (autor scenariusza, reżyser ) „Koszałki Opałki". Przedstawiono zbiór zróżnicowanych tematycznie tekstów Janusza Korczaka, które subtelnie i płynnie przeplatały się ze sobą. Dobra aranżacja pozwoliła wydobyć z tych utworów dodatkowe walory. Owe walory dopełnili aktorzy, będący tego wieczoru rozmaitymi postaciami, o różnorodnych temperamentach, w najrozmaitszych sytuacjach. Smutek, dowcip, ironia, rozczarowanie, jednym słowem: paleta najróżniejszych emocji i odczuć. Oprócz rozmów i monologów, widzowie mogli usłyszeć starsze, ale nadal aktualne warszawskie piosenki (Między innymi „Chodź na Pragę", „Słomiany wdowiec"). Ich „nie tutejszy" klimat pokazany w nowej odsłonie był wzbogacony nieodpartym urokiem osobistym śpiewających .

W spektaklu wystąpiło czworo aktorów: Ewa Greś, Ernesta Winnicka, Konrad Darocha i Michał Żerucha. Obsada odnalazł się w szybkim tempie zmian fabuły sztuki. Każdy z histrionów prezentował wysoki poziom. Mężczyźni oczarowywali, damy porywały serca.

Honorata Dziadosz i Dorota Pabel (scenografia) stworzyły w foyer Teatru Żydowskiego pełne melancholii miejsce, w którym kabaretowe teksty Janusza Korczaka bardzo szybko się zadomowiły. Elementami scenerii była ławka, podest na którym znajdowały się mikrofony i zmieniające swoje położenie krzesła. Jednak główną rolę dekoracji odgrywało światło, które będąc w bardzo okrojonej ilości zdawało się wodzirejem sztuki. Natomiast nienachalny akompaniament pianina był dopełnieniem spektaklu.

Każdy z tych krótkich tekstów otwierał przed widzem inną rzeczywistość, pozwalając na refleksje i zapomnienie o tym, co zostało za drzwiami Teatru. Nie był to ckliwy obraz przeszłość, ale raczej możliwość przeżycia spaceru wspomnień tamtych lat. Może za dużo jest teraz opowieści o tym co minęło, przede wszystkim za dużo w nich patosu. Trudno dziś znaleźć historię o tamtych latach, opowiedzianą tak po prostu. Dlatego można śmiało powiedzieć, że na Placu Grzybowskim odnaleźć można perełkę.

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
1 lipca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...