Z energią w nadchodzący sezon

rozmowa z Martyną Zarembą

- Ten tekst ma kilka płaszczyzn. Myślę, że głównym tematem w naszej realizacji są różnego rodzaju "przepaści" pomiędzy postaciami. Niemożność porozumienia się, zmierzch języka, rozbieżny sposób myślenia o świecie, etc.

Twój kolejny sezon w Teatrze Nowym w Poznaniu rozpoczynasz wrześniową premierą "Lekcji" Ionesco w reż. Waldemara Szczepaniaka oraz próbami do nowego spektaklu Remigiusza Brzyka i Tomasza Śpiewaka, poświęconego wydarzeniom z czerwca 1956 roku. Zapowiada się zatem pracowity sezon, który pozwoli Ci na dalszy rozwój Twoich umiejętności warsztatowych. A o tym każdy młody aktor, tak jak Ty dwa lata po ukończeniu łódzkiej filmówki, przecież marzy.

- Nie narzekam na brak pracy, to prawda. Ale nie zapeszajmy. To ulotny zawód.

- Teksty Ionesco w bieżącym repertuarze teatrów nie pojawiają się zbyt często. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, kiedy po jego utwory sięgali tacy twórcy jak Kantor, Grotowski, Hebanowski, Krasowski, Kreczmar, Tomaszewski, Axer, Laskowska, ważne były dla reżyserów, obok eksponowania poetyckości i humanizmu, odniesienia "totalitarne", które dzisiaj już wydają się zużyte i do interpretacji tego dramatu raczej niepotrzebne. Oczywistym więc wydaje się pytanie w jakiej mierze "Lekcja" Ionesco może być żywa w XXI wieku?

- Szczerze mówiąc, sama się nad tym zastanawiam. Pierwszym skojarzeniem z postacią Profesora z "Lekcji" był dla mnie Josef Fritzl. I wbrew pozorom jego sylwetka nie leży daleko od postaci władców totalitarnych. Poza tym, ten system ciągle gdzieś kipi. Może nie za ścianą, ale w państwach komunistycznych takich jak Kuba czy Korea Północna, albo w Libii poddanej dyktaturze wojskowej. Więc chyba nie jest tak, że można zamknąć oczy i udawać, że to nas nie dotyczy i że jest to temat nieaktualny. Oczywiście w naszej poznańskiej realizacji nie skupiamy się tylko na odniesieniach politycznych. Natomiast nie da się zaprzeczyć, że Profesor to postać autokratyczna, a Uczennica jest jednostką poddaną próbie uniformizacji. Dziewczyna nie zgadza się z pedagogiem, więc musi zostać zabita. Dla Profesora nie jest ważne to, dlaczego Uczennica zachowuje się inaczej niż by tego oczekiwał - czy robi to z powodu swojej głupoty, czy niemożności odnalezienia się w zaistniałej sytuacji. Nauczyciel nie jest w stanie narzucić jej swoich racji, czy też idąc po linii większej dosłowności tekstu - nie jest w stanie przekazać jej swojej wiedzy, więc musi ją zabić. A u podłoża zbrodni i przemocy jak zwykle leży bezsilność.

W dotychczasowych inscenizacjach "Lekcji", jak choćby w realizacji Starego Teatru w Krakowie, z Anną Polony i Aldoną Grochal, Uczennica była często pokazywania jako panna z dobrego domu w pensjonarskim wdzianku. Przyznam, że taka koncepcja postaci trochę kłóci mi się z Twoim temperamentem scenicznym. Jakie jest Twoje myślenie o tej postaci, która zostaje poddana przez Profesora swoistemu przesłuchaniu?

- Widziałam krakowski spektakl, bo został zarejestrowany w Teatrze Telewizji. Dzisiaj "panna z dobrego domu" to dziewczyna, która ma pieniądze i może sobie pozwolić na różnego rodzaju luksusy. Zwróćmy uwagę na przykład na to, jak wiele jest teraz kursów w stylu - "zrób liceum w rok", albo "zostań aktorem w trzy miesiące". Uczennica to laska, która przychodzi na korepetycje i prosi o przygotowanie jej do egzaminu doktorskiego w 45 minut; myśli, że bez większego wysiłku może zdobyć cały świat. Tylko później okazuje się, że została wmanewrowana w grę i tej grze nie jest w stanie podołać. Ten tekst ma kilka płaszczyzn. Myślę, że głównym tematem w naszej realizacji są różnego rodzaju "przepaści" pomiędzy postaciami. Niemożność porozumienia się, zmierzch języka, rozbieżny sposób myślenia o świecie, etc.

Erwin Axer powiedział kiedyś: "Nie repertuar jest najważniejszy, decyduje sposób realizacji, treść włożona w utwór przez teatr". Jakie zatem treści są dla realizatorów poznańskiej premiery "Lekcji" najważniejsze i w jaki sposób będą artykułowane. Czy dramat Ionesco daje dzisiaj szansę na to, by bez udziwnień, śmiałych "teatralnych" pomysłów i ingerencji w tekst, nienatrętnie i dyskretnie, lecz śmiało, zrewidować zarówno literacką jak i sceniczną tradycję?

- Próby jeszcze trwają, więc nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Chcielibyśmy aby było mądrze i śmiało, ale dyskretnie i nienatrętnie... zobaczymy, co nam z tych chęci wyjdzie zobaczymy

-W zapowiedzi poznańskiej "Lekcji" w Nowym można przeczytać: "Doświadczony i wszechstronnie wykształcony pedagog (z gosposią oraz kotem w zestawie) zaprasza na zabójczo skuteczne korepetycje". Udział kota w tym zestawie wydaje się być zaskakujący i intrygujący?

- No właśnie... więc nie mogę zdradzić o co chodzi, bo już intrygujący być przestanie.

Twoje poznańskie spotkanie z Remigiuszem Brzykiem i Tomaszem Śpiewakiem wydaje się być szczególne o tyle, że nie udało Ci się zagrać w ich poprzednim spektaklu realizowanym w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, gdzie przez rok byłaś na etacie i zagrałaś ważne role w dramatach Masłowskiej i Walczaka. Okazuje się, że co się odwlecze, to nie uciecze. W Poznaniu spotkasz się z nimi (z Brzykiem pracowałaś już przy "Testamencie psa") podczas pracy nad przedstawieniem nawiązującym do pierwszego w PRL-u strajku generalnego i demonstracji ulicznych, które miały miejsce w końcu czerwca 1956 w stolicy Wielkopolski.

- No tak, praca nad "Korzeńcem" uciekła mi sprzed nosa, bo realizowałam w tym czasie inne projekty. Kiedy zobaczyłam efekt pracy kolegów, to nie ukrywam, żałowałam, że nie udało mi się pogodzić swoich zajętości, aby móc wziąć udział w tym spektaklu. Jednak jak sam powiedziałeś "co się odwlecze, to nie uciecze". Brzyk w ubiegłym sezonie zrobił w Poznaniu "Testament psa" i zaprosił mnie do współpracy. To było bardzo twórcze, fajne spotkanie, więc czekam ze zniecierpliwieniem na nasze kolejne artystyczne starcie. Uwielbiam to, co Remik proponuje, jak myśli, jak pracuje z aktorami. Uważam "Testament psa" za bardzo udaną realizację i pokochałam postać Zakonnicy, którą tam gram. Mam nadzieję, że zakocham się też w postaci, którą zaproponuje mi tym razem.

"Stawiam na rozwój i będę szczęśliwa do momentu, w którym będę czuła, że się rozwijam zawodowo" - powiedziałaś rozpoczynając swój pierwszy po szkole teatralny sezon w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Jacek Sieradzki w swoim subiektywnym rankingu o Twojej roli w "Między nami dobrze jest", w reż. Piotra Ratajczaka, napisał: "Wniosła tu imponujący temperament, autentyzm sposobu bycia, rzucającą się w oczy chęć rozsadzania stereotypów i klisz". Czy to właśnie tak dobry, i znakomicie przyjęty przez krytykę, start w zawodzie pozwolił Ci na dość szybkie znalezienie się w zespole Teatru Nowego w Poznaniu?

- Myślę, że o wiele większe znaczenie miał fakt, że dyrektorem Teatru Nowego został Piotr Kruszczyński, z którym pracowałam nad moim spektaklem dyplomowym, kończącym edukację w PWSFTv i T. Bardzo dobrze rozumieliśmy się współpracując i chyba dlatego postanowił zaproponować mi etat w swoim teatrze. A jeśli chodzi o samorozwój to muszę wspomnieć o czymś, co mnie niedawno spotkało. Jestem świeżo po warsztatach, które prowadzili koledzy z Rosji. Andrey Zagrodnikow i Evgeniya Boginskaya (wspierani siłą kolegów z roku - Aliny i Koli) to studenci z Petersburga, z mistrzowskiej klasy reżyserii prowadzonej przez prof. Filsztyńskiego. Dzięki nim przypomniałam sobie jak pięknym i szlachetnym zawodem jest aktorstwo. Takiego ogromu miłości i akceptacji, połączonej z ciężką pracą, nie spotkałam chyba nigdy. To był naprawdę wyjątkowy czas, który dał mi energię na nadchodzący sezon.

Obok Remigiusza Brzyka w Poznaniu pracowałaś z Marcinem Liberem ("Dyskretny urok burżuazji"), Pawłem Miśkiewiczem ("Wnętrza") i Michałem Siegoczyńskim ("Dom lalki"). Pewnie niełatwo jest powiedzieć, czego aktor może nauczyć się od reżysera? Spróbujesz?

- Nie jestem w stanie skonstruować żadnej jednoznacznej tezy. Od każdego reżysera aktor uczy się czegoś innego. Pod warunkiem, że zaistnieje chęć wzajemnej wymiany. Czasem ludzie zamykają się na siebie, jednocześnie usiłując coś sobie wzajemnie udowodnić. Dla mnie o wiele cenniejsza jest chęć osiągnięcia konsensusu. Próba spojrzenia w głąb wyobraźni człowieka, z którym wspólnie tworzymy teatralny świat. Jedno jest pewne - za każdym razem dowiadujemy się czegoś nowego o sobie, bez względu na to, jak dana praca wygląda.

Wiesław Kowalski
teatrdlawas.pl
27 sierpnia 2013
Portrety
Martyna Zaremba

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia