Z lekkim niedosytem

"Anatomia psa" - reż. Piotr Tomaszuk - Teatr Wierszalin

Wierszalin zdaje się popadać w schemat. Najnowsza sztuka Piotra. Tomaszuka inspirowana opowiadaniami Michaiła Bułhakowa "Psie Serce" i "Morfina" dotyka takich problemów jak zniewolenie, nachalna ingerencja w życie innej istoty i szukanie szczęścia. Jak na supraski teatr przystało to rzecz bardzo specyficzna i osobliwa. I, niestety, niczym już nie zaskakująca

Opowieść o zniewoleniu człowieka przez systemy społeczne, ingerencji w naturę, poszukiwaniu szczęścia na siłę, ale również pokazanie państwa jako instytucję zdominowaną przez niezrozumiałą biurokrację i bezduszną władzę. W takim klimacie utrzymana jest najnowsza autorska sztuka Piotra Tomaszuka "Anatomia psa".

Historia o eksperymentalnym zabiegu wszczepienia ludzkich narządów w ciało zwierzęcia dla bohaterów sztuki i całego spektaklu kończy się niezbyt pomyślnie. Przedstawienie nie zaskakuje, nie porusza. I choć jak to w Wierszalinie bywa na scenie nie brakuje nagości, wulgaryzmów i absurdu - nie ma już niczego oryginalnego. I choć jest tu kilka ciekawych i sprytnie przemyślanych scen - chociażby akt miłosny dwóch mężczyzn przedstawiony za pomocą teatru cieni - całość jest dość przewidywalna.

Aktorzy radzą sobie bardzo różnie. Debiutująca na supraskiej scenie - Katarzyna Grajlich - w roli suki wypada ciekawie. Skomle i łasi się jak prawdziwe zwierzę. Wraz z procesem jej uczłowieczania, nabiera wyrazistości i charakteru, by na koniec jako drobny pijaczek rzucać bluzgami. Postać zabawna i jednocześnie godna politowania. Wielofunkcyjny - bo grający jednocześnie Szwondera, generała i dozorcę - Dariusz Matys w każdą z tych ról wciela się bez najmniejszego problemu i w każdej jest bardzo wiarygodny. Miłosz Pietruski wypada poprawnie, choć wygłaszane przez niego monologi - morfinisty doktora Bormentala - bywają za długie i nudne. Rafał Gąsowski jako profesor Preobrażeński z niezmieniającym się już od kilku przedstawień grymasem na twarzy i sposobem mówienia nie zaskakuje, wręcz przeciwnie - irytuje. Aż szkoda, że aktor z takimi zdolnościami nie próbuje zaskoczyć widza czymś nowym i wydaje się popadać w rutynę.

Spektakl broni się scenografią autorstwa litewskiej artystki Julii Skuratovej. Metalowa konstrukcja tworząca jednocześnie gabinet medyczny i komunistyczne mieszkanie odgrywa jeszcze jedną rolę - tworzy płaszczyznę do wyświetlania projekcji multimedialnych. Tych, niestety, jest aż nadmiar, i zamiast być ciekawym przerywnikiem, rozpraszają widza.

Widzów, którzy do Wierszalina przyszli po raz pierwszy, "Anatomia psa" na pewno zaskoczy i zachwyci. Bo to, co trzeba oddać spektaklowi, to oryginalność w doborze tematu, wielowątkowa fabuła, nowatorskie podejście do tekstów Bułhakowa, zabawne, a chwilami także refleksyjne dialogi, kontrowersyjne i wyraźne postaci, oryginalna scenografia, nietypowe wykorzystanie nowoczesnych form. To wszystko jednak na stałej publiczności nie robi większego wrażenia.

Po twórcy tego pokroju jak Piotr Tomaszuk można spodziewać się czegoś wyjątkowego, nowatorskiego, wywracającego wszystko do góry nogami. Tymczasem "Anatomia psa" nie zaskakuje niczym szczególnym, a nieco męczy swoją hermetycznością. Oby tylko był to wypadek przy pracy, a nie nowy, mało oryginalny - jak na ten teatr - kierunek Wierszalina.

Anna Kopeć
Kurier Poranny
21 października 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia