Z miłości do teatru

Budowa drugiej sceny w Bydgoszczy

Rafał Bruski ma stałe miejsce na widowni z imienną tabliczką. Widać, teatr pokochał. I to tak bardzo, że zapragnął mieć go jeszcze więcej.

Prezydent zapowiedział budowę w mieście drugiego teatru. I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu do przybytku Melpomeny przy al. Mickiewicza zaglądał rzadko. Wtedy nawet nie ukrywał, że na kulturze raczej się nie zna. Teraz to się zmieniło. Prezydent nagle zaczął chwalić Teatr Polski na prawo i lewo, nazywając go "perłą" i "dumą" miasta. Spieszy z gratulacjami, gdy nasi aktorzy zdobywają laury w konkursach. Przyznaje im nagrody. No i przychodzi niemal na każdą premierę. Ma już stałe miejsce na widowni z imienną tabliczką pod siedziskiem fotela w najlepszym, szóstym rzędzie. Widać, teatr pokochał. I to tak bardzo, że zapragnął mieć go jeszcze więcej.

Zaskoczył wszystkich nieoczekiwaną deklaracją budowy drugiej sceny w Bydgoszczy. Poinformował o planach reaktywacji Sceny Kameralnej na Rybim Rynku podczas środowej gali wręczania nagród dla ludzi teatru. Złym doradcom udało się przekonać go, że drugi teatr jest miastu niezbędny i będzie wisienką na torcie mecenatu prezydenta nad bydgoską kulturą.

Nowa scena - według wizji Bruskie-go - ma cieszyć widza repertuarem "lżejszym, bardziej rozrywkowym". Alternatywnym wobec Teatru Polskiego.

Moim zdaniem tego lżejszego repertuaru na deskach TP nie brakuje. Przykłady pierwsze z brzegu: "Skąpiec", którego premiera odbędzie się jesienią; jest też "Klub kawalerów", będzie "Trędowata". Mamy też klasyki, bo jak inaczej mówić o Szekspirze, Czechowie, Słowackim i Krasińskim, Brechcie i Gombrowiczu - autorach dramatów, które TP miał lub ma w repertuarze?

W repertuarze Teatru Polskiego nie brakuje także propozycji lżejszych i komedii. Przykładem jest spektakl "Klub kawalerów"

Co zatem miałaby proponować druga scena? Przegląd gimnazjalnych lektur szkolnych? Adaptacje dramatów, które udają, że język teatru nie zmienił się od ćwierć wieku? Z zakazem sięgania po multimedia, embargiem na eksperymenty z przestrzenią oraz językiem? Z dosłownymi kostiumami i zawsze realistyczną scenografią?

Ci, którzy nie lubią Teatru Polskiego, znajdą w Bydgoszczy miejsca, gdzie "lżejszy" repertuar jest lub mógłby być prezentowany. I miasto nie musi wyrzucać milionów złotych. Miejskie Centrum Kultury zapowiadało, że pomieści artystów, dla których nie ma miejsca w istniejących instytucjach kulturalnych. Kinoteatr Adria zaprasza do siebie teatry komercyjne z całego kraju. Także kabarety i musicale.

Prezydent dobrodusznie chce obdarować Bydgoszcz drugim teatrem, ale przecież jako ekonomista wie, że to dla miasta seria dodatkowych wydatków. Nawet jeśli kasa z Unii wystaw czy na pokrycie większości kosztów budowy, to kto zapłaci aktorom?

Moglibyśmy myśleć o budowaniu nowych scen, gdyby teatr, z którego teraz jesteśmy tacy dumni, sam nie potrzebował ogromnego wsparcia. Tymczasem wychwalany pod niebiosa Teatr Polski od lat ma ten sam budżet, aktorzy już nawet nie śnią o podwyżkach i dorabiają sobie, jak mogą. A przecież to zespół, z którym chcą pracować sławy reżyserskie z całego kraju.

Teatr pieniędzy nie dostaje, bo władze miasta tłumaczą się kryzysem. Gdzie prezydent chce znaleźć ponad 5 min zł rocznie (tyle mniej więcej dostaje "teatr Lysaka") na Scenę Kameralną?

Dlaczego ciągle nie ma pieniędzy na kompleksowy remont i nowoczesne wyposażenie Teatru Polskiego? Ruchoma scenografia, która podczas przedstawienia zsuwa się z sufitu, działa na korbkę, którą kręcą w pocie czoła techniczni. Stanowisko inspicjenta mogłoby zagrać w filmie Stanisława Barei - pordzewiała centralka telefoniczna i barowe krzesło. Stan garderób, w których gromko oklaskiwani aktorzy przygotowują się do spektakli, woła o pomstę do nieba. Problemem jest psujące się co rusz ogrzewanie, zimą - niewystarczające, żeby ogrzać dużą scenę. Przed premierą trzeba ustawiać dodatkowe dmuchawy. Jakie są fotele, wie każdy, kto chociaż raz wysiedział na nich ponad godzinę. Pechowcy mogą trafić na siedzisko, z którego wystaje sprężyna, albo i gwóźdź. Prezydent to wie. Sam skarżył się na bóle w krzyżu po obejrzeniu "Wiśniowego sadu".

Dobrze, gdy instytucji kultury w mieście jest dużo, a ich oferta bogata Scena Kameralna mogłaby powstać, gdyby bydgoszczanie naprawdę jej potrzebowali, a Teatr Polski nie wymagał pokaźnych inwestycji. Teraz szkoda na nią pieniędzy. Nawet jeśli w politycznym CV budowa nowego teatru wygląda lepiej niż wyremontowanie starego.

Anna Tarnowska
Gazeta Bydgoszcz
6 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia