Za białym królikiem do szczecińskiej Opery

"Alicja w krainie czarów" - reż. Jacek Tyski - Opera na Zamku w Szczecinie

W miniony weekend w Operze na Zamku w Szczecinie odbyła się premiera baletu „Alicja w Krainie Czarów" z muzyką na żywo (w wykonaniu pełnej orkiestry symfonicznej) według stworzonej specjalnie na tę okazję partytury Przemysława Zycha. Wkraczających do foyer widzów witały bajkowe dekoracje złożone z ogromnych białych szachów i kierowych kart, w głąb „króliczej nory" wiodła zaś ścieżka układająca się w szachownicę. Sto pięćdziesiąt lat od pierwszego wydania utworu Lewisa Carrolla wrota Krainy Czarów ponownie otworzyły się przed dziećmi i dorosłymi, wprowadzając ich w świat matematycznych zagadek oraz filozoficznych pytań, zadawanych przez całą plejadę dziwnych postaci, takich jak Marcowy Zając, Gąsienica, Szalony Kapelusznik czy Królowa Kier.

Podejmując się realizacji popularnej opowieści Carrolla, Jacek Tyski (choreograf i solista Baletu Narodowego) stanął przed prawdziwym wyzwaniem. Projektowane przez niego dzieło musiało bowiem udźwignąć ciężar nieuchronnych porównań z wystawianymi na całym świecie przedstawieniami baletowymi, operowymi i musicalowymi, z których część przeszła do historii, zyskując status kultowych (jak choćby musical teatralny H. Saville Clarka i Waltera Slaughtera grany już w końcu XIX wieku na scenie londyńskiego Prince of Wales Theatre czy spektakl w reżyserii Elizabeth Swados pokazywany na New York Shakespeare Festival, z Meryl Streep w roli głównej bohaterki, Humpty Dumpty'ego i Białej Królowej). Dodatkowych trudności nastręczała wielowątkowość historii Alicji Lidell (połączenie dziecięcej „Alicji w Krainie Czarów" z przeznaczoną dla dorosłych „Alicją po drugiej stronie lustra" w jedną sztukę, którego pragnął dokonać Tyski, wymagało umiejętności spójnego i przemyślanego skompilowania obu dzieł), liczba tancerzy – zbyt mała w stosunku do wielości występujących w tekście postaci oraz – rzecz jasna – warstwa muzyczna, po jakiej melomani, zaznajomieni z alicjowymi utworami Davida del Trediciego czy Irvinga Fine'a oraz szeregiem nawiązujących do książki Carrolla popularnych albumów, takich jak „Alice" Toma Waitsa, z pewnością spodziewali się oryginalności. Ostatecznie Tyskiemu udało się jednak pokonać wszystkie te przeszkody, a jego twórczą pracę zwieńczyło oszałamiające widowisko.

Osiemnastoosobowa grupa tancerzy stworzyła niezapomniany balet, w którym – jak w jednym z wywiadów wyznał choreograf – „wszyscy grają wszystkich". Wiecznie uśmiechnięty Kot z Cheschire (Jakub Gut) przeobrażał się wraz z rozwojem akcji w Marcowego Zająca, dobre Białe Karty zamieniały się w okrutną armię Kart Czerwonych, a wszystkim tym – zapewne stresującym i prędkim – zaskulisowym transformacjom towarzyszyły prezentowane na scenie zwiewne piruety i salta pogłębiające wrażenie, że historia Alicji jest tak naprawdę tylko ulotną wizją, krótkim jak jeden oddech, bajkowym snem. W rolę tytułowej bohaterki wcieliła się Christina Janusz, dodająca wyrazistości owej najsłabiej – jak się zdaje – zarysowanej w książce postaci stanowiącej tak naprawdę pretekst do zaprezentowania innych, ciekawszych osobowości. Spośród tancerzy najbardziej wyróżniali się jednak Olga Kuzmina (zręcznie i z wdziękiem oddająca charakter Królika), Paweł Wdówka (obłąkańczy taniec Szalonego Kapelusznika), Żaneta Bagińska (zabawna i rozbrajająca Gąsienica) oraz Karolina Cichy-Szromnik (Czerwona Królowa), której przy pomocy środków tanecznych i aktorskich udało się stworzyć wybitną, niezapomnianą kreację.

Na uznanie zasługuje ponadto towarzysząca baletowi muzyka skomponowana przez Przemysława Zycha. W czasie pracy nad „Alicją..." kompozytor obrał sobie za cel stworzenie oryginalnej, atrakcyjnej linii melodycznej, czyniąc z muzyki podstawowy czynnik formotwórczy. Pomimo pewnych subtelnych, zauważalnych w jego utworach, nawiązań do muzyki filmowej, zostały one utrzymane w stylu klasycznym. Słuchając kompozycji Zycha, można było zauważyć, że nie chciał on schlebiać gustowi „mas", tłumnie oblegających obecnie koncerty, na jakich gra się utwory ostentacyjnie rezygnując z dbałości o tonację. Inspirując się kolorami i odcieniami światła, a także rozwijając stworzony przez Jacka Tyskiego zamysł libretta, napisał partyturę, w której – pomimo wykorzystania różnych współczesnych technik – zdecydowanie dominuje melodyka.

Twórczą wizję Zycha zrealizowali muzycy ze szczecińskiej orkiestry Opery na Zamku pod batutą Jerzego Wołosiuka. Podwójna obsada instrumentów dętych drewnianych oraz znaczący udział perkusji pozwoliły zbudować deliryczny nastrój z pogranicza magii, snu i szaleństwa.

Całości dopełniła baśniowa scenografia Roberta Majkuta i multimedialne projekcje Cypriana Piwowarskiego wchodzące – ku zaskoczeniu publiczności – w interakcje z tancerzami. Niektóre elementy zmieniały się pod wpływem dotknięcia przez poszczególne postaci (ekrany reagowały na dotyk Alicji, a blat stołu, przy którym rozgrywała się Szalona Herbatka, obracał się pod wpływem dotknięcia przez Marcowego Zająca dookoła własnej osi, pokrywając nagle mnóstwem filiżanek i imbryków). Magii dodały również kostiumy Marty Fiedler, a paląca fajkę Gąsienica, której nieoczekiwanie wyrastają barwne skrzydła, wzbudziła zachwyt zarówno młodszych, jak i starszych widzów.

Dziewięćdziesiąt minut po drugiej stronie lustra, dokąd przenieśli szczecińską publiczność tancerze, muzycy oraz główni realizatorzy „Alicji w Krainie Czarów", pozwoliło miłośnikom prozy Lewisa Carrolla wkroczyć w alternatywną rzeczywistość, która – nawet pozbawiona słów (jak w przypadku tej realizacji) – oczarowuje bogatą symboliką i sprawia, że odbiorcy przypominają sobie zawarte w oryginalnym utworze filozoficzne stwierdzenia, takie jak np.: „aby stać w tym samym miejscu, trzeba biec ile sił". Nawiązujący do filmowej wersji „Alicji w Krainie Czarów" w reżyserii Tima Burtona balet (w moim odczuciu – zdecydowanie od tego filmu dojrzalszy) z pewnością na długo pozostanie w pamięci widzów i zapisze się w historii szczecińskiej opery jako przedstawienie otwierające nowy rozdział jej działalności.

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
3 czerwca 2015
Portrety
Jacek Tyski

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...