Zachwycająca uczta w Operze i Filharmonii Podlaskiej

„West Side Story" - muz. Leonard Bernstein - scen. Arthur Laurents - reż. Jakub Szydłowski - Opera i Filharmonia Podlaska

Widowiskowy, pełen porywającego tańca i wzruszających emocji, z wybitnymi songami i kreacjami. Taki jest musical „West Side Story" w reżyserii Jakuba Szydłowskiego, który miał premierę w Operze i Filharmonii Podlaskiej – Europejskim Centrum Sztuki.

Jeden z najważniejszych musicali w historii – „West Side Story" z muzyką Leonarda Bernsteina, scenariuszem Arthura Laurentsa i tekstami piosenek Stephena Sondheima – można oglądać w Operze i Filharmonii Podlaskiej – Europejskim Centrum Sztuki. Jak zapowiadał reżyser, ta uwspółcześniona wersja „Romeo i Julii" to historia bez happy endu, ale kto z nas nie marzył o tym, żeby chociaż przez chwilę poczuć to, co główni bohaterowie?

Boleśnie aktualny i uniwersalny

Musical „West Side Story" – podobnie jak dzieło Williama Szekspira – pozostaje boleśnie aktualny. Nietolerancja ze względu na tożsamość, pochodzenie czy przekonania to tematy, o których słyszymy na co dzień. Tematy, które mogą doprowadzić do tragedii.

Nowy Jork, lata 50. XX wieku. Osią opowieści jest zakazana miłość portorykańskiej imigrantki Marii i Amerykanina polskiego pochodzenia Tony'ego (Antoniego). W tle trwa nieustanna walka dwóch gangów The Jets i The Sharks o terytorium i wpływy w dzielnicy Manhattanu. Pierwsi nazywają się „prawdziwymi" Amerykanami urodzonymi na tej ziemi. Z kolei drudzy to imigranci z Portoryko, którzy pragną godnego życia w Ameryce. Muszą liczyć się z gorzej płatną pracą czy upokarzającymi komentarzami otoczenia.

Po dwóch stronach muru znajdą się Riff i Bernardo – szefowie wrogich grup, którzy są braćmi zakochanych. Konflikt narasta, starcia stają się coraz bardziej brutalne. Gdy zazdrosny brat Marii, Bernardo dowiaduje się, że ta spotyka się z człowiekiem z wrogiego obozu, postanawia się zemścić. Dochodzi do bójki, która przyniesie dramatyczne konsekwencje.

Miłość silniejsza niż śmierć

Bohaterowie musicalu są bardzo przekonujący. Gdy kochają, to kochają na zabój. Gdy się biją, to biją do krwi. Odrzucenie, zazdrość, uprzedzenia, dyskryminacja ze względu na pochodzenie – te emocje dyktują ich wybory. Reżyserowi udało nadać się opowieści nieco bardziej współczesny – uliczny i zawadiacki – rys.

Podczas premierowego przedstawienia w roli Tony'ego z The Jets mogliśmy zobaczyć Karola Drozda, a Marię zagrała Agnieszka Przekupień. Partię Riffa – lidera The Jets – zaśpiewał Paweł Mielewczyk. Z kolei w Bernardo stojącego na czele The Sharks wcielił się Dominik Ochociński, a w jego dziewczynę Anitę – Anastazja Simińska.

Obsada białostockiej produkcji jest jedną z mocniejszych stron spektaklu. Głosy Karola Drozda i Agnieszki Przekupień brzmią tak, że chce się ich słuchać – zarówno solo, jak i w duetach. Zakochani w sobie bez pamięci, naiwnie wierzą, że uda im się ocalić swoją miłość. Wiele trzeba poświęcić, żeby uczucie mogło przetrwać. Wyrazisty jest też drugi plan – ognisty Bernardo i temperamentna Anita. Zwłaszcza kobieca bohaterka w drugim akcie daje popis swoich aktorskich możliwości.

W centrum opowieści jest wielka i zakazana miłość, która zaskoczy nawet samych kochanków. Uczucie może mieć jednak różne oblicza. Bojka – członkini The Jets – wzorem musicalu wyreżyserowanego przez Stevena Spielberga – zostaje przedstawiona jako postać transpłciowa.

Musical pełen tańca i emocji

„West Side Story" to musical baletowy, w którym taniec odgrywa kluczową rolę. Tu wszyscy tańczą! W białostockiej produkcji sceny taneczne robią piorunujące wrażenie. To prawdziwy latynoski ogień, pulsująca, młodzieńcza energia, sceniczny rozmach.

Poprzez taniec twórcy musicalu opowiadają historię. Wyrażają też emocje, które targają bohaterami. Duże wrażenie robi już kilkuminutowe scherzo taneczne. Do walki zagrzewa porywające „Jet Song". Potem jest jeszcze bardziej widowiskowo. Widzowie mogą nacieszyć oko scenami zbiorowymi, w których latynoski charakter The Sharks daje znać o sobie. Są momenty, np. w czasie potańcówki, że choreografia zapiera dech w piersiach. Dopracowana w szczegółach, porywająca, nowoczesna, a jednocześnie z baletowym charakterem. Jest też miejsce na elementy jazzowe czy swingowe.

Sukces musicalowi zapewniło udane połączenie tańca, fabuły i oczywiście muzyki. Przebojowe songi weszły do rozrywkowego kanonu. By wymienić tylko ekspresyjną „Americę", liryczną „Marię" czy przejmujące „Tonight" ze „sceny balkonowej". Nic dziwnego, że widzowie podczas premierowego pokazu nagradzali poszczególne wykonania głośnymi brawami.

Widowiskowy spektakl z przesłaniem

Do lat 50. i 60. XX wieku widzowie przenoszą się też za sprawą kostiumów. Barwne jak ulice Portoryko i Nowego Jorku zarazem, z nonszalancją noszone przez bohaterów, mogą się podobać. Kolorowe sukienki i koszule, T-shirty z podwiniętymi rękawami, dżinsy, ramoneski, trampki. Gdy do tego dorzucimy tatuaże na ramionach zwinnych tancerzy, otrzymujemy udaną mieszankę klasyki z nowoczesnością.

Na ulice Nowego Jorku przenosi także monumentalna, dwupiętrowa scenografia. Sklepy, warsztaty, ale też boiska i mroczne zaułki, w których rządzi prawo pięści. Nie brakuje architektonicznych symboli Ameryki, m.in. Statuy Wolności. Ciekawie pokazany jest moment ustawki pod mostem, kiedy nad sceną wyświetla się neon z napisem „Understanding". Gdy finał pojedynku kończy się dramatem, z napisu zostaje jedynie „End".

Białostocka produkcja „West Side Story" to przygotowany z rozmachem, kipiący emocjami musical, który przynosi nie tylko rozrywkę, ale zostawia widzów z uniwersalnym przesłaniem. Widowiskowy spektakl ma wiele dramatycznych scen, zachwyca choreografią i nieśmiertelnymi kompozycjami. Miłośnicy kultowego tytułu nie mogą go przegapić. Warto przyjechać do Białegostoku, by przeżyć tę zachwycającą ucztę.

Anna Dycha
Dziennik Teatralny Białystok
1 października 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia