Zakłady oczyszczania "Fortinbrass" polecają swoje usługi

16. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski

XVI edycja Festiwalu Szekspirowskiego upływa, niczym na festiwalu w Seulu, pod znakiem "Hamleta". Arcydramat na różne sposoby próbują odczytywać w tym roku m.in. Włosi, Polacy, Niemcy i Flamand. Mamy nawet po raz pierwszy słuchowisko na motywach dziejów nieszczęśliwego księcia, a najdłuższym i najbliższym pierwowzorowi literackiemu oraz tradycji teatralnej jest propozycja Teatru Dramatycznego ze stolicy Macedonii. Trwająca z przerwą blisko trzy i pół godziny inscenizacja to spektakl pełnoformatowy i polifoniczny, przykład solidnej pracy zespołowej z klarownym przesłaniem i kilkoma ciekawymi pomysłami, co samo w sobie wydaje się, porównując z niektórymi ujawnieniami, wartością.

Dzięki wielu realizacjom filmowym i Festiwalowi Szekspirowskiemu poznaliśmy dziesiątki pomysłów na Hamleta. Dzieje teatralnego bohatera wszech czasów mogą być przyczynkiem do czegokolwiek, ale najsilniej przemawiają, gdy artyści przez Hamleta i "Hamleta" chcą nam przedstawić własną wizję współczesności. Jak wiemy już od pewnego czasu świat zwariował i zmierza nieuchronnie ku (samo)zagładzie biologicznej oraz ostatecznej, bo na poziomie etycznym dno osiągnęliśmy już bardzo dawno. Nasze codzienne hamletyzowanie to raczej gra uników i kompromisów, nie reagujemy na niewłaściwe zachowania, czy po prostu na zło, bo albo mamy kredyty do spłacenia, albo możemy czegoś nie zyskać. Dawne dylematy, choćby popularny niegdyś "być czy mieć", zostały zastąpione głównym zadaniem gatunku: "jak przetrwać ?", a w najambitniejszym, ale bardzo rzadkim przypadku: jak ocalić wartości, może nawet człowieczeństwo ? Realizatorzy z Macedonii podkreślali w wypowiedziach festiwalowych, że ich Hamlet jest człowiekiem czynu, a najsłynniejszy dylemat rozwijają, stawiając pytania nie ontologiczne, ale aksjologiczne. 

Macedoński "Hamlet" zdominowany jest przez postać tytułową, która jest popisem Deyana Liucha. Jego Hamlet kryje się pod maską szaleństwa, by nie zwariować w świecie bez norm i zasad. Wirtuozersko porusza się w krainie absurdu, przejmuje kontrolę nad pozostałymi, choć nie uniknie zagłady, to jest jednak zwycięzcą. Przypominający momentami Włodzimierza Wysockiego aktor wiarygodnie pod względem psychologicznym buduje postać samotnego wojownika, którego orężem jest inteligencja i przebiegłość.

Dejan Projkovski reżyser przedstawienia ze Skopje, poszedł prostą drogą za Szekspirem - nie naprawiał go, nie zmieniał, nie dopisywał. Poznajemy dzieje Hamleta według literackiego porządku, już po wyczerpaniu historii pojawiają się charakterystyczne pojemniki na śmieci i pracownicy firmy "Fortinbrass", którzy sprzątają scenę po krwawym finale. Kilka świeżych pomysłów - największy aplauz uzyskała scena"piaskowa", w której Hamlet za pomocą łyżki częstuje piaskiem swych adwersarzy, kilka scen nieudanych - chyba najbardziej inicjalna, z nieuzasadnioną nagością. Uwagę skupia miecz, który bohaterowi podarowuje duch jego ojca, miecz który służy do smarowania chleba, może być Excaliburem, a w wolnych chwilach jest metronomem.

Warto wspomnieć o innych składnikach prezentacji. Mocnym punktem spektaklu jest kilkupoziomowa i funkcjonalna scenografia Vlado Gjorevskiego z trudem niestety mieszcząca się na zbyt małej scenie Teatru Miejskiego w Gdyni (dzień wcześniej spektakl był grany w lepszych warunkach, czyli na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże w Gdańsku). Ilustracyjna muzyka Gorana Trajkovskiego umiejętnie współtworzy mroczny klimat spektaklu.

Część widzów z rozkoszą wyławiała perły pięknego języka macedońskiego ("princu", "tatko", "bytku"), wszyscy niestety musieli znosić duchotę i swobodne podejście do pracy osoby odpowiedzialnej za napisy, co niestety było smutną regułą na tegorocznym Festiwalu.

Piotr Wyszomirski
www.portkultury.pl
7 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia