Zakochaj się w rozrzutnej Warszawie

Tadeusz Deszkiewicz w Poetry & Paratheatre

Sytuacja polskiej kultury coraz bardziej przeraża. Kryzys jest wytłumaczeniem na wszystkie cięcia budżetowe. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności te cięcia dotyczą głównie tzw. kultury wysokiej.

Mówi się, że to sztuka niszowa, że teatry, filharmonie, opery odwiedza coraz mniej ludzi. Nic bardziej błędnego. Świadczy o tym choćby odzew na apel w sprawie ratowania Warszawskiej Opery Kameralnej. W ciągu zaledwie kilku dni petycję dotyczącą jednej tylko Opery Kameralnej podpisało ponad 4000 osób. Wiele osób podkreślało, że właśnie kulturę wysoką winno się dotować, bo dla niej najtrudniej o sponsorów. Teatr, Opera czy Filharmonia nie mogą występować na stadionach przed kilkudziesięciotysięczną widownią, a jedynie taka liczba odbiorców interesuje komercyjnych sponsorów. Tak więc obowiązek utrzymywania i dotowania tych instytucji spoczywa na Państwie.
Mówi o tym najważniejszy dokument Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w rozdziale I art. 6:
„Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury, będącej źródłem tożsamości narodu polskiego, jego trwania i rozwoju."

Przeczytałem uważnie dramatyczny list ludzi teatru przeciwko degradacji polityki kulturalnej w Polsce. Poza wszystkimi innymi niepodważalnymi argumentami zdumiała mnie informacja o której nie miałem pojęcia, a brzmi ona tak:
„stołeczne teatry miejskie są skrajnie niedofinansowane, brakuje im środków na produkcję i eksploatację przedstawień. W tym roku obcięto im znów dotacje o kolejne 12 procent. Te pieniądze zostały przeniesione do budżetu promocji miasta, który wzrósł prawie dwukrotnie z 35 mln zł w ubiegłym roku do 60 mln zł w obecnym. W tym samym czasie dotacje dla teatrów spadły z 91 milionów do 80 milionów złotych. Prawdziwą promocję zapewniłyby miastu liczące się w Polsce i na świecie teatry artystyczne."
Ta informacja – o ile jest prawdziwa – zbiła mnie z nóg. Przez niemal pięć lat, gdy Prezydentem Stolicy był Lech Kaczyński, byłem dyrektorem Biura Promocji m.st. Warszawy. Przez te lata, roczny budżet promocyjny (łącznie z promocją gospodarczą, a więc np. kosztownymi wyjazdami na targi i konferencje) wynosił niespełna 5 milionów złotych. Gdy Prezydentem Warszawy została Pani Hanna Gronkiewicz-Waltz budżet BPM wzrósł do ponad 20 milionów złotych, ale w najczarniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że może on kiedyś dojść do poziomu 60 000 000 złotych.
Z doświadczenia wiem, ze taka kwota jest przez Biuro Promocji nie do przerobienia. Tak jak każdy urząd Biuro Promocji obowiązuje ustawa o zamówieniach publicznych. Na wydatki ponad 14 tysięcy euro trzeba ogłaszać przetargi. Jak – przy znanych mi obowiązkach Biura Promocji Miasta – wydać takie kwoty? Czy kontroluje to Rada Warszawy? Co na to RIO? Na co wydawane są tak gigantyczne pieniądze?
Wiem, ze to nieelegancko krytykować działania swoich następców, ale minęło już pięć lat. Skoro BPM dysponuje tak wielkim budżetem to mamy potężne źródło dofinansowania instytucji, które są promocyjną wizytówką Warszawy. Przecież dzięki m.in. Warszawskiej Operze Kameralnej stolica Polski (którą opera ma w swojej nazwie) pojawia się od Tokio do Nowego Jorku.
A jakie są efekty promocji Warszawy za 2/3 budżetu stołecznych teatrów. Ja ich nie widzę!.

Tadeusz Deszkiewicz
Niezależne Forum Publicystów
6 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...