Zamilczana tragedia

"Armine, Sister" - reż. Jarosław Fret - Teatr ZAR we Wrocławiu

Na temat "Armine, Sister" nie sposób snuć refleksji wyłącznie w kategoriach artystycznych. To ważny akt przywracania pamięci, hołd składany po stu latach ofiarom ludobójstwa, które po dziś dzień nie zostało rozliczone. W latach 1915-1917 doszło bowiem do planowej eksterminacji, w wyniku której straciło życie setki tysięcy Ormian zamieszkujących tereny imperium osmańskiego.

Spektakl Teatru ZAR nawiązuje do tych tragicznych wydarzeń, budując w przestrzeni teatralnej fugę śmierci, misternie skonstruowaną z pieśni wschodniej Anatolii, w szczególności zaczerpniętych z tradycji ormiańskiego śpiewu modalnego. To odmienny sposób wydobywania głosu, w Polsce nieznany, którego nauka i doskonalenie pochłonęły wiele miesięcy wspólnej pracy i ćwiczeń pod okiem takich nauczycieli jak Aram Kerovpyan, mistrz śpiewu w ormiańskiej katedrze w Paryżu. Materia ta nie była więc dla Teatru ZAR wybiegiem, zasłoną, ale wysokim progiem trudności artystycznych i technicznych, bez taryfy ulgowej. Choć zachwycająca warstwa muzyczna stanowi fundament spektaklu, zgodnie zresztą z filozofią Teatru ZAR, który wiąże z głosem samą istotę przekazu teatralnego, to równorzędne znaczenie mają działania sceniczne. Oprócz

5 kilkumetrowych kolumn, poddawanych podczas przedstawienia dekonstrukcji, ważną funkcję spełnia żelazne łoże tortur, do którego przykuwane są łańcuchami kolejne ofiary. Łomot przewracanego łoża i chrzęst łańcucha, huk wyłamywanych drzwi, (sugerowana) tortura przypalania ciała zapalniczką, fizyczne odkształcenia, jakim artystki poddają swoje ciała - wszystko to składa się na koszmar przemocy, śmierci i zapomnienia. Są tu chwile niezwykłej mocy, kiedy milknie pieśń, zamiera ruch, a sponiewierane kobiety i ich oprawcy tkwią nieruchomo na swoich miejscach. Zapada wówczas cisza, jakiej chyba jeszcze nigdy nie słyszałem w teatrze. Na koniec jedna z ofiarnie legnie na wpół zagrzebana w piasku z krwistym śladem szminki odciśniętym na ustach. Nic więcej już się nie wydarzy. Pozostali artyści wyszli. Jest tylko ona - niemy ślad tragedii. Nie wiadomo, jak to zakończyć. Bo oklasków nie będzie ani tym bardziej wychodzenia do ukłonów. Musi upłynąć trochę czasu, nim pierwsi widzowie w skupieniu zaczną się wymykać z sali.

Tomasz Miłkowski
Przegląd
10 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia