Zanurzeni we krwi

"Makbet" - reż. Leszek Mądzik - 15. Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje Teatralne

W czwarty dzień lubelskiego festiwalu Konfrontacje Teatralne zaproponowany został spektakl "Makbet" w Teatrze im. Juliusza Osterwy. Jego reżyserem jest Leszek Mądzik, twórca Sceny Plastycznej, co czyni ten spektakl o tyle intrygującym, o ile w "rodzimym" teatrze tego słynnego plastyka zazwyczaj nie pada ani jedno słowo. Rodzi się więc pytanie: czy da się pogodzić wymowność obrazu z dialogiem? Odpowiedź uzyskać można jedynie poprzez uczestnictwo w spektaklu

Zaczyna się on jeszcze przed wejściem na widownię – część foyer odgrodzono czarną materią, przez którą przechodziło się na salę. Szlak wiedzie przez sabat czarownic – po obu stronach korytarzyka, w małych kabinach, wiedźmy wypowiadają zaklęcia. Po rozpoczęciu akcji na scenie wjeżdżają na niewielkiej platformie przez główne drzwi, zresztą niejednokrotnie w ciągu przedstawienia. Oczywiście, to od nich Makbet i Banko słyszą niejasne przepowiednie dotyczące przyszłości ich i ojczyzny. O ile drugi z nich stara się do nich zdystansować i przestrzega przed niebezpieczeństwem jakie niosą, w pierwszym rozpalają się iskierki niezdrowej ciekawości. Uzyskanie tytułu tana Cawdoru, co było jedną z wróżb, budzi w nim nadzieję na faktyczne uzyskanie tronu. Stara się zwalczyć pokusę, ale praktycznie od początku widać w nim ambicję i gotowość do osiągnięcia celu bez zważania na przeszkody. Wysyła list do żony, w którym sygnalizuje odmianę ich losu, jednak nie zapowiada jednoznacznie swej ingerencji w przeznaczenie. Gdy przybywa do łoża lady Makbet, namiętność potęguje w nim żądzę władzy. Pozostałości po jego wątpliwościach gasi kobieta. Ich relacja jest w dużej mierze partnerska – oboje są równie zdeterminowani co silni. Gdy przybywa król Dunkan z zamiarem spędzenia nocy w ich zamku, przystępują do realizacji planu. Makbet przez moment waha się, spostrzegając widmo sztyletu, który, ledwie widoczny, pojawia się na scenie. Dopiero po morderstwie, zarówno mężczyznę jak i jego małżonkę, napełnia przerażenie z popełnionej zbrodni. Szczególnie traumatyczne wydaje się być zajście z upitymi strażnikami, którym podrzucają zakrwawione narzędzie zbrodni. Kolejną przeszkodę, Banka, usuwają z mniejszymi skrupułami, posługując się wynajętymi mordercami. Ucieczka jego potomstwa to poważne zagrożenie dla powodzenia misji, dzięki której Makbet zgarnia koronę.  

Wyrzuty sumienia dają o sobie znać: Lady Makbet lunatykuje, próbując wyczyścić wyimaginowaną krew z dłoni, król natomiast podczas uczty widzi ducha swego zamordowanego przyjaciela. Dalsze jego poczynania wydają się być próbą zachowania za wszelką cenę spokoju – broniąc się przed zemstą ludzi wiernych pamięci Dunkana. Przepowiednia traktująca o jego klęsce zawierała warunek – las Birnam musiał się poruszyć. Wydawało się to niemożliwe, jednak stało się – za sprawą żołnierzy angielskich, używających liści i gałęzi jako kamuflażu, las „ożył”. Informacja o tym niesamowitym fakcie zbiegła się ze śmiercią królowej. Makbet, który za sobą ma wiele zbrodni i nic przed sobą, ginie, zgnieciony bramą, najeżoną włóczniami.

Spektakl nie jest łatwy do oglądnięcia. Pozbawiony konwencji, z pociętym tekstem, w którym brakuje tła przemian historycznych w ówczesnej Szkocji, może sprawiać wrażenie chaotycznego. Trzeba jednak pamiętać, że specyfika tego spektaklu czyni plastykę protagonistą, aktor był dopiero deuteragonistą. Wiedząc, że to „Makbet” Shakespeare’a i patrząc na konstruowane obrazy, można byłoby obejść się bez słów. Doskonale widać przejście Makbetów z dystyngowanego małżeństwa na parę morderców. On, w ciemnym płaszczu, ona w jasnej sukni, w zbrodni przyodziewają się w krew – karminowe szaty. Widać samotność mężczyzny. Podczas dialogu wewnętrznego światło na scenie przygasa, znajdujemy się w jego umyśle, gdzie jest mroczno i ciasno. W scenie szaleństwa lady widzimy kobietę-upiora, w białej, zwiewnej sukni, wyciągającej przed siebie ręce, niemal równie jasne, jak szata. Mądzik wykonał dwie czarne ściany, spełniające również funkcje bram, a także scen celkowych, w których grali aktorzy, przez które wchodzili, i gdzie znikali. Dzięki temu można było wielokrotnie budować przestrzeń, grać światłami i konstruować nastrój postaci. Świetnej kreacji lady Makbet (Jolanta Rychłowska) i nieco bledszej, ale także ciekawej Makbeta (w roli Krzysztof Olchawa) towarzyszy nastrojowa muzyka. Mimo ograniczenia słowa, spektakl przemówił donośnym głosem.

Maria Piękoś
Dziennik Teatralny
27 października 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia