Zapis stanu po śmierci matki

Teatr Polski debiutuje jako wydawca

Teatr Polski wydał bowiem niepublikowany (bo nieprzetłumaczony) do tej pory w naszym kraju "Dziennik żałobny" Barthesa i zapowiada, że to początek ambitnej działalności nowej oficyny.

Roland Barthes. Krytyk literacki, pisarz, strukturalista, teoretyk semiologii, czyli nauki o znaczeniu znaków i systemów, jakie tworzą. Słowem, intelektualista. Wybitny. Ale też człowiek wrażliwy. I syn.

"W mojej przeszłości najbardziej fascynuje mnie dzieciństwo; to właśnie ono - i tylko ono - kiedy spoglądam wstecz - sprawia, że nie żałuję czasu minionego"- pisał słynny Francuz w swoich wspomnieniach.

Nieprzypadkowo: Barthes, który urodził się w 1915 roku, był dzieckiem wychowywanym tylko przez matkę. Ojca, który zmarł podczas bitwy morskiej na Morzu Północnym w czasie I wojny światowej, nie znał. Matka więc wypełniała cały jego mikrokosmos, umiejętnie kierując zainteresowaniami syna, w czasie gdy człowiek buduje się na całe dorosłe życie.

W 1977 roku Roland Barthes objął katedrę semiologii w College de France w Paryżu. Sukces miał jednak bardzo gorzki smak - w tym samym roku zmarła jego matka. I to ona jest wielką nieobecną dziennika, który Barthes prowadził od 26 października 1977 do 15 września 1979 roku.

Zapis żałoby, takiej z samego dna siebie, niewypowiadanej na głos, ale niemo zapisywanej na papierze - trudno o coś bardziej intymnego. Notki są jak haiku, czasem jednozdaniowe, jak muśnięcie pędzla na jasnym papierze, jak rysa na gładkiej ścianie. 18 sierpnia 1978 roku Barthes zanotował: "W pokoju, w miejscu, gdzie leżała chora, gdzie umarła i gdzie mieszkam teraz ja, na ścianie, do której przylegało wezgłowie łóżka, powiesiłem ikonę - nie z powodu wiary- i zawsze kładę tam kwiaty na stole. Właśnie przestałem chcieć podróżować, bym mógł być tutaj, by kwiaty już nigdy nie zwiędły".

Blizna po matce goi się bardzo szybko. Kikut pępowiny, odpowiednio zaopatrzony, odpada już po kilku dniach, a jedynym śladem fizycznej więzi matki i dziecka jest jego pępek. Ale metafizyczna pępowina łącząca Barthesa i jego matkę nigdy nie została przecięta. Trwała, pulsując swoim rytmem, aż do śmierci tej, która dała mu życie. Matka w "Dzienniku" jest jak Wielka Bogini- Wielka Nieobecna, a niezagojona blizna, powoli krzepnąca po brzegach, wciąż jest żywo czerwona w środku.

Trudno jest recenzować taki zapis z samego dna intymności. To tak, jakbyśmy nagle weszli zabłoconymi buciorami do czystej pościeli. Ale przecież niezależnie od kontekstu osobistego jest też literatura będąca jego dzieckiem. Poruszająca.

Redaktorem prowadzącym debiutanckiego dziecka wydawnictwa TP jest Anna Wojciechowska, naukowym - Krzysztof Matuszewski, autorką projektu książki Natalia Kabanow, a tłumaczenia "Dziennika żałobnego" podjął się Kajetan Maria Jaksender.

Katarzyna Kaczorowska
POLSKA Gazeta Wrocławska
13 lipca 2013
Książki
Dziennik Żałobny

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...