Zapowiada się festiwal

11. Festiwal Teatralny TEATROMANIA w Bytomiu

Brak mi superlatyw na program tegorocznej Teatromanii. Wprawdzie kilka lat temu "zapeszyłam", ale z lękiem i wahaniem powtarzam ówczesną życzenio-przepowiednię: Tylko tak dalej, a Teatromania przestanie być festiwalem regionalnym, a stanie się imprezą liczącą się w Polsce.

Zamysł repertuarowy jest jasny – obok najważniejszych polskich teatrów alternatywnych pojawiają się ciekawe zespoły dostrzeżone i docenione na festiwalach w Edynburgu i Dublinie. „Obowiązkowa” obecność Akademii Ruchu czy Strefy Ciszy z „Nauką latania” jest więc oczywistością, a pojawienie się rozchwytywanego Teatru Pieśń Kozła – doskonałym prezentem dla śląskiej publiczności. „Macbeth” tej grupy to świadectwo jej fenomenalnego rozwoju i owoc badań nad muzycznością szekspirowskiej poezji.

Prawdopodobnie najciekawszy teatralny projekt – „Etiquette” (>>> strona projektu) – odbędzie się w herbaciarni Fanaberia. Tam usadzeni przy stolikach widzowie otrzymają dźwiękowe instrukcje przygotowane przez teatr Rotozaza, dzięki którym każdy stworzy własny, niepowtarzalny spektakl. Brzmi to może przewrotnie, lecz zawodowa ciekawość już każe mi się zastanawiać, jaką metodą pisać recenzję z tego rodzaju przedstawienia.

Bardzo kusząco wygląda propozycja Junk Ensemble Dance Theatre Jessici i Megan Kennedy. Te młode tancerki opowiadają o swoich lękach i zagubieniu środkami prostymi, lecz precyzyjnymi i na tyle ostro, by na chwilę się zawahać, zanim nazwie się ten teatr „dziewczęcym”.

Precyzja to także klucz do twórczości teatru Familie Flöz. Świetni mimowie w gumowych maskach z przekąsem opowiadają o sprawach podstawowych – o przemijaniu, samotności, drobnych radościach. Do Bytomia przyjadą z „Teatro Delusio”, którym opowiadają o sztuce. Niczym w farsie „Czego nie widać” każą nam zajrzeć za kulisy i dowiedzieć się, ile krwi, potu i piękna jest w szwach spinających każdą teatralną iluzję.

Andrew Dawson jest tancerzem, aktorem, performerem i... modelem rąk. Jego ręce „zagrały” między innymi w reklamach Siemensa i McDonald’s. Jednak uznanie przyniósł mu bardzo osobisty spektakl „Absence And Presence”, w którym dokonuje wiwisekcji swojej relacji ze zmarłym 14 lat temu ojcem. O bolesności i dojrzałości tego przedstawienia najlepiej świadczy fakt, że widzom nie zapada w pamięć pełne nonszalancji zdanie „Mój syn Andrew robi coś w teatrze”, lecz to, które najlepiej podsumowuje ekstremalną samotność, na jaką może się skazać człowiek: „W 1985 roku umarłem. Przez 10 dni moje ciało leżało przez nikogo nie znalezione...”. Nie jest to fikcja. Zwłoki ojca Dawsona znaleziono dopiero po 10 dniach od zgonu.

Warto jeszcze wspomnieć o spektaklu „Shi-Zen, 7 Bowls” – połączeniu żywiołowego stylu brazylijskiej grupy Lume Teatro z tańcem butoh Tadashi Endo; „Osaczonych” Teatru im. Jaracza z Łodzi, czyli szkicu spustoszenia, jakie w rosyjskiej świadomości wywołuje wojna z Czeczenią, a także o „Płaczkach” oraz „Małej śmierci” fascynującego czeskiego teatru Skutr.

Powtarzam: zapowiada się festiwal, jakiego nie powstydziłoby się żadne duże miasto. Trzymam kciuki, aby po tym tłustym roku nie nastąpiła kryzysowa posucha. 

Pola Sobaś-Mikołajczyk
Ultramaryna
20 maja 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...