Zastrzyki z książek

rozmowa z Wiktorem Jerofiejewem

Dostojewski, Kafka, Conrad, Witkacy prowokują samym swoim składem myślenia, wielki artysta ma nowatorstwo we krwi. Władza autorytarna tego nie lubi, bo chciałaby wszystko przewidzieć i zaplanować po swojej myśli - mówi rosyjski pisarz Wiktor Jerofiejew.

Anna Żebrowska: Polska szkoła bez Gombrowicza i Kafki - tak sobie wymyślił minister edukacji Roman Giertych... 

Wiktor Jerofiejew*: Słucham o pomysłach waszego MEN jak bajki o mieście Głupowie z satyry Sałtykowa-Szczedrina. W cywilizowanej Polsce usuwa się z kanonu lektur szkolnych Kafkę i Dostojewskiego?

Jesteś nie na bieżąco, "Zbrodnię i karę" znowu dopisano do lektur. Minister kultury ujął się też za Witkacym i Gombrowiczem. 

- Brawo! A co z Kafką?

Może pesymizm Kafki jest niebezpieczny dla nieokrzepłych dusz? 

- Każda prawdziwa kultura jest niebezpieczna, bo jest prowokacją. Czechow, notabene, był nie mniejszym pesymistą niż Kafka. Ale sztuka prowokacyjna jest czymś w rodzaju szczepionki. Kiedy czytamy Kafkę i Czechowa, to tak, jakbyśmy brali zastrzyk przeciwko ospie lub zapaleniu opon mózgowych. Bez szczepionki prawdziwej kultury jesteśmy znacznie bardziej podatni na bakterie i choroby. 

Jakie choroby? 

- Jeśli ludzie nie rozumieją procesów, jakie zachodzą we współczesności (o tym mówi wielka literatura), nie mogą na nie adekwatnie reagować. Społeczeństwo niesprawne intelektualne jest apatyczne, bierne, uboższe i jest na garnuszku państwa. Szkoła jest miejscem, gdzie powinno się uczyć, co to jest prowokacja artystyczna, jaką rolę pełni kpina, że szyderstwo nie równa się oszczerstwu, czasem jest przejawem gorącego patriotyzmu. Jeśli młody człowiek nie przetrawi intelektualnie wielkiej literatury, będzie jak Piętaszek z powieści "Robinson Cruzoe", który może żyć tylko jako dziki człowiek na bezludnej wyspie. Wyrośnie na bezbronnego, którego wykorzysta byle cwaniak. Aż śmieszne, że trzeba czasem tłumaczyć takie elementarne rzeczy. 

W wyobrażeniu części naszych polityków Europa nie jest wzorem do naśladowania, to Polska winna świecić przykładem rozwiązłej, liberalnej Europie. Polska bez Kafki, Conrada, z warunkowym Dostojewskim 

- Na szczęście takie zakazy są nieskuteczne. Nie można zbudować zasieków kolczastych i wsadzić literatury do obozu koncentracyjnego. Najlepszym tego przykładem jest Rosja. Cała historia naszej kultury wyrosła na represjach i zapisach cenzuralnych. Filozofa Czaadajewa zamknięto w domu wariatów, jego dzieło było na indeksie co najmniej sto lat. Nie drukowano buntowniczych utworów Puszkina i traktatów filozoficznych Tołstoja. Na indeksie były "Wybrane miejsca z korespondencji z przyjaciółmi" Gogola. 

W Związku Radzieckim pisarzy po prostu mordowano. 

- Mimo to wiersze Mandelsztama, Cwietajewej, Oberiutów przepisywano od ręki, uczono się ich na pamięć. Tak samo Jesienina ogłoszonego piewcą Rosji pijackiej, anarchistycznej. "Doktor Żywego" Pasternaka docierał do ZSRR w wydaniach zachodnich, podobnie jak Sołżenicyn. Kiedy byłem na studiach, o filozofii zakazanego Dostojewskiego wspominano tylko po to, by go oskarżyć o grzebanie w nieczystościach duszy ludzkiej i przypiąć łatkę dekadenta. A jednak świetnie znaliśmy klasyków.

Wypromowano dziesiątki utworów ideologicznie słusznych. Za Breżniewa dyżurnym klasykiem był Gieorgij Markow. 

- Grafoman, która kierował związkiem pisarzy i wygłaszał ideologiczne bzdety na zebraniach. Ale minęło 20 lat, nikt nie pamięta Markowa, miliony egzemplarzy jego sag syberyjskich poszły na makulaturę. Nikt też nie czyta ksiąg Breżniewa, choć były lekturą obowiązkową, pisano o nich prace dyplomowe i doktoraty.

Ale na ogromnej radzieckiej literaturze umoralniającej wychowywały się pokolenia uczniów. 

- Nie była to literatura dobroduszna, lecz pisana językiem nienawiści do wszystkiego, co wykraczało poza normy ojczystego totalitaryzmu. Coś chwalono, czegoś nienawidzono, ale humanizmem tam nie pachniało. Nieprzypadkowo w użyciu było określenie "humanizm socjalistyczny". Wzorem dla dzieci był Pawlik Morozow, który doniósł na ojca. "Jeśli wróg się nie poddaje, należy go zniszczyć" - głosił klasyk Maksym Gorki. W milionach egzemplarzy wydawano wiersze Siergieja Michałkowa o "wujku Stiopie", radzieckim milicjancie, a to faszystowska literatura. 

W ubiegłym roku w republice Komi zdjęto spektakl Puszkinowskiej "Bajki o popie i jego parobku Jołopie". Żądała tego miejscowa władza cerkiewna. 

- Cerkwi nigdy nie podobała się bajka Puszkina, w której pop jest obiektem szyderstwa. Ale przypadek z Komi to kuriozalna sprawa. Cokolwiek mówić o współczesnej Rosji, literatura i kultura rozwijają się bez nakazów i zakazów odgórnych. Literatura jest wyspą wolności i na takiej wyspie nie można niczego zakazać. Nie zmienia to faktu, że w epoce radzieckiej zabełtano w głowach kilkunastu pokoleniom. Rezultatem jest anomia społeczna, stan permanentnego zagubienia i niemal religijna wiara w każdą władzę w Rosji. Gros Rosjan uważa, że przyjdzie dobry pan i wszystko za nich zrobi, powie im, jak mają żyć.

Nie wiem, czy można wierzyć w to, co mówisz. Część krytyków rosyjskich uważa, że jesteś pornografem i kosmopolitą.

- Ale na uniwersytetach moje utwory są wśród lektur obowiązkowych. Zetknąłem się nawet ze studentami, którzy mnie nienawidzą, bo oblali z nich egzamin. W programie szkoły średniej jest moje opowiadanie "Kalosze", bardzo prowokacyjne. Istotą prowokacji literackiej jest zawsze niezgodą na rzeczywistość zastaną, a nie chęć wywołania skandalu. Dostojewski, Kafka, Conrad, Witkacy prowokują samym swoim składem myślenia, wielki artysta ma nowatorstwo we krwi. Władza autorytarna tego nie lubi, bo chciałaby wszystko przewidzieć i zaplanować po swojej myśli.

Czy jako pisarz i ojciec uważasz literaturę umoralniającej za pożyteczną? Trzeba dzieciom podsuwać literaturę bez opisów okrucieństw, świństw, seksu? 

- Dobrze, że dzieci znają literaturę, która odróżnia dobre uczynki od złych, budzi wiarę w ideały wyższe. Ale pamiętajmy, że te same dzieci pilnie obserwują, jak ojciec traktuje matkę, oglądają mordobicia w telewizji i brutalność na ulicach. Wychowywanie do ideału nie ma sensu, trzeba wychowywać do życia. Mojemu synowi nie podsuwałem żadnych książek, czytał to, co sam wziął z półki. Córce także niczego nie będę zakazywał.

Pozwolisz jej czytać homoseksualną literaturę Kuzmina? 

- Nie ma literatury homoseksualnej, heteroseksualnej, katolickiej i komunistycznej. Jest literatura i jest drukowane łajno. Prawdziwą literaturę może napisać zabójca jak François Villon, mizantrop jak Lermontow, hazardzista jak Dostojewski albo morfinista, jakim swego czasu był Bułhakow. Głęboko moralne książki pisali ateiści i katolicy, wszystko zależy od talentu. Jeśli pisarz ma talent, przekroczy granice ideologii, którą wyznaje jako człowiek. Impuls artystyczny jest silniejszy od uprzedzeń politycznych.

Jaką lekturę poradziłbyś naszemu ministrowi edukacji? 

- Adama Mickiewicza, który udowodnił, że można być patriotą i krytykiem wad narodowych. Dobry pisarz chętnie krytykuje własne podwórko, bo chciałby, żeby je przynajmniej pozamiatano. Panie ministrze, proszę zacząć od Mickiewicza, z czasem dojdzie pan do zrozumienia Conrada, może nawet Kafki.

*Wiktor Jerofiejew 

ur. w 1947 r w rodzinie zawodowego dyplomaty, ukończył filologię na Uniwersytecie Moskiewskim, obronił pracę doktorską "Dostojewski i francuski egzystencjalizm". Pomysłodawca i współredaktor dysydenckiego almanachu "Metropol" (1979, wydanie rosyjskie 1989). W 1990 r. jego pierwsza powieść "Rosyjska piękność" stała się światowym bestsellerem, przetłumaczono ją na 27 języków. Od 1992 r. furorę robi opera "Życie z idiotą" (muzyka Alfreda Schnittke, libretto Jerofiejewa). Mówi po polsku, jego pierwsza żona była Polką.

Anna Żebrowska
Gazeta Wyborcza
13 czerwca 2007

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia