Zatrute fluidy

"Nancy. Wywiad" - reż: Claude Bardouil - Nowy Teatr w Warszawie

Kilka stuleci temu niejaki Franz Anton Mesmer ukuł pseudonaukową teorię, nazwaną od jego imienia mesmeryzmem. Opiera się ona na założeniu, że wszystkie organizmy emitują specyficzną duchową energię.

Za kształt interakcji międzyludzkich, w tym osławiony "magnetyzm serca" (tak, również Fredro inspirował się Mesmerem) odpowiadać miał proces przenikania się indywidualnych fluidów. Co prawda teoria dawno przesiąkła zapachem naftaliny, jednak, abstrahując od rozważań nad jej naukową zasadnością, wyposaża odbiorcę teatru tańca w środki do opisu wzajemnego oddziaływania ciał na scenie. Odkurzywszy terminologię Mesmera, można stwierdzić, że ciała dwojga wykonawców - Claude\'a Bardouila (również reżysera i choreografa spektaklu) oraz Magdaleny Popławskiej - emanują chorobliwym, zatrutym wręcz fluidem. "Nancy. Wywiad" nie jest ckliwą opowiastką o enklawie dwojga kochanków żyjących od początku do końca w harmonijnej symbiozie. Przeciwnie - to obraz toksycznego związku, zamkniętego obiegu, w którym partnerzy nieustannie odbierają sobie tlen. 

Zapowiedzi sugerują, że spektakl Bardouila będzie wariacją na temat romansu basisty Sex Pistols, Sida Viciousa oraz Nancy Spungen. Już sama historia związku dostarcza dostatecznie dużo materiału na skrojenie efektownego scenariusza, choćby filmu pełnometrażowego. Jest więc zespół, który z londyńskiego undergroundu przeniknął do krwiobiegu kultury popularnej. Mamy też niestroniącego od używek Viciousa (najbardziej eufemistyczne wyrażenie, na jakie można się zdobyć) oraz Nancy, dopełniającą wizerunek zespołu jako niepokorna groupie. Historię uzupełnia tragiczny finał - odnalezienie w hotelowej łazience ciała zasztyletowanej Spungen wyprzedza zaledwie o kilka miesięcy śmierć Viciousa.


Projekt Bardouila nie bazuje na sensacyjnych wątkach ani pikanterii anegdot o półlegendarnych ekscesach. Nie jest również hagiografią punkowych rebeliantów (celebrytów punka?), nie rzuca nowego światła na to, co wiemy z różnych przekazów. Bardouil unika opowiadania własnej wersji historii, wystrzega się też pokusy dokumentnego prześwietlenia alkowy ku zaspokojeniu ciekawości "jak to wygląda u wywrotowców". Francuski choreograf sięga głębiej - kreuje atmosferę osaczenia i wzajemnego wyniszczenia, które staje się udziałem dwójki uzależnionych od swojej bliskości ludzi.

Widowisko ma miejsce w jednej z sal Narodowej Galerii Sztuki Zachęta. Muzykę wykonują na żywo Paweł Andryszczyk i Adam Walicki. Twórcami scenografii są Nicolas Grospierre oraz Olga Mokrzycka- Grospierre - dominantę stanowią ekrany wyświetlające rejestrowane na żywo ciała Bardouila i Popławskiej. Gwałtowne zbliżenia i zamierzona słaba jakość nagrania połączona z archiwalnymi migawkami z koncertów nadają materiałowi surowości a\'la found footage. Funkcją ekranów jest przede wszystkim ukazanie ruchu z każdej możliwej strony. Najbardziej uderza jednak ograniczoność przestrzeni. Sid i Nancy raz po raz zbliżają się do odcinających drogę wyjścia ścian i luster, opierają się o nie, badają fakturę, mocują się z niewzruszoną materią. Wszystko przypuszczalnie dzieje się w pokoju hotelowym, miejscu odosobnienia, w którym dwójka wichrzycielskich banitów odnajduje azyl po opuszczeniu granic uładzonego świata. 

Ruch sceniczny wyraża zmienność stosunków między kochankami - fascynacja i "zwierzęcy magnetyzm" stopniowo przechodzą w pożądanie, a następnie - w zaborczość. Wyraźne jest obopólne dążenie do dominacji. Zaanektowanie ciała partnera nie wynika jedynie z perwersyjnej chęci sprawowania absolutnej władzy. Jest raczej próbą całkowitego wchłonięcia ukochanej osoby. Niektóre sekwencje ruchu wyglądają brutalnie - przykładowo, Sid chwyta bezwładną Nancy i kilkukrotnie uderza nią o ścianę. Oprócz apodyktycznej chęci zawłaszczenia ciała jest w tym akcie coś, co prawda wykrzywionego, z wyznania miłości.

 Złączeni w miłosnym uścisku, kochankowie wierzgają, oddalają się i gwałtownie zderzają - jak elektrony. Na styku ich ciał wytwarzają się pozornie żywotne fluidy. To, co z początku wydaje się świadczyć o witalności wygenerowanej energii, okazuje się być podskórnym wprowadzaniem trucizny. Nie istnieje nic poza diadycznym związkiem; para odcina się od wszelkich zewnętrznych wpływów. Vicious i Spungen tworzą szczelny światek, poddając się terrorowi bliskości. Jest w tym coś z upojenia życiem na krawędzi. Odurzenie cielesnością połączone z narkotykowym transem wywołuje czasowy stan wyłączenia ze świata. W delirycznym stanie topnieją wszystkie lęki, zmartwienia, słabnie poczucie wyobcowania. Nie bez znaczenia jest też urzeczenie punkowym antyestetyzmem. Przygarbiony Sid jakby od niechcenia odgarnia przydługą grzywkę z czoła. Nancy wyrzuca w powietrze odziane w podarte kabaretki nogi bądź nieskładnie włóczy się po scenie, stawiając pod dziwnym kątem stopy w za dużych butach. W ostentacyjnej niechlujności odzieży, fizycznym rozmamłaniu (za kostiumy odpowiada Aleksandra Laska) odbija się fascynacja brudem, anarchią, nieskrępowaną konwenansem wolnością. 

 Przy całej różnorodności choreograficznej dużym błędem byłoby sprowadzenie scenicznej chemii wyłącznie do destruktywnej psychicznej intoksykacji. W pewnym momencie Sid i Nancy odnajdują rytm swoich ciał. Z wyczuciem powtarzają swoje ruchy. Połączeni w miłosnym uścisku, zaplątani w nogawki spodni przypominają splecione helisy DNA. W tej chwili wyglądają jak dwa ciała wyrastające z jednego pnia. Obraz idealnej harmonii usuwa w niepamięć niedawny chaos skłębionych ciał. Dwoje kochanków stapia się w idealną jednię, stając się bezcielesnym tworem; kategorie płciowości tracą na znaczeniu. Podobny obraz otwiera spektakl - Popławska i Bardouil, odziani w identyczne spodnie i bluzy z kapturem, wykonują podobny układ. Ów opętańczy taniec nie ma jednak nic wspólnego z późniejszym harmonijnym zespoleniem. 

Tytułowy wywiad ma miejsce pod koniec spektaklu. Nancy opuszcza sferę prywatną, by z niezachwianą pewnością siebie wkroczyć w sferę medialną. Owo przejście wiąże się z koniecznością zaadaptowania wizerunku na użytek publiczny. Na ekranie widoczny jest proces trefienia fryzury Spungen i nakładania agresywnego makijażu. Chyba po raz pierwszy kobieta zauważa obecność kamery- wystawia więc zaczepnie język, stroi miny, wykrzywia twarz. Spontaniczne miłosne igraszki w mgnieniu oka ustępują miejsca spontaniczności pozornej, będącej w istocie wystudiowaną grą. Ucharakteryzowana Nancy przechadza się po scenie, zwraca co raz do publiczności. Wskazuje na obrożę nabijaną ćwiekami z pytaniem: "Do you like my necklace?". Niestety, upojenie medialną kreacją zdaje się słabnąć z każdą chwilą. Próba skontaktowania się ze światem kończy się fiaskiem. 

Jedyną możliwość porozumienia przynosi związek z ukochanym partnerem. Paradoksalnie, wywiad zawodzi jako środek do poznania prawdy o osobie. Od słów więcej znaczy potencja zawarta w ciele, wzbudzana przez akt zbliżenia z pożądaną osobą. Burzliwy związek Sida i Nancy może i był toksyczny, destruktywny, oparty na wampirycznej wręcz absorpcji sił życiowych- ale nie należy zapominać, że wyrastał jeśli nie z prawdziwej miłości, to z prawdziwego pożądania. Zmysłowe zespolenie dwójki zagubionych w świecie indywiduów być może jest jedyną szczerą formą kontaktu w fasadowym świecie medialnej pozy.

Agata Tomasiewicz
Teatr dla Was
8 maja 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia