Zbigniew Rybka o 40-leciu radomskiej sceny

Rozmowa ze Zbigniewem Rybką

Nie, na pewno nie. To, co robimy i to, jaki odzew wywołuje nasza praca, nie ma nic wspólnego z przysłowiową walką z wiatrakami. Mamy wspaniałą publiczność, która chętnie nas odwiedza. Często otrzymujemy od naszych Widzów słowa uznania, sympatii, zachęty do podejmowania dalszego wysiłku. My razem, my w teatrze i my na widowni, tworzymy Teatr Powszechny.


Jubileusz 40-lecia powstania Teatru Powszechnego imienia Jana Kochanowskiego w Radomiu. O wszystkich tych latach ze Zbigniewem Rybką, obecnym dyrektorem radomskiej sceny rozmawia Barbara Koś z portalu echadnia.eu.

Barbara Koś: 29 grudnia 1977 roku wystawiono w Radomiu pierwsze samodzielnie zrealizowane przedstawienie „Zemstę" Aleksandra Fredry w reżyserii Aleksandra Berlina. „Przedstawienie dodało wiary, że teatr naprawdę może w Radomiu zaistnieć" pisano. I istnieje, dzięki Bogu, 40 lat. 40 lat dla teatru to dużo?

No właśnie: 40 lat to dużo czy mało? Wszystko zależy od tego, jak oceniamy to, co się w tym czasie wydarzyło. W Radomiu wydarzyło się bardzo dużo. Jest w Polsce wiele starszych scen niż radomska, ale bardzo nieliczne z nich mogą pochwalić się taką intrygującą historią i bogatym dorobkiem jak nasza. Spójrzmy na dzieło Zygmunta Wojdana, który od podstaw dosłownie stworzył teatr. I nie myślę tu o budynku teatralnym choć przez wiele, o wiele za dużo lat, doglądał jego remontu. Myślę o tym, że zebrał aktorów, zbudował zespół, repertuar i... widownię, która jest nieodzowną częścią każdego teatru. Spójrzmy na dyrekcję Wojciecha Kępczyńskiego, który pracując z rozmachem i bez jakichkolwiek kompleksów, doprowadził w Radomiu do pierwszych w Polsce premier spektakli musicalowych, który powołał do życia do dziś istniejący Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski. Popatrzmy na dorobek Linasa Ziskauskasa, który zdecydowanie porzucił rozmach swojego poprzednika i skupił się na teatrze i dramacie opartym na surowych zasadach warsztatu aktorskiego, reżyserskiego i inscenizacyjnego. Doceńmy dorobek Adama Sroki, który jako jeden z pierwszych w Polsce tyle uwagi i serca poświęcił dramatowi i teatrowi współczesnemu. Jaki miał wpływ na zainteresowanie współczesną polską dramaturgią?Jeśli weźmiemy to wszystko pod uwagę, wydaje się, że 40 lat to jednak całkiem sporo...

A osoby, które tworzyły radomską scenę?

O, jest ich bardzo wiele... Dziesiątki, może setki aktorów, pracowników technicznych, pracowników obsługi, administracji, którzy przez te wszystkie lata przewinęli się przez naszą scenę, biura, pracownie, zaplecze i dyrektorskie gabinety. Nie sposób ich wszystkich wymienić. Wielu z nich pamiętamy z nazwiska, z wykonanych ról, zrealizowanych scenografii, reżyserii... Wielu z nich, pomimo tego, że ich praca realnie wpłynęła to, że ci zapamiętani przez nas mogli osiągnąć sukces, przepadło gdzieś w niepamięci. Czasem pamiętamy o kimś, bo jest bohaterem anegdoty (których pełno w naszym środowisku) albo zrobił coś niekoniecznie szlachetnego i wielkiego. Taka niestety jest ludzka pamięć.

Jeśli cegły radomskiego teatru dobudowywali kolejno: Zygmunt Wojdan, Wojciech Kępczyński, Linas Zaikauskas i Adam Sroka, a teraz muruje Zbigniew Rybka, który już niemal dziesięć lat pcha naprzód radomską scenę. Czy w swojej pracy przejął pan coś po poprzednikach?

Bardzo szanuję dorobek wszystkich moich poprzedników. Każdy z nich dołożył swoją własną „cegiełkę" w tę budowlę, zwaną Teatrem Powszechnym. Próba wyjęcia którejś z nich jest niemożliwa, bo jest fałszowaniem przeszłości. Zarówno ja, jak i cały zespół radomskiego teatru, mniej lub bardziej świadomie, czerpiemy z dorobku poprzedników, staramy się tworzyć teatr, korzystając z ich doświadczeń: teatr zróżnicowany w formie, różnorodny poprzez dobór repertuaru, temperament, ale zawsze otwarty na widzów. Jesteśmy kontynuatorami pracy aktorów, dyrekcji i wszystkich byłych pracowników naszej sceny.

40 lat swojego istnienia teatr podkreśli jutro premierą musicalu „Człowiek z La Manchy". Czy pana zdaniem szerzenie sztuki poprzez teatr to walka z wiatrakami? A może tylko w radomskim Teatrze Powszechnym?

Nie, na pewno nie. To, co robimy i to, jaki odzew wywołuje nasza praca, nie ma nic wspólnego z przysłowiową walką z wiatrakami. Mamy wspaniałą publiczność, która chętnie nas odwiedza. Często otrzymujemy od naszych Widzów słowa uznania, sympatii, zachęty do podejmowania dalszego wysiłku. My razem, my w teatrze i my na widowni, tworzymy Teatr Powszechny.

A musical? Dlaczego na jubileusz wybrał pan ten gatunek teatru?

To jest właśnie jeden ze sposobów czerpania z dorobku naszego teatru. Poza tym chcieliśmy, żeby nasz jubileusz był ważnym wydarzeniem w życiu naszego teatru i naszego Miasta. Takim, o którym będziemy pamiętali jeszcze wiele lat później... Myślę, że nasze Miasto i nasi Widzowie zasługują na tak godną oprawę święta swojej sceny.

To będzie także musical totalny: 300 kostiumów, wielka orkiestra i tak dalej...

To będzie, a mam nadzieję, że Państwo to potwierdzicie po obejrzeniu spektaklu, wydarzenie artystyczne, które da satysfakcję naszej wymagającej widowni.

Premierze towarzyszyć będzie publikacja Anny Kulpy, kierownika literackiego teatru: „Marzyć znaczy tworzyć... Teatr Powszechny im. J. Kochanowskiego w Radomiu". To pierwsza gruntowna monografia radomskiej sceny. Udana?

Zdaniem recenzentów tej pracy (jest to doktorat pani Kulpy), książka jest dziełem znakomicie udokumentowanym, w którym autorka stroni od łatwych ocen i uproszczeń, pisana jest żywym językiem, zawiera wiele fotografii. Moim zdaniem tak, to udana publikacja.

Gdyby tak na koniec pokusić się o refleksję: co było w ciągu tych 40 lat dobrego w radomskim teatrze, a co nie wyszło, mimo najlepszych chęci?

Myślę, że odpowiedzi na tak postawione pytanie nie jest w stanie udzielić ktoś, kto jak ja tkwi w tym teatrze po uszy. Na wszystko, co się tu dzieje, patrzę z bliska. Od środka. A jeśli miałbym wypowiadać się o działalności moich poprzedników, to czy mógłbym uchronić się przed zbyt mocnym subiektywizmem własnego spojrzenia? Poza tym wydaje mi się, że ocenianie poprzedników nie jest zbyt etycznym zajęciem. Nas wszystkich oceni „historia". Zresztą czy odpowiedź na tak postawione pytanie może mieć dla nas jakieś znaczenie? Czy mogłaby pomóc nam „naprawić" przeszłość? Ze swojego doświadczenia z pewnością mogę powiedzieć, że teatr w Radomiu to generalnie bardzo dobre miejsce na ziemi, zdecydowanie jasny punkt. Ma znakomity zespół aktorów, świetną widownię, możliwości działania.

Co jeszcze zobaczymy w tym jubileuszowym sezonie?

Nasze najbliższe spektakle to: „Z drugiej strony", „Czerwony Kapturek" oraz „Najdroższy".

___

Zbigniew Rybka. Ma 62 lata. Od 2008 dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Powszechnego imienia Jana Kochanowskiego w Radomiu. Od 2014 roku doktor sztuk teatralnych ( Szkoła Filmowa, Łódź ). Studiował w Instytucie Filologii Polskiej (teatrologia) Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie w latach 1975-1979. Magisterium z teatrologii zdobył w Krakowie w 1979 roku. Reżyser, autor licznych publikacji i wystaw.

Barbara Koś
www.echodnia.eu
14 października 2017
Portrety
Zbigniew Rybka

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...