Zbliża się koniec Ziemi

"Obiecana Ziemia Obiecana" - reż. Katarzyna Raduszyńska - Polski Teatr Tańca w Poznaniu

W ramach "Roku Wyklętych" Polski Teatr Tańca zaprasza na spektakl "Obiecana Ziemia Obiecana". Czym jest to wyklęcie? Można na nie patrzeć z różnych perspektyw: wyklinających i wyklinanych. A wyklęte może być dzisiaj wszystko.

Polski Teatr Tańca postawił sobie wyjątkowo trudne zadanie programowe: stworzyć teatr tańca, formę, która dzisiaj już nieco trąci myszką (bo jest zbyt teatralna, zbyt ilustracyjna w kontekście współczesnych poszukiwań i projektów tanecznych), a jednocześnie wpisać ją we współczesne dyskursy, toczące się debaty, istotne społecznie tematy.

RYZYKOWANIE I NA CZASIE

Nie chodzi jedynie o estetyczną przyjemność kreowania wyrafinowanych obrazów scenicznych czy dążenie do ruchowej perfekcji - raczej o stworzenie dzieła, które za pomocą tańca będzie w stanie opowiedzieć o czymś ważnym.

Takie działanie niesie ze sobą ryzyko porażki, jak każdy eksperyment. Imponująca jest jednak konsekwencja, z jaką Iwona Pasińska tworzy program poznańskiej instytucji, zapraszając do współpracy reżyserów teatralnych i proponując spektakle luźno ze sobą powiązane w ramach koncepcji "roków". Był "Rok Guślarzy", "Rok Bogów", obecnie trwa "Rok Wyklętych".

Czym owo wyklęcie właściwie jest? Trudno powiedzieć, bo można, jak piszą organizatorzy, patrzeć na to zjawisko z różnych perspektyw: wyklinających i wyklinanych. Jak się dobrze zastanowić, wyklęte może być dzisiaj wszystko.

Katarzyna Raduszyńska (scenariusz i reżyseria) oraz Artur Bieńkowski (choreografia) opowiedzieli o wyklętej planecie, czyli Ziemi. Wyklętej przez ludzi ją zamieszkujących. Temat, w obliczu kryzysu ekologicznego, bardzo na czasie.

Wiadomo, że działalność człowieka niszczy bioróżnorodność, codziennie wymierają kolejne gatunki fauny i flory. Zagrożony jest także homo sapiens, który podcina gałąź, na której siedzi.

CO/KTO DOMINUJE?

Twórcy "Obiecanej Ziemi Obiecanej" opowiadają więc historię planety, jednak interesuje ich przede wszystkim człowiek. To chyba podstawowy problem tego spektaklu - w pewnym momencie historia ludzkości i historia Ziemi stanowią jedno i to samo. A przecież niekoniecznie tak jest.

Nie znam dokładnych badań, ale przecież gdyby rasa ludzka wyginęła, to jakieś życie na Ziemi by jeszcze zostało, a natura podobno byłaby w stanie w pewnym zakresie się odbudować. Twórcy spektaklu jednak zacierają w finale różnice między człowiekiem a resztą świata, która w tym wypadku wydaje się jednak kluczowa.

Antropocentryzm dominuje w spektaklu, było to jednak nie do uniknięcia, bowiem teatr tańca jest formą opartą wyłącznie na człowieku i jego ciele. W "Obiecanej Ziemi Obiecanej" mamy zatem całkiem sporo scen, które opierają się - chcąc nie chcąc - na antropomorfizacji.

Role roślin i zwierząt odgrywają tancerze, czasem w nieznośnie "ilustracyjnych" układach choreograficznych. Węże się wiją, ptaki machają ramionami, sarny skaczą długimi, pięknymi susami. Czy dało się to zrobić inaczej? Pewnie tak, choć nie w ramach zaproponowanej przez twórców, celowo naiwnej i upraszczającej narracji, która narzuca formę choreografii.

ZMIERZCH

Na scenie widzimy Pana/Panią Ziemię (Paweł Malicki), która/który opowiada swoją historię (za pomocą działań, ale także monologów puszczanych z offu). Jest to rodzaj odpowiedzi na oskarżenia, które słyszy w jednej z pierwszych scen. Otóż Pan Ziemia został oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości (i tutaj właśnie tkwi błąd, bo to ludzkość powinna zostać oskarżona o zbrodnie przeciwko planecie, nie odwrotnie).

W półtorej godziny dostajemy niemal wszystko: wykształcenie się życia na Ziemi i początki wspólnot plemiennych, narodziny i zmierzch religii (chrześcijańskiej), wojny i wyścigi zbrojeń, coraz mocniejszą władzę kapitału, wreszcie - totalne rozprzężenie obyczajowe, społeczne i kulturowe połączone z zupełną degrengoladą ekonomiczną i ekologiczną.

Otrzymujemy to, co już mamy - naszą współczesną apokalipsę, ostatnie podrygi ludzkości przed zupełnym (samo)unicestwieniem.

Widocznym znakiem działalności człowieka na scenie jest scenografia (Paweł Walicki): coraz więcej rekwizytów i kostiumów zostaje w spektaklu użytych, a potem pozostawionych. Akumulacja obiektów sprawia wrażenie coraz większego bałaganu i niechlujstwa. Wreszcie - w finałowej, bardzo efektownej i dosłownej partii - Paweł Malicki zaczyna sprzątać: zrywa kolejne płaty baletowej podłogi i zwija je, zostawiając widoczne czarne, puste deski sceny. Płat po płacie, przestrzeń gry zostaje ogołocona. Pozostali tancerze coraz bardziej nerwowo tłoczą się na skrawkach podłogi, w jakimś niewiarygodnym ścisku. Za chwilę zabraknie już dla nich przestrzeni do życia.

MIĘDZY MINIMALIZMEM A ROZBUCHANIEM

Fabularne i myślowe uproszczenia łączą się tutaj z ogromną ilością pomysłów, którymi spokojnie można by obdarować kilka spektakli. Każda kolejna scena utrzymana jest w innej stylistyce, operuje innym rodzajem ruchu, co - choć wyraźnie oddziela od siebie kolejne etapy opowiadanej historii i podejmowane tematy - sprawia wrażenie estetycznego chaosu. Na przykład bardzo długi epizod poświęcony wojnie przedstawiony został w stylistyce cyrkowego występu: tancerki wykonują efektowne grupowe układy, w tle przygrywają im instrumenty dęte, a w centrum wielki pluszowy miś (Adrian Radwański) śpiewa przerażającą rymowankę o tym, jak cudownie jest dać ojczyźnie ofiarę z krwi.

Obok tego oglądamy scenę, w której jedna tancerka (Evelyn Blue) na rozkaz innej (Victoria Kennet) powtarza w nieskończoność, w ciszy, układ choreograficzny.

Takie minimalistyczne sekwencje mieszają się z rozbuchanymi inscenizacjami - często nie widziałem w tym żadnego uzasadnienia. W wielu momentach wygląda to tak, jakby twórcy nie potrafili skutecznie dokonać selekcji wypracowanego materiału.

Umiejętność rezygnacji ze swoich pomysłów jest trudna, ale potrzebna, bo potrafi wzmocnić siłę wyrazu. W "Obiecanej Ziemi Obiecanej" artyści chcą opowiedzieć o wszystkim i w tym nadmiarze gubi się, szlachetna przecież i potrzebna główna myśl.

Stanisław Godlewski
www.kulturaupodstaw.pl
7 czerwca 2019

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...