Zbrodnia inteligencji

"Anarchistka" - reż. Tomasz Szczepanek - Teatr Studio im. S. I. Witkiewicza w Warszawie

Czym jeszcze można zaskoczyć i urzec widza jeśli ma się już do wykorzystania doskonale napisany i mądry tekst, solidną obsadę, misternie skonstruowane postaci dalekie od tuzinkowych bohaterów zestawionych na zasadzie dobro - zło, ciekawy temat?

"Anarchistka" wg Davida Mameta, w reżyserii Tomasza Szczepanka, najnowszy spektakl na afiszu Teatru Studio, ową wartość dodaną odnajduje w bardzo zręcznej żonglerce emocjami widza, zwrotach wektorów myśli i opinii, wreszcie w roszadach sympatii i antypatii, po których nic już nie wydaje się jednoznaczne, proste i oczywiste.

Surowy w swojej formie spektakl opiera się na dialogu dwóch kobiet: więźniarki Cathy, dawnej członkini lewicowego ugrupowania Weather Underground, uznanej za winną zabicia dwóch policjantów, za co została skazana na dożywocie oraz Ann - urzędniczki wymiaru sprawiedliwości z wieloletnim stażem, oddelegowanej przez komisję specjalną do zebrania materiałów w sprawie warunkowego zwolnienia osadzonej w więzieniu aktywistki. Pokój przesłuchań, w którym nie po raz pierwszy toczy się rozmowa bohaterek sztuki, szybko przeradza się w pole zaciekłej bitwy; stół odgradzający kobiety, obłożony aktami, dowodami i notatkami Ann, to już nie mebel, ale barykada między dwiema stronami inteligentnej potyczki na pytania i odpowiedzi; a same postaci tego błyskotliwego dialogu urastają tutaj do roli zaciekłych wrogów, nie przebierających w środkach, aby osiągnąć swój cel i przeprowadzić zręcznie zaplanowaną strategię. A gra toczy się o wysokie dla obu bohaterek stawki. Dla Cathy to upragniona wolność po 35 latach odsiadki, możliwość podjęcia próby przynajmniej częściowego zadośćuczynienia krzywd wyrządzonych w imię ideologii, rozliczenie się ze światem i poczucie bycia znowu potrzebnym, choćby poprzez wydanie napisanej w więzieniu książki o swoim nawróceniu. Z kolei Ann pała żądzą osiągnięcia, podczas tego ostatniego w jej karierze przesłuchania, sukcesu w śledztwie, którego nie udało jej się osiągnąć przez wszystkie lata pracy nad przypadkiem Cathy. Dla starej, samotnej, sfrustrowanej, pozbawionej sensu życia urzędniczki, to desperacki akt wykorzystania władzy nadanej jej przez państwo i jeszcze jedna próba udowodnienia sobie swojej wartości, nawet gdyby miało to przynieść złamanie prawa, szantaż, czy odejście w poczuciu wątpliwych moralnie metod stosowanych w śledztwie. Cały problem w tym, że życie zetknęło w tym samym czasie dwie niezwykle inteligentne osoby - obie kobiety są w pełni świadome, że mają oto przed sobą gracza tego samego kalibru i żadna ze stron nie chce tego pojedynku oddać walkowerem. Obrona i atak zdają się tu wykorzystywać jedyną broń: słowo, a szala zwycięstwa ani przez chwilę nie stoi w miejscu; czasem bowiem triumf opiera się o ideologię, poglądy i powszechnie uznane moralne wzorce, to znów sprowadza się do dysputy nad definicjami i semantyką takich pojęć jak sumienie, wina, świadomość, przebaczenie. W tej przebiegłej manipulacji emocjami, obu bohaterek nawzajem, ukryty jest jeszcze jeden fortel - otóż to widz ulega największym huśtawkom nastrojów, uczuć i staje się już nie tylko stroną w konflikcie racji, ale przede wszystkim zdaje sobie sprawę jak łatwo jest dojść do stanu całkowitego braku ufności i przewartościowania poglądów, z jakimi zaczynał oglądać ten spektakl. Czy wobec tego rozwiązanie sytuacji na zasadzie pata jest w ogóle możliwe? Kto jest w tej sprawie bardziej bezwzględnym zbrodniarzem? Komu łatwiej jest przebaczyć i dlaczego z poziomu ponadprzeciętnej inteligencji nic nie może być po prostu czarno-białe?

"Anarchistka" to dwie bardzo dobre role Jadwigi Jankowskiej-Cieślak i Doroty Landowskiej oraz całkiem udany debiut reżyserski Tomasza Szczepanka. Nie sposób jednak jest oprzeć się wrażeniu, że potrzeba jeszcze czasu, by interakcja między aktorkami na scenie nabrała bardziej żarliwej w wymianie myśli formy. Chciałoby się wierzyć, że wyczuwalny chłód i bariera między postaciami, to celowy zabieg reżyserski, jednak - być może na fali owego wspomnianego wcześniej braku zaufania - tekst Mameta budzi we mnie większe oczekiwanie wobec dynamiki relacji w tym akurat aktorskim duecie.

Niezależnie od tego osobistego spostrzeżenia warto stać się świadkiem bezkrwawej, ale jakże bolesnej zbrodni inteligencji, jaka właśnie dzieje się w Teatrze Studio.

Marek Kubiak
Teatr da Was
3 listopada 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia