Zbuntowana dama

Halina Wyrodek zostanie dziś pochowana na cmentarzu w Olkuszu.
Na cmentarzu w Olkuszu zostanie dziś pochowana - obok matki i siostry - Halina Wyrodek. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się o godz. 14 w kościele św. Andrzeja Apostoła w Olkuszu. Aktorka Teatru im. Juliusza Słowackiego oraz Teatru STU, a przede wszystkim niezapomniana artystka "Piwnicy pod Baranami" zmarła 12 sierpnia. Choć Halina Wyrodek nie zaśpiewa nam już nigdy wzruszającego hymnu piwnicznego "Ta nasza młodość", choć nie zobaczymy jej już nigdy na scenie, jej pełne ekspresji występy pozostaną na zawsze w naszej pamięci. Tak Halinę Wyrodek wspominają przyjaciele z "Piwnicy pod Baranami": Jan Kanty Pawluśkiewicz, kompozytor: - Halinka była osobą zamaszystą, zabawną i bankietową. Była wybitną aktorką, która zapisała piękne karty, tak w teatrze, jak i w filmie. Grała role drugoplanowe, ale bez jej niezwykłych kreacji film polski wiele by stracił. Znaliśmy się niemal od zawsze. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w trakcie Festiwalu Piosenki Studenckiej, gdy ja akompaniowałem Markowi Grechucie, a ona już wówczas była kreowana na gwiazdę. Jednak na to, aby zostać gwiazdą musiała jeszcze poczekać. Pamiętam jej debiut musicalowy w "Szalonej lokomotywie". Jakże wtedy zagrała wspaniałą rolę! Była wyrazistym, ekspresyjnym znakiem "Piwnicy pod Baranami". Nikt tak jak ona nie zaśpiewa już hymnu "Ta nasza młodość". Wielokrotnie byłem świadkiem, jak interpretacje tej pieśni wywoływały ogromne wrażenie na słuchaczach. Nie było programu - zwłaszcza na występach "Piwnicy" poza Krakowem - w którym zabrakłoby doskonałego "Szału Podkowińskiego", w wykonaniu jej i Jacka Wójcickiego. Halinka miała niezwykle duży dorobek towarzyski; słynęła z ostrego języka. Miewała okresy "burzy i naporu" oraz ciszy i ukojenia. "Piwnica" ją ukształtowała, ale też ona odwdzięczyła się "Piwnicy" wspaniałymi interpretacjami pieśni. Halinka była damą w życiu i na scenie, ale damą zbuntowaną. Marek Pacuła, konferansjer: - Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że Haliny nie ma wśród nas. Jak we wrześniu może się odbyć pierwszy koncert "Piwnicy" bez jej "Koniugacji", która dla mnie jest najlepszą piosenką w jej wykonaniu. Tyle razy ją słyszałem stojąc za kulisami i za każdym razem przechodził mnie dreszcz, za każdym razem odkrywałem jej piękno i znaczenie. Wciąż odkrywałem ją na nowo. Znaliśmy się ponad 40 lat, jeszcze z czasów studiów na PWST. To ja byłem zresztą sprawcą jej debiutu. Wystąpiła w "Spotkaniach z Balladą", które wtedy robiliśmy. Jakiś czas temu - robiąc program radiowy - wyciągnąłem nawet to nagranie i przypomniałem o debiucie Haliny. Gdy później pytałem ją, jak zareagowała, odpowiedziała: "Jak to jak? Oczywiście się poryczałam". Ona była osobą samotną. Myślę, że dlatego właśnie tak dobrze rozumieli się z Wieśkiem Dymnym. Wielu mówiło, że łączył ich alkohol, ale to tylko ludzkie gadanie. Oni naprawdę się rozumieli. Kiedy siadało się z nią na moment, nagle odkryć w niej można było wspaniałego, otwartego na ludzi człowieka. Pamiętam przygodę Haliny z Czesławem Miłoszem. Nasz noblista odwiedził wtedy "Piwnicę", a po programie przyszedł pogratulować artystom. Wszyscy byliśmy poruszeni, czuliśmy nawet respekt. Nagle otwierają się drzwi do garderoby, w których staje Halina, i - spoglądając na Miłosza - mówi: "Czesiu, Czesiu, nie gadaj tyle, tylko postaw damie koniaka". Od tego momentu stali się przyjaciółmi. Zygmunt Konieczny, kompozytor: - Była duszą piwniczną, prawdziwą artystką piwniczną. Była widoczna na scenie, ale także u Piotra na bankietach oraz w kawiarni "Kolorowa". Wrosła w "Piwnicę pod Baranami" i do końca była jej wierna. Przyszła do "Piwnicy" w latach 70. Muzykalna, miała podobną ekspresję do Demarczyk, podobnie emocjonalnie interpretowała tekst. Jako zawodowa aktorka wniosła do "Piwnicy" profesjonalizm. Pisząc dla niej muzykę do słów Tadeusza Śliwiaka "Ta nasza młodość" udało mi się znakomicie trafić. Ta pieśń była trochę o niej i stała się utworem jej życia. Halinka była niezwykle barwną postacią. Pamiętam, gdy jadąc autobusem zatrzymaliśmy się na granicy czesko-autriackiej, która w dawnych czasach była granicą trudną do pokonania. Halina niezauważona przez nikogo przeszła spacerowym krokiem do Austrii. Była bardzo odważna. Gdy do "Piwnicy" przychodzili tajniacy, potrafiła ich zwymyślać i wyrzucić, krzycząc "won stąd tajniaku". Od dwóch, trzech lat chorowała. Ostatnio było lepiej. Mieliśmy nadzieję. Niestety. Leszek Wójtowicz, poeta, pieśniarz, gitarzysta i kompozytor: - Śpiewając o młodości, która "z kości i krwi", Halina opowiadała także o sobie. Taka właśnie była. Bezkompromisowa, szalona, a jednocześnie niezwykle ciepła. Żadnego udawania. Prawdziwa aż do bólu. Na scenie potrafiła porazić krzykiem i oczarować szeptem. Umiała także rozbawić do łez. Nie można było przejść obojętnie obok jej niezapomnianych interpretacji. Kochała życie i żyła naprawdę intensywnie. Kiedy się smuciła, to smuciliśmy się wraz z nią. Kiedy się złościła, to trzęsło się pół świata. Kiedy się radowała, wtedy świat stawał się bardziej kolorowy. Cieszyła się najpiękniej z małych, codziennych spraw i z wielkich scenicznych sukcesów. Jej przejmujący śpiew powodował, że ludzie płakali. Teraz także zapłaczą, gdy tego śpiewu zabrakło na zawsze.
(AMS, ŁUG)
Dziennik Polski
18 sierpnia 2008
Portrety
Halina Wyrodek

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...