Żegnaj, Arystotelesie

"Lód" - reż. Janusz Opryński - Teatr Provisorium w Lublinie

Co to za świat, w którym czyny są ważniejsze od podmiotu, słowa od wypowiadającego, a przeszłość od przyszłości? Jak w takim świecie stwarzać siebie i dla kogo on właściwie jest? Bohaterowie "Lodu" Jacka Dukają w reżyserii Janusza Opryńskiego szukają sposobu na odnalezienie się w nieludzkiej rzeczywistości. Premiera odbyła się w niedzielę.

Historia jest jak opowiadana Dostojewskim, bo zupełnie jak u Dostojewskiego od filozofii uciec się nie da (co ustawia poprzeczkę odbiorcy),a na scenie trwają spory o Boga i Rosję.czy o ojcowi synów. Tym razem jednak rzuceni w środek zmarzliny bohaterowie, z Benedyktem Gierosławskim na czele, sami zdają sobie sprawę z niemocy języka, który przestał odzwierciedlać cokolwiek. Wszędobylska, bezosobowa forma "się" zastąpiła naturalną wypowiedź o "ja".

Świat opanowały lute, istoty, które zamroziły nie tylko przyrodę i historię. W świecie zabrakło miejsca na przypadek, niewiadomą, wynikającą z nieobliczalności ludzkich poczynań. Wszystko jest czarne albo białe, prawdziwe lub fałszywe, nie ma miejsca na trzecią wartość. Jak z tej perspektywy ocenić ludzki los i ludzką, jednostkową, historię? "Pomiędzy prawdą i fałszem nie pozostało im miejsce nawet na rzut monetą" - pisze Dukaj.

Przerysowani bohaterowie pozwalają nam nie utonąć w powadze

Jest coś z ironii w pytaniu "prawda czy fałsz?", które rzucają bohaterowie po wysnuciu opowieści o sobie. Rozpaczliwa deklaracja Benedykta, że nic nie powinno być większe od człowieka znaczy tyle co, że człowiek nie jest w stanie żyć w świecie skrojonym na nieludzką miarę, bo tym właśnie są prawa lodu.

Prosty podział na prawdę

1 fałsz nie pozwala nam mówić o przyszłości, ani niepewnej przeszłości. Gierosławski, logik, powołujący się na Tadeusza Kotarbińskiego, ma tego świadomość. Świat utknął w martwym punkcie i stracił przeznaczenie. Kto może go z powrotem wprawić w ruch? Bóg?

Przywoływany na scenie Nikołaj Bierdiajew wierzył w zbawienie powszechne, sekciarze marcynowcy wietrzą fałszywego boga i zbawienie w zamarznięciu. Czy Bóg jest nieludzki? To jeden z wątków, które zajmują rozmówców podczas dyskusji w pociągu. Sam Benedykt Gierosławski czuje się raczej jak biblijny Izaak, którego ojciec chciał złożyć w ofierze, jednocześnie rusza w romantyczną wędrówkę, aby go odnaleźć i zbawić świat.

Nawet trzy i pół godziny to nie dość, by wyczerpać wszystkie

Dukajowe wątki. Wystarczająco jednak, aby z "Lodu" wydobyć wielką ludzką walkę o odzyskanie przeznaczenia. Z Benedyktem żegnamy się z dwuwartościową logiką Arystotelesa - odtąd będzie miejsce na wyjątki, cuda i półprawdy. Całe szczęście. Sama akcja, zresztą wierna książce, z całą pewnością jest czymś więcej niż scenografią dla mądrych rozmów. Intrygi, romanse, tajemnice pasażerów, żywe, często tryskające humorem dialogi zapewniają należytą dawkę, nie wstydźmy się tego słowa: rozrywki. Dzięki niej unikamy utonięcia w powadze tematu.

Sylwia Hejno
Polska Kurier Lubelski
25 września 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...