Zestawienie przewrotnych w interpretacji piosenek

"Piosenki z teatru" reż. K. Janda

Wbrew tendencjom i wyobrażeniom, piosenki zamiast piłki nożnej. "Piosenki z teatru" w wykonaniu dyrektorki Teatru Polonia z Warszawy.

Przed Teatrem Muzycznym strefa kibica, a na Nowej Scenie Krystyna Janda z koncertem „Piosenki z teatru”. Artystka pisze na swojej stronie, że zaczyna bać się Euro. Ciężko przebić się z premierami do szerokiej publiczności, gdy w mediach temat jest jeden. Te obawy nie były do końca uzasadnione, gdy spojrzało się na frekwencję w Teatrze Muzycznym w Gdyni tego wieczoru. Mimo szału związanego z Euro na widowni podczas recitalu Jandy było tylko kilka wolnych miejsc.

Aktorka zapowiedziała, że zaplanowane piosenki zaśpiewa nie „w roli” ale od siebie, prywatnie, dając zapowiedź bardzo osobistego spotkania. Koncert rozpoczął się od kilku utworów Agnieszki Osieckiej z przedstawienia „Biała bluzka”. Według słów Jandy, dopiero po śmierci Agnieszki, zaczęła interpretować jej teksty jako pełne osobistych wyznań, a nie jedynie przez pryzmat otaczającej PRL-owskiej rzeczywistości. Widok aktorki ubranej w skromną, czarną suknię, opowiadającej miedzy innymi jak to w czasach komuny podczas spektakli jej mikroport ściągał milicyjne pasmo, pozwolił na chwilę zapomnieć, że tam za murami teatru "szaleją" ludzie w biało-czerwonych perukach. Po piosenkach z „Białej bluzki” pojawiły się utwory ze spektakli „Kobieta zawiedziona” oraz „Marlene” w tłumaczeniach Jeremiego Przybory i Wojciecha Młynarskiego. Krystyna Janda wykonywała piosenki z charakterystyczną dla siebie żarliwością, ale jednocześnie dystansem do samej siebie, przeplatając je anegdotami i żartami. Mnie najbardziej wzruszyły utwory ze spektaklu na podstawie powieści Simone de Beauvoir. Historia o porzuconej i niekochanej kobiecie w ironicznym i ekspresyjnym opowiadaniu Jandy nie smuciła, lecz podnosiła na duchu, wywołując szczery śmiech na widowni. Aktorka opowiadała o tym, jak przedstawienie stało się niemal elementem terapii dla przysyłanych przez lekarzy kobiet, które w jego trakcie głośno płakały i wybiegały z teatru. Nastrój radości doprawionej goryczą nadało wydarzeniu zestawienie przewrotnych w interpretacji piosenek „Jest fantastycznie”, czy „To jest to” z melancholijnym utworem „Jeśli ty nie istniałbyś”.

Na koniec, po owacjach na stojąco, Krystyna Janda życzyła widzom wszystkiego dobrego… i wygranej! Tak więc i Euro zostało obłaskawione. Oby słowa Krystyny Jandy przyniosły szczęście naszej reprezentacji, a także Teatrowi Muzycznemu, który jako jeden z niewielu teatrów w Polsce do końca czerwca będzie proponował alternatywę dla sportowych emocji.

Katarzyna Gajewska
Port Kultury
14 czerwca 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...