„Ziemia obiecana" – nadzieja na finał festiwalu?

„Ziemia obiecana" – aut. Władysław Stanisław Reymont - reż. Maja Kleczewska – Teatr Zagłębia w Sosnowcu

Pokaz Mistrzowski w Klubie Wytwórnia w ramach XXXI Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych organizowanego przez Teatr Powszechny w Łodzi – 21-22 czerwca 2025 r.

Polskie Centrum Komedii to jedno oblicze Teatru Powszechnego w Łodzi, bardziej rozrywkowe, ale wciąż refleksyjne i czujne wobec rzeczywistości. To drugie, to marka sama w sobie, czyli Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, który w tym sezonie miał już trzydziestą pierwszą edycję.

Na czerwcowy finał teatralnej imprezy, która trwała trzy miesiące, w roku 2025 ogłoszonym przez Senat RP rokiem Władysława Stanisława Reymonta, przypadł Mistrzowski Pokaz „Ziemi obiecanej", zagranej w Sosnowcu premierowo 14 czerwca. Tydzień po tym wydarzeniu w Teatrze Zagłębia, ekipa twórców zawitała do ziemi obiecanej, do Miasta Łodzi, do zagłębia marzeń i snów o bogactwie, do świadka tragicznych, złamanych życiorysów i bankructw, zaborów, przekleństwa wojny i upokorzenia doznanego od okupanta, do miasta, które doświadczyło i doświadcza, ale wciąż walczy o swoją szansę. Czy ekipa z Sosnowca wie, że jest i Sosnowiec pod Łodzią? Nie zapytałam, ale trudna historia z industrializacją w tle to wspólny mianownik tych miast.

„Ziemia obiecana" to Reymont i Wajda oraz legendarne kreacje aktorskie tuzów polskiej kinematografii. Cytaty i kadry utrwalone w pamięci są nieśmiertelne i doskonałe. Zatem, niełatwego zadania podjęli się Maja Kleczewska i Tomasz Śpiewak, aby wskrzesić energię trzech przedsiębiorców na deskach współczesnego teatru. Historia o żądzy pieniądza, głodzie sukcesu i wizji interesu życia powtarza się w nowej odsłonie i w sposób szczególny wybrzmiewa zarówno na sosnowieckiej, jak i łódzkiej scenie w sponiewieranych miastach, w których chichot historii jest smętnym echem dawnych triumfalnych brzdęknięć kieliszków z szampanem i miarowego stukotu nowoczesnych maszyn.

Czy ta historia jest opowiedziana zupełnie na nowo? Moim zdaniem, nie. Karol, Moryc i Maks funkcjonują zawodowo ponad sto dwadzieścia pięć lat później, lecz rządzą nimi te same, twarde i bezwzględne prawa ekonomii i te same ludzkie uczucia i emocje. Fabien Lédé stworzył scenografię, która jest z pogranicza XX i XXI wieku. Zahaczając stylistyką o wczesne lata 90-te przywołuje na myśl trudne lata transformacji i szczególnie drapieżną przemianę komunistycznej fikcji gospodarczej w raczkujący kapitalizm. Brak spójności być może ma na celu wizualne przeciągnięcie widza jeszcze i o te trudne lata dla składanej na nowo gospodarki wolnorynkowej. Przyboczni rekinów biznesu Karol, Maks i Moryc wplątani w korporacyjne i rodzinne zależności, węszą w tej gęstej od manipulacji atmosferze interesów i wypatrują swojej szansy.

Szczęśliwy los trafia się Borowieckiemu. Uwielbiany przez kobiety Karol, wdaje się w romans z uwodzicielską, spragnioną miłości Lucy Zucker i zdobywa poufne informacje, które otwierają przed nim sezam. Potrzebuje kapitału na rozruch, więc wraz z pomocą przyjaciół rozkręca biznes.

Perypetie bohaterów śledzimy w towarzystwie kamery, która podążą za nimi do gabinetów, biur, sypialni, hoteli. Sceny rozgrywają się za kotarami i na scenie lub tylko za kotarami, a akcję śledzimy na zawieszonym nad sceną monitorze. Projekcje wideo nagrane wcześniej pozwalają np. zajrzeć do wnętrz salonu kąpielowego w pałacu Dietla w Sosnowcu, w którym kręcono sceny do filmu Lecha Majewskiego pt. „Dolina bogów" z Johnem Malkovichem w roli najbogatszego człowieka na ziemi Wesa Taurosa. W „Ziemi obiecanej", zabytek zagrał pokazowy pałac Müllerów i stanowił luksusowe tło dla zaprezentowania Karolowi wdzięków Mady, która w różowej, bezowej sukni lub seksownej bieliźnie w szaleńczym godowym sprincie przemierza kolejne apartamenty programując w Borowieckim pragnienie tego blichtru i luksusu. Natalia Bielecka już od sceny w teatrze, ze smartfonem w niespracowanej rączce, klikając selfie, brawurowo wciela się w rolę dziedziczki na wydaniu.

Jak można przeczytać w opisie premiery „W sosnowieckiej „Ziemi obiecanej" Kleczewska rezygnuje z tradycyjnych teatralnych ram. Premiera spektaklu odbędzie się nie w budynku teatru, lecz w zabytkowym banku – miejscu, które niegdyś służyło gromadzeniu kapitału, a dziś ma stać się nowoczesnym centrum łączącym biznes i kulturę. To nie tylko scenografia – to symbol." Można stwierdzić, że Klub Wytwórnia to nowoczesne i funkcjonalne miejsce na mapie kulturalnej Łodzi, ale niestety będące tylko cieniem dawnej potęgi i sławy łódzkiego przemysłu filmowego. Też symbol, ale smutny bardzo. Może dowód ziszczenia się klątwy nieszczęsnej matki czwórki dzieci, która zgłasza się do firmy Bucholca po odszkodowanie? Wojciech Leśniak jako Herman Bucholc jest naprawdę wcieleniem zła i uosobieniem bezdusznego kapitalisty grając z taką okrutną, niepohamowaną i destrukcyjną energią. Po spektaklu pięknie wspominał Andrzeja Szalawskiego. Aktorsko, stworzył kreację godną wspaniałego, filmowego poprzednika na swój własny, piekielnie dobry sposób.

Cała niesprawiedliwość, cierpienie, manipulacja, porażki i osobiste rozterki, ale i niepohamowany apetyt na miłość i żądza sukcesu objawiają się nie tylko w emocjach bohaterów, ale i w brzmieniu muzyki Cezarego Duchnowskiego, który doskonale buduje swymi kompozycjami napięcie, nastrój i kulminacyjne momenty pogmatwanych życiorysów i zwrotów akcji.

Film przedstawiający pożar hal na Marywilskiej oraz relacje z innych pożarów zmontowano z zastosowaniem sztucznej inteligencji. Dramat warszawskich przedsiębiorców przy przejmującym akompaniamencie muzyki Duchnowskiego stanowi poruszającą ilustrację tragedii Karola Borowieckiego oraz współczesnych zagrożeń i dramatów, biznesowych plajt i bolesnych porażek.

AI odgrywa istotną rolę w inscenizacji Kleczewskiej. Oprócz filmowego tła dla scen odgrywanych na żywo, np. sceny pogrzebu Bucholca czy ślubu Karola z Madą, jest przyczynkiem do dyskusji o roli sztucznej inteligencji w przyszłości zawodów, w tym kreatywnych, artystycznych. Narzędzie, na które człowiek spogląda nieufnie, z obawą o własną przydatność na rynku pracy, ale jednocześnie coraz chętniej czerpiąc z wygody i zakresu zastosowań, jest niczym maszyna parowa w czasach rewolucji przemysłowej. W tej inscenizacji sztuczna inteligencja wsparła aktorski kunszt i ludzkie emocje wizualizacją, która potęguje przeżycia widzów i wzmacnia efekt niepohamowanej energii życia zderzającej się z nieuchronnością wypadków.

Chciwość, ale i marzenia, egoizm, ale i wizjonerstwo wpędziły trzech przyjaciół w pułapkę pogoni za pieniędzmi bez zahamowani i skrupułów. Wobec gigantycznego pragnienia sukcesu, uczucia nie mają znaczenia. Zblazowany, złapany w pułapkę Lucy Zucker Borowiecki w kluczowej scenie w Berlinie, słyszy wciąż te same słowa: „kocham cię, jesteś piękny". W sumie tyle ma do powiedzenia Lucy i aż tyle. Kompulsywne objadanie się ciężarnej kochanki kurczakiem i arbuzem rekompensuje jej deficyt uczuć, pragnienie miłości, pustkę, a w Borowieckim budzi odrazę i rezygnację. Sugestywna scena podkreśla uwikłanie w miłość, która tłamsi Borowieckiego i powoduje, że jest w matni, a fatalne zauroczenie nieuchronnie zmierza do życiowej katastrofy. Mirosława Żak jako Lucy i Paweł Charyton w roli Borowieckiego odważnie ilustrują historię romansu według niezmiennego scenariusza z banalnym początkiem i złamanym życiem w tle.

Instalacje, rzeźby dopełniają elementy scenografii. Ciekawe rzeczy dzieją się także na korporacyjnej tablicy, a napisy ponoć są różne w zależności od terminu spektaklu. Występująca gościnnie tancerka Paula Radziwanowska pręży się na scenie w profesjonalnym tańcu go-go, a to co ukryte i to co widać na scenie pomaga stworzyć obraz świata mrocznego, nieprzewidywalnego, pełnego wstydliwych sekretów i nieokiełznanych żądz. Kamera podgląda życie i jak dziennikarze śledczy tropi afery i przekręty, śledzi ponurą rzeczywistość pełną hipokryzji, oszustwa i obłudy, pokazuje tajemnice alkowy. Jednoczesne projekcje video na żywo w zasłoniętych kotarami pomieszczeniach powodują, że aktorzy grający te sceny mają ograniczony kontakt z widzami.

Finał sosnowieckiej Ziemi obiecanej jest bardziej pesymistyczny niż w powieści. Brak wątku autorefleksji Karola Borowieckiego powoduje, że mocniej wybrzmiewa ta bezwzględna pogoń za pieniądzem, za spełnieniem ambicji, dominowaniem w środowisku. Wstrząsające, mocne kompilacje z AI i tragizm postaci ze sceny wystarczająco wskazują na konsekwencje ryzykownej i destrukcyjnej drogi, którą kroczy współczesny człowiek. Pasja i talent w wyścigu szczurów i przy żądzy pieniądza przegrywają ze szczęściem osobistym, uczciwością i zwykłą, ludzką przyzwoitością. Pozytywna i napędzająca młodzieńcza energia wytraca swój twórczy i sprawczy impet w zetknięciu z brutalnym mechanizmem świata biznesu i powszechnie panującą hipokryzją.

„Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem."
„...wam wszystkim zaszczepili strasznego baccilusa pracy, który toczy cały organizm ludzkości i myślę, że jeśli się nie opamiętają, to ludzkość prędzej zginie, niż to przewidują geologowie."
Władysław Stanisław Reymont, Ziemia obiecana

Chociaż spektakl przypomina widzom o tym ryzyku pogubienia się i zatracenia, to jednak raczej swym przekazem wspiera mądrość z cytatu i świadczy o istnieniu instynktu samozachowawczego. Człowiek, coraz bardziej świadomy zagrożeń często nie myśli już tylko o szczęściu osobistym, ale i o problemach, jakie stwarza cywilizacja. Uwikłany w globalną sieć uzależnień, musi zarówno jako jednostka jak i część społeczeństwa stawić czoła pułapkom manipulacji tych na małą i wielką skalę. Sztuczna inteligencja i algorytmy internetu jako potężne narzędzia będą mu w tym i pomagać i przeszkadzać.

POSTSCRIPTUM

Pokazom mistrzowskim „Ziemi obiecanej" towarzyszył panel dyskusyjny: „Wspólnota? Teatr i twórczość Mai Kleczewskiej. Jan Klata, czyli nowe otwarcie w Teatrze Narodowym", który odbył się na Małej Scenie Teatru Powszechnego wieńcząc łódzki festiwal. Dyskusję moderowała:

- Marta Perchuć-Burzyńska (TOK FM, TVP Kultura),
   zaś uczestnikami panelu byli:

- Jacek Cieślak (krytyk teatralny, kierownik działu kultury dziennika „Rzeczpospolita"),
- Tomasz Domagała (krytyk teatralny, DOMAGAŁAsięKULTURY),
- Krzysztof Głuchowski (dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, aktor),
- Jacek Jabrzyk (reżyser, dyrektor artystyczny Teatru Zagłębia w Sosnowcu),
- Jan Klata (reżyser, od sezonu 2025/2026 dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie),
- Maja Kleczewska (reżyserka, od sezonu 2025/2026 dyrektorka Teatru Powszechnego im. Zygmunta Hübnera w Warszawie,
- Piotr Kruszczyński (reżyser, dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu),
- Aneta Kyzioł (krytyczka teatralna, „Polityka"),
- Jacek Wakar (krytyk teatralny, szef działu kultury Polskiej Agencji Prasowej).

Znamienici uczestnicy panelu dyskusyjnego rozmawiali na temat „wspólnoty", co było hasłem przewodnim tej edycji festiwalu i zmian, które zachodzą we współczesnym teatrze. Obecni podczas dyskusji Maja Kleczewska i Jan Klata od nowego sezonu pokierują Teatrem Powszechnym w Warszawie i Teatrem Narodowym. Dyskusję, miejscami burzliwą, zdominowała próba określenia, co twórcy mogą zrobić, aby teatr budował w Polsce wspólnotę i czy jest to w ogóle możliwe.
Rozmawiano także o zmianie pokoleniowej i o dialogu między twórcami. W spotkaniu wzięła także udział publiczność mocno podwyższając temperaturę dyskusji. Rozmawiano m. in. o kontrowersyjnych „Heksach" w reżyserii Moniki Pęcikiewicz, autorstwa Agnieszki Szpili. Teatr Polski w Podziemiu z Wrocławia wywołał podczas festiwalu na pewno sporo emocji, co wybrzmiało również w podsumowującej dyskusji. Faktycznie, obserwując widownię po pierwszej części spektaklu okazało się, że około jedna trzecia widzów opuściła teatr. A szkoda, bo po niewątpliwie mocnej, obfitującej w wulgaryzmy części pierwszej będącej ostrym i bezkompromisowym rozliczeniem feministek z patriarchalną historią i osnową obyczajowości oraz modelu postrzegania kobiet i ich roli w społeczeństwie, przesyconą ryzykownie w polskiej rzeczywistości symboliką religijną, nastąpiła druga odsłona kobiecości – czułej, matczynej i opiekuńczej w zachwycającej choreograficzno-scenograficznej oprawie w mistrzowskim oświetleniu.
Dlatego warto zostać do końca jak przekonywali uczestnicy panelu i zdecydowanie zgadzam się z tą opinią. W kontekście budowania wspólnoty, tak drastyczny w odczuciu wielu widzów początek spektaklu przekreśla możliwość ukazania pełnego spektrum artystycznej argumentacji. Zatem, czy budująca i łącząca forma teatru powinna być łagodniejsza? I tu pojawia się nieco inne oblicze pomostowania widzów, mianowicie „Persona. Ciało Bożeny" w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego - festiwalowa propozycja również z Teatru Zagłębia w Sosnowcu. Tekst Huberta Sulimy i inscenizacja sosnowieckiego zespołu próbowały rozprawić się z przekleństwem stereotypów, odczarować rzeczywistość wypaczoną przez historyczne uwarunkowania i wyprostować zbędne nadinterpretacje ludzkich myśli.
Zespołowi udało się wyjść poza schemat myślenia. Polskie i sosnowieckie bolączki życia codziennego w wymiarze osobistym, lokalnym i ogólnospołecznym po kolei, w dowcipny i przewrotny sposób zostały wypunktowane i odstereotypowane.

W scenariuszu jest m. in. i historia Sosnowca, i polityczna polaryzacja, i osoba homoseksualna w trudnej relacji z rodziną oraz oczywiste nawiązanie do kontrowersyjnego Krystiana Lupy. Dużo, dużo tych wątków, ale spektakl niewątpliwie w aspekcie wyjaśnienia pojęcia „wspólnoty", proponuje widzom solidną porcję duchowo-intelektualnej strawy. Teatr z Sosnowca, miasta z naklejoną stereotypową łatką, udowadnia, że dialog jest potrzebny i możliwy, a potrzeba pojednania i wzajemnego szacunku silna i wytęskniona.

Po zakończeniu festiwalu i spojrzeniu na tegoroczny repertuar, nie sposób nie zauważyć, że sztuk „przyjemnych" jest coraz mniej, a twórcy zdecydowanie częściej mierzą się z nieprzyjemnymi problemami naszej rzeczywistości. Z finałowej dyskusji, także trudnej i pełnej gorzkich słów, nie wypłynęła prosta i szybka recepta na wspólnotę. Jednak teatr powinien podsycać umysł widza świeżym i nowym spojrzeniem, zważać na jego wrażliwość i mentalne, światopoglądowe umocowanie, by cierpliwie wspierać rozwijanie tolerancji, empatii na poziomie zarówno wiedzy jak i emocji. Taki festiwal i międzypokoleniowa współpraca twórców są jak szklarnia, gdzie w sprzyjających warunkach zrozumienia i akceptacji, mają szanse dojrzewać w świadomości wspólnotowe owoce.

Dominika Urbańska
Dziennik Teatralny Łódź
30 czerwca 2025

Książka tygodnia

Trailer tygodnia