Zindywidualizowane indywidua i zbrodnia wiecznie żywa

"PiTi PąTą" i "W kółko" - 12. Festiwal ZDARZENIA

"PiTi PąTą" przedstawiony na 12. Międzynarodowym Festiwalu Zdarzenia przez reprezentantów Akademii Teatralnej w Warszawie - studentów Wydziału Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku to wciągająca opowieść z pogranicza groteski i parodii, wykorzystująca konwencję teatru lalki i aktora, zaś spektakl "W kółko" - również w wykonaniu studentów tego samego Wydziału - stanowi oryginalną i nastrojową etiudę, w której za pomocą ludowego śpiewu i gestów obarczonych potężnym semantycznym znaczeniem, opowiedziano zatrważającą historię

„PiTi PąTą” 

„PiTi PąTą” był zdecydowanie jednym z lepszych spektakli zaprezentowanych w ramach 12. edycji Festiwalu Zdarzenia. Stanowi on ciekawą treściowo etiudę podbudowaną dobrym aktorstwem i absurdalnym gombrowiczowskim konceptem. Dotyka zarówno problemu mody jak i bycia modnym, a także inklinacji między modą a sztuką.

Narracja w spektaklu prowadzona jest dwutorowo. Pierwszy wątek osnuto wokół rywalizacji prowadzonej między hrabią Szarmem i baronem Firuletem konkurujących o damskie względy. Prześcigają się w ich uwodzeniu, a każdy z nich ma na swoim koncie już niemal dwieście sześćdziesiąt niewieścich serc, które konsekwentnie zdobywają wymyślnymi podarunkami, a każdą „zdobycz” skrupulatnie odnotowują w kajecikach skrywanych za pazuchą. Kiedy kończą się im pomysły na zawiązywanie flirtów towarzyskich, uciekają się do podstępu i korzystają z usług złodziejaszków. Trzymają ich krótko (w dosłownym i tego słowa znaczeniu), ponieważ łotrzyki uwiązane są na smyczy i wyobrażone w postaci kukiełek, umieszczonych na rękawicach jegomościów. Drugim ogniwem akcji jest narracja eksponująca motyw mistrza- kreatora mody, który uważa się za postać demiurgiczną potrafiącą stwarzać nowy ład.

Spektakl powstał na motywach dramatu „Operetka” Witolda Gombrowicza. To czysty teatr absurdu, którego groteskowość została spotęgowana poprzez wykorzystanie różnego rodzaju lalek, świetnie animowanych przez białostockich artystów. Parodia obejmuje zarówno warstwę słowną - bohaterowie posługują się specyficznym językiem wymawiając "h" zamiast "r", co sprzyja kojarzeniu bohaterów z niemiecką szlachtą posługującą się językiem polskim - jak i warstwę wydarzeń (pucowanie butów językiem) czy też warstwę kreacji bohaterów (mistrz- dyktator mody). Niczym w gombrowiczowskiej bitwie na miny, baron i hrabia podejmują bitwę na słowa, która stopniowo przeradza się pojedynek gestyczny.

Motywem przewodnim spektaklu jest potrzeba wyzwolenia się z krępujących człowieka konwencji oraz różnego rodzaju masek, które przywdziewa w stosownych sytuacjach. Centralnymi postaciami dramatu są trzy niesamowicie zindywidualizowane i oryginalne osobowości: Fior, Szarm i Firulet. Fior powszechnie uważany jest za demiurgicznego dyktatora mody, który swą myślą stwarza nowy porządek. W imię zasady wyznawanej przez arystokrację także i on sądzi, iż strój jest bastionem klasy wyższej. Wszak ubiór konstytuuje świadomość człowieka. Hrabia Szarm uchodzi za eleganta kolekcjonującego uwiedzione serca niewieści, natomiast Baron Firulet to odwieczny rywal hrabiego. Ważną postacią jest także Albertynka, córka sklepikarza uosabiająca rewolucyjne siły przemian dziejowych. Skromna, prosta dziewczyna wnosi do uporządkowanego świata arystokracji destrukcyjny chaos, zwany „potrzebą nagości”, za sprawą której dokonuje się przeorganizowanie mikrokosmosu panującego na dworach arystokratycznych.

Na uwagę zasługują oryginalne lalki, własnoręcznie wykonane rzez białostockich artystów. Wśród sporego zbioru można znaleźć dwie lalki ludzkich rozmiarów przedstawiających rodziców hrabiego, dwie pacynki, będące sylwetkami złodziejaszków, a także dwie miniaturowe lalki służących pucujących buty mistrza Fiora. To maleńkie laleczki przymocowane na kijkach do butów animatorów. W innej odsłonie, gdy w przestrzeni gry panuje klimat arystokratycznego balu, scena zapełnia się gośćmi metaforycznie przedstawionymi jako balony osadzone na kijkach. Ot, minimalizm. W scenie, w której goście opuszczają raut, animatorzy przebijają balony.

Kulminacyjnym momentem etiudy jest finał, w którym mistrz składa do grobu świętą ludzką Nagość oraz maskę. Wtóruje mu hrabia zdejmujący materię skrywającą jego oblicze. Muzyczną ilustracją do niniejszego gestu staje się marsz żałobny. Do tej pory w kręgach arystokratycznych nagość uznawana była za tabu, o którym nie wypada, a nawet nie można wspominać. Jednakże w wyniku postępującej rewolucji i wyzwolenia z krępującego indywidualność gorsetu społecznego nagość zatriumfowała. Fabuła etiudy pod maską banału mówi o istotnych kwestiach związanych ze zmianą, z aktem indywidualizacji oraz okolicznościami sprzyjających rewolucji. I nie chodzi tu jedynie o rewolucję w modzie, ale rewolucję postrzeganą ogólnie jako proces zachodzący w każdej dowolnej dziedzinie życia. Ważnym elementem warstwy słownej etiudy jest bełkot, pojawiający się w finale. Tytułowe słowa „piti pą tą” jak i pozostałe pitu pitu mogą symbolizować totalne wyzwolenie języka z wszelkich więzów. Bełkot to nowy kod językowy, będący zarazem najwyższą formą indywidualizacji języka. Babilońska wieża runęła na oczach widzów, wyzwalając ludzi od ślepego podążania za modą.

Oglądając spektakl absolutnie nie odnosi się wrażenia, że jest on wynikiem pracy studentów trzeciego roku, powstałej jako projekt semestralny wieńczący przedmiot zwany „gra aktora z lalką”. To niewątpliwie pokaz dobrego aktorstwa okraszonego dobrym humorem i pikantnie przyprawiony absurdalnym obrazowaniem. Etiuda bawi, śmieszy i uprzyjemnia czas. Czegóż można chcieć więcej? Dłuższego czasu trwania spektaklu!

„W kółko”

Mała forma teatralna „W kółko” zaprezentowana na 12. Międzynarodowym Festiwalu Zdarzenia przez dwie młode artystki reprezentujące Wydział Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku stanowi oryginalną i nastrojową etiudę, w której za pomocą ludowego śpiewu i gestów obarczonych potężnym semantycznym znaczeniem opowiedziano zatrważającą historię.

Spektakl jest specyficzną etiudą, eksponującą sztukę ludową, folklor oraz ludyczne przeżywanie czasu, a także nieustanną repetycję wydarzeń. Bohaterkami są dwie siostry, które komunikują się używając słów staropolskich pieśni. Między nimi zarysowuje się wyraźne napięcie dramaturgiczne. Są sobie oddane, lecz jednocześnie ich serca skrywają mroczną tajemnicę, rozdzielającą je i niepozwalająca im zaznać spokoju. Bohaterki raz po raz odtwarzają tragiczne wydarzenia, które doprowadziły do śmierci mężczyzny, którego obie darzyły miłością.

Siostry opowiadają swą historię korzystając z konwencji teatru przedmiotu, nadając różnym artefaktom funkcje postaci scenicznych. Scenografia wykorzystana w spektaklu nie jest rozbudowana, lecz performerki doskonale ją wykorzystują i animują. Drewniany płotek pokryty udrapowaną firanką stanowi w pierwszej części etiudy chatę zamieszkiwaną przez siostry, lecz później przemienia się płot rozdzierający dwie zakochane kobiety. Przyczyną ich zwady jest nieobecny na scenie mężczyzna, którego metaforycznie ukazano za pomocą koszuli animowanej przez dwie siostry, które w trakcie spektaklu nieustannie podśpiewują ujawniając tajniki swoich perypetii. Historia ta przypomina nieco dzieje Aliny i Balladyny, bohaterek tragedii Juliusza Słowackiego. W spektaklu rolę Kirkora o którego względy konkurowały dwie siostry powierzono animowanej koszuli, w której rękawy aktorki wkładały dłonie, wprawiając materię w ruch.

Artystki posługują się metaforycznym obrazowaniem i symbolizmem: takie elementy jak woda czy bieg w miejscu obciążone są potężnym znaczeniem. Woda symbolizuje oczyszczenie lub odrodzenie. W wierzeniach ludowych uchodzi za pierwotną podstawę wszystkich rzeczy. Natomiast dzięki biegowi w miejscu kobiety zaklinają czas, zatrzymując go w miejscu. Nieustannie obracają kołem losu, powracając do tragicznego wydarzenia. W spektaklu przedstawiono ten gest nieustannego powrotu jako klamrę kompozycyjną spinającą wydarzenia.

Uniwersalna opowieść skreślona przed niemal dwustu laty ręką Słowackiego odżyła po raz wtóry na deskach teatru za sprawą Pauli Czarneckiej oraz Natalii Zduń. Niestety, jest to bardzo krótki fragment i widz może odczuwać pewien niedosyt wrażeń. Etiudę można sklasyfikować jako swoisty wycinek życia czy obraz w ruchu. Refleksyjna opowieść, pełna charakteru i nastrojowej narracji urozmaiconej wykorzystywaniem animowanych przedmiotów, które raz po raz zmieniają swą funkcję (firanka-welon-niemowlę) jest niezaprzeczalnie ciekawą etiudą. Spektaklowi można zarzucić jedynie źle dobraną przestrzeń ekspozycji. Akcja skumulowana na niewielkiej i niezróżnicowanej wysokościowo przestrzeni poddasza staje się nieczytelna dla osób zasiadających w rzędach położonych powyżej trzeciego. Do znacznej grupy widzów pewne gesty czy ruchy docierają jedynie w formie przekazu dźwiękowego, tak jak dzieje się to w przypadku wykorzystywania miski z wodą. Słaba widoczność i nie dość wystarczające oświetlenia sprawia, że w akcję spektaklu wkradają się pewne niejasności, nielogiczności.

Jednakże mankamenty te łagodzą śpiewane partie. Piosenki wykonywane przez Paulę Czarnecką oraz Natalię Zduń śpiewane są miarowo i melodyjnie. Stanowią doskonałą ilustrację dźwiękową do rozgrywających się wydarzeń. Można podejrzewać, że artystki wykształciły oryginalną barwę głosu dzięki uczestnictwu w licznych warsztatach m.in.: śpiewu białego M. Lićwinko, warsztatach głosowych O. Szwajgier, czy też warsztacie „Genius Gedanus Loci” T. Zizka.

Bohaterki ukazały koncepcyjną moc sztuki teatru, dzięki której za pomocą jednego rekwizytu można wyczarować na scenie magiczną opowieść. Wartka akcja urozmaicana akompaniamentem muzycznym szybko zmierza do finału, który okazuje się być zaklętym w czasie wiecznym przeżywaniem niedoli.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny
6 września 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...