"Zniewolony umysł" w wizji Roberta Bondary

"Zniewolony umysł" - chor. Robert Bondara - Opera Nova w Bydgoszczy

Barwa szara to połączenie dwóch przeciwieństw: czerni i bieli, jako znaków skrajnie odmiennych światów. Czerń to totalitaryzm, biel - wolność jednostki. Ta dwoistość nie tylko dotyczy koloru, ale przejawia się też w kompozycji spektaklu, w charakterach występujących postaci. Wątki fabularne tego przedstawienia biegną równolegle, by na końcu połączyć się w całość. Dualistyczna jest również muzyka. Spektakl baletowy "Zniewolony umysł", zrealizowany przez Roberta Bondarę, w jego autorskiej inscenizacji oraz choreografii fascynuje techniką tańca, wizyjnością i ciekawie prowadzoną fabułą dramatyczną.

Totalitaryzm to podporządkowanie i nieustanna kontrola umysłów, to system, odradzający się pod różnymi szerokościami geograficznymi w różnorakich okresach czasu. Ma wiele twarzy. Wśród nich i nacjonalizm. Dopracował się własnych znaków rozpoznawczych, kodów zrozumiałych dla wszystkich. Nigdy nie zostaje pokonany do końca, tli się, by ponownie zapłonąć w dogodnym dla niego miejscu i czasie. Krąży po świecie niczym statek widmo, by zacumować w odpowiednim porcie.

I jego monumentalna sylwetka pojawia się pośrodku sceny. Mgła i światło odsłaniają wielką geometryczną bryłę do złudzenia przypominającą okręt z wysoko uniesionym dziobem. Jego stalowy kolor wpisuje się w popielatą barwę nieba, w grafitową przestrzeń wypełniającą scenę. Ta wszechobecna szarość pełna jest nieczułości i obojętności. Podnoszą się klapy włazów na pokładzie, a z nich wychodzi Tyrannos i jego Funkcjonariusze w poszukiwaniu umysłów i dusz. Trafili na odpowiedni moment, ponieważ na nabrzeżu leży martwy człowiek, a wokół niego kłębi się zdezorientowany tłum, bardzo podatny na jakąkolwiek manipulację. Tyrannos zdejmuje z leżącego płaszcz, syndrom władzy. To ważny rekwizyt, pełniący istotną funkcję kompozycyjną. Jak klamra spina cały spektakl. Ten sam płaszcz w końcowej scenie, po śmierci Tyrannosa, założy na siebie konfident Gamma.

Już pierwsze sceny tego baletowego spektaklu zapowiadają, że Robert Bondara stworzył inteligentną, ponadczasową, uniwersalną wizję totalitaryzmu. Jego przejawy i istotę transformuje poprzez własne postrzeganie i interpretację świata, poprzez przemyślenia i życiową filozofię. Konstruuje fabularną opowieść o tyranach i zniewolonych. Iskrą do niej stał się esej Czesława Miłosza "Zniewolony umysł". Jednak wizja Roberta Bondary sięga znacznie dalej i głębiej w ludzkie umysły. Słowa zastępuje zupełnie innymi materiami. Ruchem, światłem, barwą. Tancerki i tancerze baletu Opery Nova opowiadają ciałem historię świata przemocy i potrzeby dominacji, w którym Mi i Elpis bronią swej tożsamości i wolności. Robert Bondara tworzy poprzez wszystkie postaci dwa światy, które w spektaklu prowadzi z niesamowitą precyzją. Na skutek zdarzeń i postępowania oba wzajemnie się przenikają , łączą, konfrontują lub egzystują oddzielnie. Ta fabularna dwoistość wątków w bardzo jasny i zrozumiały sposób tworzy łańcuch przyczynowo-skutkowy tego niezwykłego spektaklu baletowego.

Niewolenie ludzkich umysłów odbywa się różnymi sposobami. Tyrannos dotyka głów, pozbawiając ludzi umiejętności samodzielnego myślenia i zamienia ich w posłuszne roboty. Inną metodą jest palenie książek. Na scenie płonie stos, do którego dorzucane są kolejne egzemplarze wydzierane z rąk ludzi. To również znany obraz z historii. Odbierający narodom ich mądrość i dziedzictwo.

Razem z rozwojem akcji statek-widmo ulega przeobrażeniom. Zamienia się w więzienny mur, poza którym przebywają podporządkowani ludzie. Oddziela świat spętany od wolnego. Bardzo znamienna jest scena, podczas której niezależny, wolny Mi zbliża się do muru, z którego poprzez niewielkie otwory wysuwają się zrozpaczone ręce, wołające o pomoc. Skojarzenie z wagonami transportów śmierci do obozów koncentracyjnych jest aż nadto czytelne. Ręce dotykają ciała Mi, jakby chciały na zawsze zapamiętać kształt wolnego człowieka i wrażenie to zabrać ze sobą. Poddający się im Mi pozostaje nie tylko wpisany w pamięć tych rąk, ale także i nas, widzów. Siła ekspresji i przekazu tej sceny jest ogromna. Wymowę układów choreograficznych wzmacnia scenografia Diany Marszałek. Jej projekt wskazuje jak ogromną moc symboli można zawrzeć w jednej bryle, nadając jej w przedstawieniu wiele funkcji, znaczeń, alternatyw interpretacji. Bo w poetyckim duecie Mi i Elpis zamienia się w dach, na którym czują się bliżej nieba, bezpiecznie, ponad całym światem. Ileż jest tu chagallowskiej metafizyki i romantyczności. W końcowych scenach spektaklu mur przeobraża się w wulkan wstrząsany potężną erupcją. Symbolizuje eksplozję zniewolonych spętanych do granic możliwości ludzi.

Siłę tego wybuchu potęguje projekcja wideo Krystiana Drywy. Mur łamie się, kruszy i rozpada, w szczelinach pojawiają się czerwone języki ognia, a nad nimi potężne kłębiące się chmury czarnego, gęstego dymu. To bardzo emocjonująca plastycznie scena. Jej przekaz odczytujemy z ruchu tancerzy - oto pada bastion totalitaryzmu, a zniewoleni ludzie odzyskują wolność. - Tylko - czy na zawsze? - pyta Robert Bondara. Tworząc tę niezwykłą scenografię Diana Marszałek wprowadziła do niej wiele elementów metafizycznych. Jednym z nich jest widok unoszących się na niebie chmur - metafory wskazującej nie tylko na obecność prawdy, mądrości i tajemnicy, ale także na zdradę, groźbę i przemijanie. I jest jeszcze jeden, bardzo delikatnie zasygnalizowany symbol. Przy wszystkich swoich przeobrażeniach bryła przypomina swym kształtem uproszczony zarys żurawia z papieru, wykonanego techniką origiami - symbolu świadka, czujności i spostrzegawczości.

Poprowadzenie dwóch wątków fabularnych nadaje temu spektaklowi sporo dramaturgii. Chwilami przypominają dwa plany teatralne. Tancerki i tancerze opowiadają ciałem historię, idealnie skomponowaną i z żelazną konsekwencją poprowadzoną na osi czasu. Ale to nie wszystko.

Fundamentem, na którym opiera się spektakl jest fenomenalna choreografia i perfekcja tańczących. Robert Bondara każdemu gestowi i ruchowi ciał przypisuje wartość fabularną. Sylwetki tańczących są narracją, opowiadającą o wydarzeniach, o osobach biorących w nich udział. Spektakl oparty jest na technikach współczesnej choreografii, które dosłownie się czyta. Jasne, zrozumiałe są wielkim osiągnięciem wyobraźni choreograficznej Roberta Bondary oraz umiejętności bydgoskich tancerek i tancerzy. Każdy ich gest, układ określa postać, nadaje jej cechy charakterologiczne, opowiada o ich konkretnych emocjach, uczuciach, myślach i zamierzeniach. Ten spektakl baletowy opowiada nie tyle o zdarzeniach będących konsekwencjami systemu totalitarnego, ile o wartościach, pojęciach, zjawiskach, postawach życiowych, o walce, konfrontacji, poniżeniu, o pragnieniu bycia wolnym. Niełatwo wyrazić to wszystko ciałem. Reżyser opracował również rozpoznawalny i charakterystyczny dla zniewolenia kod gestów. Najczęściej powtarzającym się układem rąk jest ten z fotografii na plakacie Andrzeja Makowskiego. Głowa stłamszona gestem przemocy.

Jeśli w tłumie tancerzy dostrzega się każdego z osobna a technika ich tańca przenosi w poetycki wymiar tego spektaklu, jeśli liryczne partie duetowe urzekają harmonią, tak dalece, że wyczekujemy na pojawienie się tancerki lub tancerza, którzy znikają na chwilę za kulisami, tęsknimy za ich scenicznym emploi, to można powiedzieć, że balet tego wieczoru stworzył na scenie klimat, który pozostanie w widzu na zawsze.

A do tego jeszcze muzyka!!! Dwojaka, bardzo od siebie różna, towarzysząca dwóm motywom fabularnym, charakterystycznym dla każdego ze światów. Wybrane fragmenty z utworów Philipa Glassa określają świat wolny, towarzyszą lirycznym duetom, są harmonią dźwięku z ciałem. Z kolei fragmenty "Kościelca" Wojciecha Kilara ze swoim niepokojem, drapieżnością, zrywaniem muzycznych fraz, budowaniem napięcia i niepokojem definiują świat, w którym żyje Tyrannos i jego podwładni.

Nie bez znaczenia dla spektaklu są kostiumy Mariusza Napierały noszące w sobie cechy charakterologiczne postaci. Czerń i płaszcze to znaki dyktatury, szare bluzy, spodnie i proste sukienki ubierające tłum, ujednolicają go, pozbawiając cech indywidualnych. Szaro-stalowe kostiumy, bluzy z długimi rękawami przypominające kaftany bezpieczeństwa, krępujące ruchy, uniemożliwiają obronę i ubezwłasnowolniają jednostkę.

Od pierwszej do ostatniej sceny klimat spektaklu buduje światło. Jest obecne w każdym swoim wymiarze i postaci, jaką z niego wydobywa w mistrzowski sposób Maciej Igielski. Światło staje się elementem scenografii, fabuły, układu choreograficznego spektaklu. Tworzy chwile ulotne, niemal eteryczne podczas wspomnianej już sceny Mi i Elpis na dachu, buduje napięcie, obrazuje emocje, staje się elementem scenicznej narracji. Patroluje ciemne niebo, stwarza czarodziejski krąg, chroniący przed złem. Podkreśla triumf Tyrannosa i poddanie się bezwolnych ciał tłoczących się wokół niego. Tutaj światło układa się z cieniem, tworząc klimat niczym z obrazów Michelangelo Merisi da Caravaggio.

Perfekcyjne jeté wykonane przez Olgę Marczuk na tle muru to znak technicznej doskonałości. Ale nie tylko. Jest symbolem wolności, zwycięstwa, miłości. Płynąca w powietrzu w jasnej sukience tancerka wyraża pragnienie bycia sobą i radość istnienia. To jeté uosabia w sobie perfekcję wykonawców, genialność choreografii, a nade wszystko mistyczny klimat spektaklu.

I jeszcze jedno. "Zniewolony umysł" dzięki kreatywnej energii i artystycznej wyobraźni Roberta Bondary oraz wszystkich, którzy go stworzyli, porywa swoją nowatorską formą. Zawiera w sobie przesłanie, które ma wpływ na postrzeganie świata. Definiuje go i jednocześnie daje niesamowitą swobodę interpretacji. Udowadnia, że balet jest językiem, w którym można rozmawiać o wielu problemach współczesnej rzeczywistości.

Ilona Słojewska
Teatr dla Was
4 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...