Znowu się dzieje!

"Upadek pierwszych ludzi" - reż. Antoni Ferency - Teatr Soho

"Upadek pierwszych ludzi" Antoniego Ferencego przypomina klimatem "Pamiętniki Adama i Ewy" Marka Twaina. Ta sama ironia. To samo jabłko. Tylko sceneria inna.

Twain wybrał dla swoich bohaterów posiadłość, którą Adam nazwał ogrodem rajskim. Ewa ("To nowe stworzenie, które z miejsca nazywa wszystko, co się nawinie") natychmiast przemianowała ją na park Wodospadu Niagara. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z Edenem. Ferency natomiast wypreparował dla Kobiety i Człowieka (wbrew pozorom szowinistyczne skojarzenia są tu nie na miejscu) przestrzeń "rajometra". Chodzi po prostu o tunel nowo budowanej stacji metra. Sterylny, metalowo-biały. Tworzący ten industrialny raj pierwsi ludzie są w spisie postaci określeni jako konserwator i młodszy konserwator. Czuwa nad nimi Zwierzchnik, który co jakiś czas wyraża nadzieję, "że się dogadują ostrożnie".

Żeby zobaczyć, jak bardzo się myli, trzeba odbyć małą wyprawę na warszawską Pragę.

Tam przy Mińskiej 25 mieści się Soho Factory - architektoniczne cacko, miasteczko, w którym miejsce dawnych pofabrycznych budynków zajęły galerie, restauracje i pracownie. Jest tam także siedziba Studia Teatralnego Koło, które prowadzi Igor Gorzkowski. To właśnie u niego terminował Antoni Ferency, nim popełnił swój reżyserki debiut na własnym tekście. I co za debiut! Od pierwszych scen widać, że młody twórca (rocznik 1985) zna wagę zarówno słowa, jak i ciszy. Ma też świetne wyczucie obsady: Klara Bielawka i Jacek Beler, niezwykle zdolni organiczni aktorzy, zbudowali kompletne postaci, które poruszają się i mówią w określony sposób. Jakby z każdym gestem uczyły się życia. Krzyczą, nie znając skali własnego głosu. Płaczą, dziwiąc się kroplom spływającym po policzkach. I w końcu całują się pod dowództwem Kobiety, która wyjaśnia: "Ale to chodzi bardziej o delikatność, w sensie o miękkość i gładkość. W ogóle o wrażliwość, tutaj". Po kilku próbach Człowiekowi się w końcu udaje, bo wcześniej "miał usta takie zdziubkowane i nie dziwne, że nic nie czuł".

Dalszy ciąg nietrudno przewidzieć - grzech powoduje rujnację grafiku i ludzie nie pracują już tak zgodnie jak kiedyś. W metrze zaczną się pojawiać awarie, pożary i opóźnienia. Ponieważ nie są to wyłącznie wytwory wyobraźni autora, można przypuszczać, że wśród "konserwatorów" wciąż zdarzają się niesnaski. Cieszy jednak, że Księga Rodzaju w tak płodny sposób inspiruje kolejne pokolenia twórców, bo o tym, że widzowie lubią oglądać warianty opowieści, którą doskonale znają, wiemy nie od dziś.

Kamila Łapicka
W Sieci
18 grudnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia