Zorba o życiu wie wszystko...

"Zorba" - reż. Witold Mazurkiewicz - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Miło napisać w pierwszym zdaniu, że wyzwanie było potężne, a teatr poradził sobie ponad oczekiwania! Bo prawda jest taka, że już poprawne wystawienie pełnospektaklowego musicalu przez teatr "z definicji" dramatyczny byłoby sukcesem.

Tymczasem "Zorba" w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej nie dość, że spełnia kryteria wokalne i choreograficzne przedstawienia muzycznego, to imponuje pogłębionym rysunkiem postaci, które zdają się śpiewać i tańczyć nie dlatego, że "tak zostało napisane", ale dlatego, że to integralna część ich stosunku do świata. I najintymniejsza forma okazywania emocji.

Ryzyko wystawienia muzycznej wersji "Zorby" było spore. O poziom wykonawczy nikt się nie martwił (odtwórcy ról pierwszoplanowych mają wykształcenie muzyczne). Obawy (przynajmniej moje) dotyczyły materii samego musicalu.

Skomponowany przez Johna Kandera w złotej erze gatunku (premiera w 1968 r.), dziś może drażnić patetycznością frazy czy sztucznym podziałem na partie mówione i wokalne. Ale w Teatrze Polskim nic nie drażni i nic nie jest sztuczne! Witold Mazurkiewicz - reżyser "Zorby" i wszyscy aktorzy jakby w ogóle nie wchodzili w musicalowy "sznyt" i konwencję, choć przecież wykonują zadanie perfekcyjnie. Oni tworzą prawdziwy świat, w którym miłość i przyjemność sąsiadują z zazdrością i okrucieństwem. Pół na pół. Bez przechyłu w triumfującą radość istnienia, ale z głębokim przekonaniem, że skoro żyje się tylko raz, to w tym życiu musi być miejsce na wszystko. Na śmierć, kłamstwo i niesprawiedliwość też, bo za chwilę po śmierci przyjdzie namiętność, a po spotkaniu - rozstanie. Dzięki takiej interpretacji, spektakl nabiera zaskakujących psychologicznych półcieni i można go czytać na wiele sposobów. A musicalowa forma staje się tylko pretekstem do poruszającego dramatu. Świat kojarzy Zorbę z jego ekranowym wcieleniem, które trochę rozmija się z literackim pierwowzorem. Tomasz Lorek, nasz bielski Zorba, nie odbierając bohaterowi dowcipu, czyni go natomiast kimś więcej niż pogodnym lekkoduchem, tłumaczącym każde nieszczęście na swoją korzyść. Jego Zorba to człowiek jedynie z pozoru niefrasobliwy. W rzeczywistości, domorosły mędrzec, umiejący wyciągać wnioski z cudzych i własnych doświadczeń. Z przekonania, że co się stało, to się nie odstanie. Czasem mówi banały i jest wyrachowany, bo taką przyjął taktykę. Ale prawdę wyraża tańcem. W bielskim spektaklu Zorba tańczy, gdy się cieszy, gdy jest zdesperowany i gdy próbuje ukoić gniew. Popatrzcie, proszę, wtedy na twarz aktora. Jakbyśmy oglądali trzech różnych bohaterów...

Mikrokosmos greckiej wioski staje się całym światem, także dzięki innym rolom, przełamującym nasze "zorbowe" schematy myślenia. Grażyna Bułka, choć gra Hortensję w groteskowym odcieniu, to nadaje jej tyle ciepłego liryzmu i niewinnej naiwności, że wzrusza od pierwszej chwili. Tajemniczą, przejmująco smutną postać Wdowy wspaniale kreuje Marta Gzowska-Sawicka. Rafał Sawicki - Niko to konfrontacja Innego z Naszymi, z której nikt nie wychodzi zwycięzcą. A Los, śpiewający niezwykłym głosem Wiolety Malchar, pozostaje długo w pamięci. Do tego, inspirowane krokami sirtaki, wariacje choreograficzne Jakuba Lewandowskiego i nastrojowa, wieloznacznie odrealniona scenografia Grzegorza Policińskiego

Henryka Wach-Malicka
Polska Dziennik Zachodni
19 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia