Żużel i poezja?

"Szwoleżerowie" - reż. Jan Klata - Teatr Polski im. H. Konieczki w Bydgoszczy

Pisanie sztuki o problemach jakiejś bardzo wąskiej grupy społecznej bez ewidentnego ich uogólnienia byłoby mało sensowne. Toteż Artur Pałyga, u którego zamówiono tekst o żużlowcach, starał się przeprowadzić paralelę między ich światem a współczesnym społeczeństwem w ogóle

Kult pieniądza, presja psychiczna wywierana przez ogół na ludzi sukcesu,  prowadząca często do ich zniszczenia; uprzedmiotowienie człowieka, uczynienie z niego nic nieznaczącego trybiku w działaniach jakiejś wielkiej machiny, tu klubu, gdzie indziej korporacji, to problemy najbardziej w tej analogii rzucające się w oczy.

Przy okazji jednak autor chciał w swoim dramacie zmieścić też jak najwięcej wiadomości o samym żużlu. I to już niestety nie wyszło na dobre  konstrukcji. Bo zarówno przypominający wykład monolog Prezesa, jak i naszpikowane informacjami niektóre wypowiedzi innych postaci        brzmią chwilami sztucznie. Jest też trochę niepotrzebnych powtórzeń.   Zbyt często np. pojawiający się komunikat o jeździe bez hamulców i tylko w lewo. 

Ale sama inscenizacja „Szwoleżerów” w reżyserii Jana Klaty  wypadła dobrze. Jest tu wiele scen, których widzowie nie zapomną prędko. Np. tragikomiczny monolog Sandry skierowany do męża spoczywającego na katafalku, przez Martę Ścisłowicz grany jest brawurowo; jak też w tym samym tonie przedstawiona scena powrotu do domu po zwycięskiej walce Macieja. Mateusz Łasowski i Marta Ścisłowicz budzą śmiech i wzruszają jednocześnie.

Rewelacyjne wręcz są sceny erotyczne. Bardzo dalekie od realizmu, ciekawie pomyślane i pokazane oryginalnymi środkami. Zwłaszcza Sindirelli i Prezesa. Dominika Biernat i Roland Nowak grają koncertowo! A także scena Sylwii i Krzysia, gdzie zwłaszcza Karolina Adamczyk prezentuje się znakomicie! Albo sceny Izabeli Polującej na żużlowców własną poezją.  Marta Nieradkiwiecz z Michałem Czachorem zniewalają komizmem.

Bardzo zabawna jest też rozmowa zawodników z zatrudnioną przez klub Psycholożką, w której postać ciekawie wciela się Małgorzata Witkowska.

Świetnym pomysłem w tym widowisku opowiadającym o ludziach każdego dnia ocierających się o śmierć, jest cykliczne pojawianie się motywu „Zegarmistrza Światła”.

Doskonała jest kompozycja tego przedstawienia. Sceny dramatyczne poprzeplatane baletem motocykli, występami czirliderek ubarwiają formę i  przydają całości dynamizmu.

Podobnie jak efektowna oprawa plastyczna  i Kostiumy Mirka Kaczmarka oraz reżyseria światła Justyny Łagowskiej.

Cudowne tło dla tego przedstawienia stanowi grana na żywo za ogrodzeniem z siatki muzyka Macieja Szymborskiego i Sławka Szudrowicza.

Nie tylko imituje odgłosy stadionu żużlowego, ale niemalże ilustruje zdarzenia sceniczne, opowiada napięcia i emocje bohaterów. A przy tym jest piękna sama w sobie. Stąd też muzyków właśnie przy ukłonach publiczność nagrodziła największymi brawami.

Nieprzypadkowo temat żużla pojawił się właśnie na bydgoskiej scenie, a więc w mieście, gdzie tradycje tego sportu są w Polsce największe; gdzie rozpoczynał karierę aktualny mistrz świata Tomasz Gollob.

Mimo to piątkowa premiera nie przyciągnęła jednak do teatru ani sportowców, ani przeciętnych kibiców.

Nic zatem dziwnego, że Izabeli nie udało się upolować na poezję żadnego mistrza, a ten żużlowiec, który się jej wierszami zainteresował, Łukasz Złamany, zaraz tak źle skończył, że na torze zastąpiła go Sindirella, kobieta z silnym charakterem…

Anita Nowak
Teatr dla Was
10 października 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...