Zwierzę w garniturze

"Fizjotopia" - reż: Robert Drobniuch, Tomasz Gilewicz - Teatr Kolegtyw

Narodziny Kolegtywu. Kolejna niezależna grupa teatralna wkracza na białostocką scenę. Tym razem artyści proponują coś zupełnie nowego: połączenie tańca i wizualizacji z teatrem lalek. Na szczęście widowiskowość w niczym nie ujmuje wadze tematów, jakie porusza "Fizjotopia\'.\'

Człowiekiem rządzi natura. To fakt. Instynktowi trudno się oprzeć. Ale w świecie zmechanizowanym, zbudowanym z metalu i opartym na fikcji - zaczynamy wręcz szaleć. Gubimy się i stajemy gorsi niż zwierzęta. Taką rzeczywistość - "Fizjotopię", pokazuje nam Teatr Kolegtyw, pod wodzą Roberta Drobniucha i Tomka Gilewicza. 

Aktorzy-tancerze 

Premiera odbyła się w kinie Syrena. Tam, gdzie niegdyś siedziała garstka widzów oglądających film, znalazła się scena. Ściany posłużyły za rzutnik. Na tle slajdów aktorzy i tancerze odgrywali opowieść. Choć momentami poszczególne kadry tego performance\'u dłużą się, całość jest zaskakująco precyzyjna technicznie. I aktorzy, i tancerze spisują się doskonale. Ruszają się znakomicie, a emocje pokazują wyraźnie i w sposób przejmujący. 

Przyznam, że pierwszy raz widziałam tak profesjonalne połączenie sztuki tanecznej i teatralnej. Zazwyczaj, gdy tancerze wchodzą na scenę - fabuła pozostawia wiele do życzenia, a gdy aktorzy tańczą, są to rzeczy mało nowatorskie. Tu oryginalne środki wyrazu były użyte bardzo świadomie, a podkreślone muzyką robiły niesamowite wrażenie. 

Grupa Kolegtyw na warsztat wzięła temat: człowiek i jego zwierzęca natura. Pokazuje ludzi wrzuconych w świat metropolii, w miejską dżunglę. W Fizjotopii rodzą się, żyją, walczą o przetrwanie, umierają. Włożeni w garnitur, zu-niformizowani, mimo wszystko niewiele różnią się od swych prehistorycznych przodków. W walce o przetrwanie zwycięża instynkt, często zmuszający do użycia siły. 

Żonglerka, bar i zabawki 

Szczególnie kilka scen zapada w pamięć. Wśród nich pokaz oparty na połączeniu tańca i żonglerki. Marcin Dąbrowski niczym magik za pomocą specjalnej laski kieruje drugim człowiekiem. Dopracowana niemalże do perfekcji scena porusza temat manipulacji. Pokazana relacja zakrawa o znęcanie się jednego człowieka nad drugim. Ten, kto ma władzę, bez przeszkód może żonglować innymi. 

Kolejna etiuda, która przykuwa wzrok, to "scena barowa". Pokazuje wachlarz współczesnych osobowości, które łączy wspólna kultura, nieodłącznie związana z alkoholem. Trunki podawane przez barmana ośmielają kolejne osobniki. Z tych sączyć się zaczynają zawiść, podłość i agresja. Ta ostatnia znajduje ujście w ataku na osobniczkę odmienną, nieprzystającą do grupy, zanadto się wyróżniającą. To kobieta paw - barwna, ale samotna i skazana na niebezpieczeństwo poprzez swą unikatowość. W tej roli świetna ruchowo i aktorsko Dorota Baranowska (z DanceOFFni). 

Jedną z ostatnich scen jest "sklep z zabawkami". Bohaterowie rzucają się na koszyk wypełniony kolorowymi pluszakami. Są jak dzieci - zachwycą się nimi, pobawią chwilę i rzucą w kąt. Są też, jak dorośli - wyrywają sobie z rąk to co kolorowe i atrakcyjne. Widownia przy tej samowolnej szaleńczej zabawie raz po raz wybucha śmiechem. Śmieje się z nich czy z samych siebie? - mam ochotę zapytać. 

Spektakl porusza wiele tematów. Miesza świat zwierzęcy z ludzkim, dawny z dzisiejszym, świat tańca ze światem teatru. Z powodzeniem mógłby być pokazywany na ulicy. Usiedzenie w miejscu podczas takiego widowiska nie jest łatwe. Chciałoby się wstać obejrzeć je z każdej strony. Wziąć w nim udział. 

Teraz Kolegtyw rusza na podbój Warszawy. 25,26 i 27 maja, o godz. 19, pokazany zostanie w Starej Prochoffni (ul. Boleść 2).

Marta Jasińska
Kurier Poranny
2 maja 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia