Zwyczajnie o życiu

"Bardzo zwyczajna historia" - reż: Henryk Adamek - Teatr Nowy w Zabrzu

Kolejny spektakl festiwalowy mogła obejrzeć rzeszowska widownia. Tym razem Teatr Nowy w Zabrzu przyjechał do stolicy Podkarpacia ze sztuką pt.: "Bardzo zwyczajna historia".

Zwierzęta mówią ludzkim głosem raz w roku, każdy wie kiedy, a także w bajkach. Długo jednak należałoby się zastanawiać, czy spektakl, mający premierę 31 grudnia 2008 roku, był bajką? Kwestia podejścia. Pewnie każdy inaczej scharakteryzuje gatunek, jakim jest bajka. Jednak tutaj, na scenie, niewątpliwie dzieje się coś nowego. Kiedyś gawędzili górale i dziadkowie przy gorzale, a dziś zwierzęta zastanawiają się nad egzystencją w oborze. Co więcej, obora jest też miejscem miłosnych spotkań Daszy (Joanna Falkowska) i Alka (Robert Lubawy). Efektem namiętnych nocy jest ciąża, której nie potrafi zaakceptować ojciec dziewczyny – Gospodarz – w tej roli, jak zawsze wspaniały, Zbigniew Stryj. Głównym powodem dezaprobaty jest niekryta niechęć do Sąsiada (Wiesław Kańtoch) , którego nazywa pijakiem, nierobem i złodziejem.

Rzecz dzieje się w Rosji - w końcu sztuka w reżyserii Henryka Adamka została napisana przez Mariję Łado. Na szczególne uznanie zasługuje sposób przedstawienia zwierząt, które były zjawiskowe, bo pozbawione kiczowatości, prawdziwe i głębokie. W oborze mieszkają krowa Bystra (Dorota Rusek), stara kobyła Siostrzyczka (Jolanta Niestrój-Malisz), pies Zbój (Andrzej Kroczyński) oraz świnia (Agnieszka Radzikowska), której marzeniem jest mieć skrzydła i latać. Nie sposób zapomnieć o iście papkinowskim kogucie, którego gra Marian Kierycz. Rewelacyjna kreacja, podobnie jak wszystkie w tej sztuce. 

W historii, gdzie wątek miłosny był jedynie swoistym powodem do rozważań nad życiem, zostało ukazane spojrzenie dziecięce, naiwne, czyste, pozbawione skaz. Takie, które widzi moralność, duszę, a nie zna pieniądza, czy jakichkolwiek form zła. I kolejny raz należy wymienić świętą wręcz dziecięcą naiwność, której niestety bardzo często brakuje ludziom. A dzieje się tak pewnie dlatego, że w większości nie chcą jej mieć. To spektakl o tym, że życie jest inne niż na okładkach kolorowych gazet. O tym, że codziennie problemy mają „drugie dno” i wcale nie trzeba o nich mówić w sposób serialowy, przyziemny.

Obrazowanie w spektaklu zabrzańskiego teatru jest bardzo wyraziste. Pełne emocji, koloru. Odbiór ułatwia bogata, "wiejska" scenografia Wojciecha Jankowiaka oraz wyważona, delikatna muzyka autorstwa Rafała Smolenia, któremu trzeba pogratulować wyczucia, smaku i oczywiście niekwestionowanych umiejętności. „Bardzo zwyczajna historia” to niezwyczajna całość, efekt ciężkiej pracy wielu osób. 

Zastanawiano się, czy to spektakl dla dorosłych, czy bajka dla dzieci. Oczywiście, pozbawiony kilku scen, a raczej szczegółów z powodzeniem mógłby gromadzić widownię od szkoły podstawowej po liceum. Pytanie jednak, po co? Przecież ci młodzi ludzie mają jeszcze w sobie to wszystko, co sprawia, że są wyjątkowi i patrzą na życie inaczej, niż dorośli. To tej drugiej, starszej grupie, potrzebna jest „Bardzo zwyczajna historia”! Bo to spektakl rozważający sens istnienia oraz wszystko to, co z nim ściśle związane. Ukazujący myślenie, jakiego dziś brakuje. Wymienioną już naiwność, tą wspaniałą, którą otrzymujemy wraz ze swoim dziecięctwem. Być może momentami zbyt dosłowny, zawiera w sobie śmiech, jak i łzy. Nie sposób bowiem obojętnie patrzeć na świnię, której marzenia spełniają się, czy też śmierć dla życia.

Zabrzańskiemu teatrowi udało się stworzyć świetną sztukę, bo w niej bajka przeplata się z problemami dotyczącymi bytu. I nie sądzę, aby było to przedstawienie dla dzieci, ponieważ ono daje coś do zrozumienia dorosłym, którzy tylko z pozoru wszystko wiedzą o życiu i przed którymi ta sztuka nie odkrywa nic nowego.

Maciej Doryk
Dziennik Teatralny Rzeszów
21 listopada 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia