Życie z pasją

Rozmowa z Jackiem Sieradzkim

Redaktor naczelny miesięcznika Dialog, jeden spośród czołowych krytyków teatralnych w kraju, juror, a przede wszystkim Dyrektor Artystyczny Festiwalu Interpretacje – Jacek Sieradzki opowiada o początkach Festiwalu, jego historii i zmianach.

To już piętnasta edycja Festiwalu. Myślę, że to dobra chwila do refleksji i przypomnienia skąd wziął się taki pomysł, jak to się wszystko zaczęło?

Nieco dawniej niż piętnaście lat temu miasto Katowice podjęło decyzję, że chce stworzyć swój festiwal teatralny. Rozpoczęto nad nim pracę w takim trybie, który mógłby być niczym wzorzec metra z  Sèvres dla wszystkich samorządów. Rozpisano konkurs na scenariusz tego festiwalu, zaproszono do niego wiele osób ze środowiska teatralnego. Tak naprawdę liczyła się przede wszystkim atrakcyjność formy, nie narzucano niczego w żaden sposób. Bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać ten konkurs. To zwycięstwo oraz fakt, że festiwal realizowany jest już po raz piętnasty według mojego scenariusza uważam za jeden ze swoich największych zawodowych sukcesów.

Spośród jakiej puli wybierane są spektakle? Widzowie widzą tylko 6 spektakli konkursowych, a jak wygląda to wcześniej, jak wygląda proces wyboru przedstawień i na jakiej zasadzie są one typowane? Zajmuje się tym jakiś konkretny zespół ludzi?

W tym roku był to konkretnie zespół dwojga ludzi: Aleksandra Czapla-Oslislo i ja. Obejrzeliśmy razem około osiemdziesięciu przedstawień. Nie tylko tych, które oficjalnie zgłosiły teatry, wiele inscenizacji wyznaczaliśmy sobie sami do obejrzenia. A potem była selekcja. Czasem decydowały warunki techniczne; mógłbym wymienić co najmniej dwa tytuły, które bezwzględnie znalazłyby się w programie, gdyby w ogóle można było je przenieść. Niestety były tak technicznie „wryte” w miejsce swojej prezentacji, że o pokazaniu poza siedzibą nie było mowy. To nie jest łatwy wybór, wymaga wiele skupienia, przemyśleń, analiz. . W konkursie jest miejsce na sześć tytułów, a „pod kreską” znajdują się zawsze dwa lub trzy równie godne, dla których po prostu nie ma miejsca w regulaminie. To nie jest łatwy wybór, wymaga wiele skupienia, przemyśleń, analiz.

W zeszłym roku Festiwalowi przypisano hasło Teatr albo nigdy, które było dość ciekawym chwytem, przyjęło się wśród publiczności. Dlaczego w tym roku nie pojawiło się coś podobnego?

Hasło Teatr albo nigdy wymyśliła moja wspaniała doradczyni – Aleksandra Czapla – Oslislo. Było ono świetnym, jednak lekko surrealnym żartem. Nie chcieliśmy powtarzać tego samego w tym roku, bo to było unikatowe i jednorazowe hasło. Niestety w tym roku nie znaleźliśmy równie dobrego pomysłu.

Stosunkowo niedawno pojawiło się nowa funkcja jaką jest jury społeczne. Skąd wziął się taki pomysł?

 Jury społeczne to pomysł Oli  i Łukasza Drewniaka, mojego najbliższego, do zeszłego roku, współpracownika. Zabiegaliśmy o to, by z festiwalu zdjąć odium – zupełnie niesprawiedliwe, śmiem twierdzić, przynajmniej w ostatnich latach – imprezy elitarnej, zamkniętej, na którą nie można się dostać. Chodziło o tworzenie wokół Interpretacji  swojej, wiernej widowni. Stąd zrodził się pomysł jury społecznego, czyli pięciu osób, miłośników teatru przyznających własną nagrodę, którym chciało się pisać specjalną aplikację i potem brać udział w castingu. Można powiedzieć, że był to „casting na idealnego widza”. W tym roku to już trzeci zestaw jurorów społecznych, poprzednie piątki, jak słyszę, trzymają się razem, pozostają wiernymi przyjaciółmi festiwalu i oczywiście znakomitymi widzami.

Czy poprzednie edycje były dla Pana satysfakcjonujące? Czy ta, jubileuszowa również taka będzie?

Co do tej edycji to odpukajmy w niemalowane i nie drażnijmy licha. Co do poprzednich… Festiwal to jest po prostu wielki stres, każdorazowe ukłucie niepokoju, gdy dzwoni komórka, czy przypadkiem coś się nie sypie. Satysfakcja potem i tak nigdy nie jest stuprocentowa, zawsze człowiek sobie wyrzuca, że popełnił jakieś błędy, że trzeba było inaczej. Dziś chętniej, niż do edycji przeze mnie prowadzonych, sięgam pamięcią do pierwszej, której szefem był Kazimierz Kutz, a mnie uhonorowano udziałem w jury. Namiętność powołania Festiwalu była wtedy w mieście tak ogromna, że nie czekając na koniec remontu Teatru im. Wyspiańskiego zrealizowano imprezę – za katowickie pieniądze – w Chorzowie! Tęskno mi za tamtą atmosferą.

Jak może Pan podsumować poprzednie edycje?

Od podsumowywania są ci, dla których ten festiwal jest robiony: miłośnicy teatru, publiczność, widzowie i uczestnicy z Katowic, ale także z całej Polski.  Ja, patrzący od środka, nie mam żadnego dystansu do Festiwalu.

Czy jeśli chodzi o spektakle konkursowe ma Pan jakieś swoje typy, przewidywania, kto może wygrać?

Na to pytanie ósmy już raz – bo to będzie ósma przeze mnie prowadzona edycja – odpowiadam tak samo. W konkursie są wybrani przeze mnie młodzi twórcy. Wszyscy są moimi faworytami. Sam ich wybrałem i dla mnie każdy z nich jest wygrany.

Czego możemy Panu życzyć z okazji takiego jubileuszu?

Przede wszystkim wytrwałości, myślę, że ona jest najważniejsza. Reszta sama przyjdzie.

Aleksandra Kazimierska
Gazeta Festiwalowa
27 kwietnia 2013
Portrety
Jacek Sieradzki

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia