Żydowska kultura z Facebookiem

"Dybuk" - reż. Anna Smolar - Teatr Polski w Bydgoszczy

"Dybuk" An-skiego, inaczej "Romeo i Julia" w jidysz, to klasyka nie tylko żydowskiej, ale i polskiej kultury, która stale powraca w nowych, zaskakujących odsłonach.

Krzysztof Warlikowski z pomocą Hanny Krall zrealizował z udziałem Magdy Cieleckiej i Andrzeja Chyry spektakl o tym, że dybukiem, czyli duchem zagnieżdżonym w Żydach i żydowskiej kulturze, jest Holokaust. W minionym roku Maja Kleczewska otworzyła "Dybukiem" nowy rozdział Teatru Żydowskiego, przeganiając z jej sceny ducha folkloru. Realizował go również Andrzej Wajda w Starym Teatrze, przypominając tradycję żydowskiej kultury, wyklętą po marcu 1968.

Anna Smolar od lat przebija się do czołówki polskiego teatru. Ma na koncie "Aktorów prowincjonalnych" współreżyserowanych przez Agnieszkę Holland czy "Aktorów żydowskich" z powodzeniem pokazywanych na ostatniej edycji Festiwalu Boska Komedia w Krakowie.

"Dybuk" w bydgoskim Teatrze Polskim to najlepsze przedstawienie w dorobku reżyserki i jednocześnie jedno z najciekawszych wydarzeń sezonu. Także ze względu na inscenizację tekstu Ignacego Karpowicza, laureata Paszportów "Polityki", autora powieści "Balladyny i romanse", "Ości" oraz "Sońka". Smolar i Karpowicz, rozpoczynając pracę nad spektaklem, zadeklarowali, że nie wierzą w teatralną siłę "Dybuka" pojmowanego w duchu żydowskiej "cepelii". Do opowieści An-skiego zaczęli szukać współczesnego klucza.

Dystans do tradycji wyrażony jest w znakomitej scenografii. Anna Met zabudowała okno bydgoskiej sceny rozpadającą się ramotą czarnej ramy z kiczowatymi ornamentami. To katafalk starego teatru. Okno sceny wypełnia fioletowa, udrapowana kurtyna. Wielokrotnie nie będzie chciała pójść w górę, co jest wymownym żartem ze starych mechanizmów i form teatru, które zużyły się bezpowrotnie.

Kpi z nich na proscenium G (Hanna Maciąg). Blond licealistka opowiada do mikrofonu o perypetiach szkolnego teatru mającego przybliżyć młodym ludziom żydowską kulturę poprzez wystawienie "Dybuka". Niestety, próby przerwała samobójcza śmierć Grzesia, wrażliwego chłopaka zafascynowanego teatrem. W ten sposób Smolar i Karpowicz doprowadzają do efektu, który uruchamia w nowy sposób śmierć bohatera "Dybuka" - Hanacha. W oryginale zakochanego w Lei, której nie mógł poślubić, bo niedoszły teść złamał obietnicę i postanowił wydać piękną córkę za bogatszego.

Karpowicz, dając swojej opowieści "cudzysłów" teatru szkolnego, stwarza bydgoskim aktorom okazję do komentowania i objaśniania kultury żydowskiej, co stanowi walor dla młodzieżowej widowni. Jednocześnie ma tonację teatru postdramatycznego, rozbijającego tradycyjną narrację. W tej aurze utrzymane są również nieustanne protesty aktorów, którzy wychodzą z roli i buntują się przeciw graniu postaci według żydowskich stereotypów. Tworzy to przestrzeń ironicznego komizmu.

Całkiem serio jest rozmowa Macieja Pesty grającego Hanocha ze szkolnymi nauczycielami (Małgorzata Witkowska i Mirosław Guzowski). To żywa dyskusja o przemocy w szkole, unikaniu odpowiedzialności przez nauczycieli, ale i satyra na teatr szukający szansy w taniej publicystyce i scenicznym reportażu.

Jednocześnie Smolar bawi się zmodernizowanym obrazem żydowskiej kultury, wprowadzając elementy pantomimy inspirowanej niemym filmem "Golem". Z dystansem, na zasadzie cytatu, aktorzy śpiewają żydowskie pieśni i wykonują żydowskie tańce. Wszystko to jest w znakomitym stylu, tak jak szkatułkowa scenografia. Warto zobaczyć magię zrewitalizowanego teatru, gdy po wielu próbach kurtyna się podnosi, by odsłonić w tle sceny jej miniaturę, czyli drewnianą ramę podestu z fioletową kurtyną. To tam aktorzy w stylizacjach żydowskich kostiumów odgrywają wypędzenie dybuka z Lei.

I tym razem sięgnięcie po tradycyjny motyw służy rozmowie o współczesności. Aktorom szkolnego teatrzyku objawia się Grześ filmujący zdarzenia telefonem komórkowym. Projekcja na ekranie daje intrygujący efekt "teatru w smartfonie". Dochodzi do dramatycznej, ale oczyszczającej rozmowy na temat hej tu wśród młodzieży, a zwłaszcza w mediach społecznościowych. Gdy w perspektywie sceny mruga kolorowa gwiazda Dawida złożona z jarzeniówek, jakie są zmorą wielu szkół, młoda widownia dostaje mocny sygnał, by nie wstydzić się siebie i swoich uczuć. Wtedy żaden lincz na Facebooku nie będzie miał morderczej siły.

Jacek Cieślak
Sukces
2 kwietnia 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia