Żywi w martwym świecie

"Barbelo, o psach i dzieciach" - reż. Anna Augustynowicz - Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

Jesteśmy lepsi od psów? W czym? Dlaczego one nam towarzyszą? Czym różni się nasz świat od świata zwierzęcego? Jak bardzo tęsknimy za rzeczywistością pełną prawdy, dobra i piękna? Gdzie reżyserka Anna Augustynowicz poprowadzi nas w najnowszym spektaklu Barbelo, o psach i dzieciach serbskiej pisarki Biljany Srbljanović?

Świat pozornie prawdziwy, zwyczajny - Serbia okresu komunizmu i czasu transformacji. Ale to znacznie więcej. Identyfikacja z tym światem ma szerszy zasięg. Każdy może tam odszukać siebie. Na tej ławce w parku, w obdartym z emocji mieszkaniu pewnej rodziny i na granicy realności.

W pokoju, przy nowoczesnym, czarnym stole toczą się dyskusje pewnej rodziny o życiu. A właściwie o życiu po śmierci, o nieumiejętności poradzenia sobie z odejściem bliskiej osoby. Marek (Marcin Łuczak) próbuje zmierzyć się z pytaniami, które zadaje mu jego 8-letni syn Zoran (Marek Nędza). Chłopiec nie rozumie dlaczego matka umarła i nawet się z nim nie pożegnała. Nie potrafi znaleźć wspólnego języka z ojcem, który odszedł od nich kilka lat wcześniej i ułożył sobie życie z nową kobietą - Mileną (znakomita Justyna Wasilewska). Teraz są skazani na swoje towarzystwo. Poruszają się w nowej sytuacji. Zoran ma problemy z jedzeniem, przejawia skłonności bulimiczne, ciągle odczuwa głód. Ten niedosyt w nim to jednak pragnienie miłości, potrzeba zasmakowania troski i akceptacji ze strony najbliższych. 

Ale historia tej rodziny przeplata się także z historią innych postaci. Problemy emocjonalne się rozrastają, przechodzą jakby z pokolenia na pokolenie. Zoran jako najmłodszy zmaga się z nimi teraz. Ale jest jeszcze jego macocha Milena, która zastanawia się, czy kocha własną matkę i jak można pokochać nienarodzone jeszcze dziecko, kiedy niewiadomo jakie i kim się ono urodzi. Stawia więc widzom pytanie, czy istnieje miłość bezwarunkowa. Czy rodziców czasem nie kocha się dla zasady, bo tak być powinno? Bo co właściwie oznacza: kocham Cię?

Pokój jest pierwszym miejscem spotkań, drugim staje się ławeczka w parku, gdzie spotykają się właściciele psów, obserwujący zabawy swoich pupili i Ci, którzy przypadkowo zasiedli obok nich. I przy tych rozmowach zaczyna się mieszać tożsamość czteronogów i ludzi. Psiara (Katarzyna Dałek) rozmawia z Mileną, nadając zwierzętom cechy ludzkie, traktuje je jak swoich synów, a ich imiona - Mateusz, Łukasz - świadczą o silnej identyfikacji z człowiekiem. Przechodzenie z realności do świata martwych, od sceny do sceny, od parku do domu oddzielane jest głośnym szczekaniem psów i gasnącym światłem. Ciekawym zabiegiem w spektaklu jest także obecność narratora (Agnieszka Więdłocha), który pozwala sobie na odautorski komentarz zachowań bohaterów, opisuje ich stany psychiczne, a niejednokrotnie ocenia także ich postępowanie.

W spektaklu mieszają się dwa światy, bo mieszają się także bohaterowie sztuki, jedni z  nich są martwi, inni żywi, ale tylko teoretycznie. Wszyscy obracają się w rzeczywistości martwych wartości. Drago (Krzysztof Wach) mówi w jednej ze scen: Bóg, jeśli żyje, tu nie żyje na pewno. Tylko gdzieś, gdzie wszystko jest dobre. A Milica zastanawia się, czy to właśnie jest piekło, czy tak ono wygląda? Jest tutaj obecne nawiązanie do gnostyckich wierzeń, że człowiek po śmierci nie może iść do piekła, bo piekło jest życiem na ziemi.

Wydaje się, że istnieje światełko w tunelu, trochę jednak słabo zarysowane u Augustynowicz. Należy poznać siebie i dążyć tym do poznania przestrzeni materialnej, duchowości. Bo jak wyjaśnia Jerzy Prokopiuk w zarysie sztuki, Gnostyk (…) w poznaniu tym widzi instrument swojego zbawienia.

Wybór młodych aktorów wydaje się być uzasadnionym zabiegiem. Ich decyzje, wątpliwości, zmagania i poszukiwania przemawiają wyjątkowo. Przed nimi przecież jeszcze całe życie. A umierają już w nich samych pewne uczucia, wartości i trzeba iść dalej, w życie po śmierci, które trwa.

Prawdopodobnie rozumiem przedstawienie, ale poza jego rozumieniem nie mam w sobie żadnych innych odczuć. Jeśli miałabym się czymś zachwycać, to nie do końca wiem, co miałoby to być. Spektakl na pewno mnie nie znudził. Jest  zrobiony poprawnie. Czy to za mało? Chyba tak. Pozostawać obojętnym nie jest chyba najlepiej. Coś bardziej optymistycznego? Mimo wszystko jednego jestem pewna. Bohaterowie często pytają, zwracając się do publiczności: Wy oczywiście wiecie, że my wszyscy jesteśmy martwi? A ja pytam: Wy oczywiście wiecie, że ten spektakl na długo pozostanie żywy?

Dagmara Olewińska
Teatr dla Was
18 stycznia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia