120 lat za kulisami Teatru Osterwy

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że wernisażowa publiczność otwartej wczoraj wystawy '120 lat za kulisami...' była dosłownie oczarowana. Bo na tę bajeczną wystawę wchodzi się jak do innego świata.

Wystawa w galerii Wirydarz LSW jest częścią jubileuszowego święta Teatru im. Juliusza Osterwy, obchodzącego 120-lecie działalności. - Wiekowo jesteśmy na czwartym miejscu w kraju. Ale jako naprawdę nieliczni od 120 lat działamy w tym samym budynku, który los oszczędził przed zniszczeniem. I jako jedyni, w budynku wzniesionym przed 120 laty ze składek społecznych - mówił na otwarciu wystawy dyrektor naczelny Krzysztof Torończyk. Dzieje lubelskiej sceny dramatycznej to ważna część historii polskiego teatru. To w Lublinie w 1944 rodził się teatr Polski powojennej. Wystarczy tuż po wejściu na bogatą ekspozycję spojrzeć na prawo, na piękny kubrak z 'Wesela' wystawionego w Lublinie w 1944 roku, które, jak można przeczytać na reprincie plakatu tego spektaklu, miało premierę dokładnie 'dn. 29.XI. 1944 o godzinie 14.30' (reżyserował Jacek Woszczerowicz). Tuż obok znajduje się dokumentacja 'Wesela' z 1964 roku (scenografem był Jerzy Torończyk, ojciec obecnego dyrektora), a dalej - 'Wesela' z roku 1984 (które reżyserował Ignacy Gogolewski, z Jerzym Rogalskim jako Panem Młodym). 'Wesele' nie bez powodu jest tak wyróżnione także dlatego, że za kilkanaście dni, 18 listopada premiera 'Wesela' w reżyserii Krzystofa Babickiego stanie się jubileuszową galą Teatr Osterwy. Wystawa podkreśla, że sztuka to zjawisko ciągłe, istniejące mimo - albo ponad - politycznymi dramatami i zawirowaniami. W sekwencji archiwalnych zdjęć uwagę zwraca na przykład fotografia z pochodu 1 maja 1952: na wiekowym, udekorowanym szturmówkami samochodzie star 20 jadą - Stanisław Mikulski i Lech Skolimowski. Wędrując między planszami z dokumentacją, mijając manekiny z kostiumami i rekwizyty, nagle wchodzimy do sali, gdzie zainscenizowano coś, czego widz teatralny nigdy nie ogląda: teatralne pracownie. Szkoda, że tego i owego nie można przymierzać, bo np. w 'perukarni' wyeksponowano 40 rodzajów wąsów i wąsików, ale też - kilka łysin. Kto nie był na wernisażu, niech żałuje, bo dyrektor Krzysztof Torończyk jest urodzonym gawędziarzem i oczywiście opowiedział pyszną anegdotę o dyrektorze Myszkowskim, który 'Wesele' wystawił w 1907 roku i musiał w zastępstwie chorego aktora wystąpić w roli Wernyhory... nie znając tekstu. Tego - w formie pisanej - nie da się powtórzyć.

Grzegorz Józefczuk
Gazeta Wyborcza Lublin
4 listopada 2006