60 lat BTD - Młoda dojrzałość

"Teatr ludzi żarliwych" Anny Makochonik to publikacja wydana z okazji 60-lecia istnienia Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie. Ale podsumowująca jego ostatnie dziesięciolecie. Łącząca w sobie elementy popularyzującego bedekera, albumu, monografii i publicystyki.

Tytuł - cytat z Ireny Górskiej-Damięckiej, która była pierwszym dyrektorem BTD - ma w sobie brzmiący dziś przesadnie pionierski entuzjazm, ale oddaje rzeczywisty wymiar teatru znajdującego się w przeszłości w sytuacjach trudnych, wymagających żarliwości właśnie, żeby nie tylko istniał, ale i przetrwał.

Makochonik nawiązuje do tego we wstępie swej książki, choć czyni to w sposób nieco zawoalowany: "W 2004 r. teatr był placówką w kryzysie. Kolejne sezony wypełniały roszady personalne, kłótnie mające źródło jeszcze w początkach lat dwutysięcznych ubiegłego wieku (? - chyba raczej: w końcu ubiegłego wieku - przyp. ADL). I te na poziomie zarządzania, i te w rozwarstwiającym się zespole aktorskim".

To skądinąd zrozumiałe, że autorka jubileuszowego wydania nie precyzuje istoty tych sporów, nie podaje nazwisk. Ale ów skrót krytyczny - czytelny tylko "z bliska", dla wtajemniczonych - nie oddaje złożoności problemów, z którymi teatr się wówczas zmagał. A te problemy wewnętrzne przekładały się na kłopoty wizerunkowe, zewnętrzne. Zaś one sprawiały, iż teatr miał u władz miasta coraz gorszą opinię.

Zarzuty artystyczne tamtemu BTD Makochonik stawia już jaśniej: "Scena prowadzona bez konkretnego pomysłu i planu utonęła w przeciętnym, monotonnym i dość przypadkowym repertuarze (...) Zamknęła się w inscenizowaniu, bagatelizując zawrotne tempo zmian w polskim teatrze i nowe estetyki (...) Owszem, mocne pozycje (...) trafiały na afisz, ale rzadko...".

Zgadzając się w dużej mierze z tą opinią, muszę jednak zauważyć, że jest ona summa, która nie zawsze sprawdza się w szczególe. Czego dowody zresztą w samej książce Makochonik, w rozdziałach ukazujących konkretne inscenizacje.

Widać tam, że i w krytykowanych przez autorkę latach i sezonach kiełkowała myśl, która dziś - za dyrekcji Zbigniewa Derebeckiego (kieruje BTD od 2007 r.) - daje tak ciekawy plon; że to wówczas powstało sporo przedstawień kształtujących wizerunek teatru, że wtedy tworzył się i krzepł jego zespół artystyczny. Prawdą jest jednak, że to właśnie kilka ostatnich sezonów nie tylko wyprowadziło teatr z kryzysu, a i nadało jego wcześniejszym poszukiwaniom ciekawy, dostrzeżony w Polsce kierunek. Dawna skłonność BTD do współpracy z młodymi zaowocowała stworzeniem festiwalu m-teatr. Czyli: młody teatr, wstępujących na scenę ambitnych, zdolnych twórców, niebędących jednak w centrum mainstreamu. Najlepszym z nich - laureatom m-teatru - dał BTD szansę realizacji przedstawień na swej scenie. A one z kolei przyniosły wiele uznania teatrowi i odświeżyły, odmłodziły jego wizerunek.

Makochonik przedstawia ów proces - prezentując m-teatr w osobnym rozdziale - acz poświęca też sporo miejsca innym składnikom repertuaru koszalińskiej sceny, m.in. spektaklom muzycznym, dla dzieci, komediom. Uważając - podobnie jak dzisiejsze kierownictwo teatru - że wartość BTD wynika właśnie z różnorodności, z otwarcia na każdego widza. Nie tylko zresztą w Koszalinie. W słowie od siebie Z. Derebecki przedstawia konkretne liczby: "W roku 2013 zagraliśmy 128 przedstawień w Koszalinie i 122 przedstawienia w terenie. To ogromny wysiłek organizacyjny".

Cieszy, że koszaliński teatr potrafi temu wysiłkowi podołać, a z każdym rokiem staje się też atrakcyjniejszym punktem na teatralnej mapie kraju. Procentuje dobry kierunek: młodość połączona z dojrzałością. Jak został wytyczony i jak powstała owa (niepozbawiona skądinąd przeszkód i wybojów) droga - przeczytać można w książce koszalińskiej dziennikarki Anny Makochonik; książce ładnej edytorsko i zaopatrzonej w cenne dodatki, m.in. w pełną listę wszystkich premier w historii Bałtyckiego Teatru.



(al)
Kurier Szczeciński
18 kwietnia 2014