Aktorzy namaścili mnie

W teatralnym świecie zdarzają się osoby, które nie są może wybitnie rozpoznawane, ale mają mocną pozycję, jeśli chodzi o działalność artystyczną. Taką osobą jest Inka Dowlasz – reżyserka teatralna, autorka wielu sztuk, wystawianych na deskach polskich teatrów, ale również wykładowczyni. Stworzyła ponadto w Krakowie Studium Terapii przez Sztukę. U progu nowego sezonu teatralnego rozmawiamy o teatrze, ostatnim wyreżyserowanym monodramie oraz nowym roku zajęć w Studium.

Z Inką Dowlasz - reżyser teatralną, scenarzystą, psycholożką, wykładowcą akademickim - rozmawia Joanna Marcinkowska z Dziennika Teatralnego.

Joanna Marcinkowska: Skąd w ogóle teatr w Pani życiu?

Inka Dowlasz: Zadebiutowałam w podstawówce reżyserią czytanki „Czarodziejskie słowo". Teatr Współczesny w Szczecinie, każdy spektakl oglądany po kilka razy... Jan Maciejowski po latach był moim dziekanem w PWST im. L. Solskiego w Krakowie.

Teatr od najmłodszych lat, a później doświadczenia w Teatrze Laboratorium Jerzego Grotowskiego – jak wpłynęły one na Pani dalsze życie teatralne?

- Trafiłam na spektakl „Apokalipsis cum Figuris" i czas tzw. para-teatru: „Przedsięwzięcie góra", „Czuwania" – Jacka Zmysłowskiego, „Drzewo Ludzi", „Teatr źródeł". Tam ukształtowało się moje podejście do pracy, świadomość i jeszcze coś: pracując z grupami osób czuje się..."u siebie".

Odkrycie siebie w artystycznym świecie to ważna rzecz. Jak zaczęło się pisanie sztuk? Co Panią do tego skłoniło?

- Pisałam, bo z małym dzieckiem, mogłam się jedynie „chałupnictwem" zająć. Miałam szczęście, bo moje „Idź się leczyć" i „Toksyczni rodzice" trafiły od razu jako czytania dramatu w Manchesterze. Aktorzy namaścili mnie: „ ty dobrze piszesz, pisz".

Łatwiej pisze się dramat czy monodram?

- Każdy temat wymaga sporej dokumentacji. Forma, konstrukcja wykluwają się w trakcie.

Na pewno wymaga to sporo pracy. Pisze Pani również na zamówienie?

- Och tak! To wyzwanie: zgłębić temat, opracować i pokochać na tyle, żeby kilka godzin dziennie sterczeć przy biurku... Tak powstała „Elizabeth Watson cichociemna", rzeczy do Fundacji Dorotkowo w Toruniu, „Hermenegilda KO" dla Teatru Bez Sceny w Katowicach.

Jeśli chodzi o bohaterów sztuk – takich jak np. „Gabriela ZAbardzoPOLSKA" – czy takie pomysły rodzą się nagle czy są to osoby, o których wcześniej Pani myślała, ale musiał się znaleźć odpowiedni czas?

- Akurat Zapolska wyskoczyła jak królik: Zina Zagner miała udany występ naszych „Sekretów Baronowej" w Chicago, była zaproszona ponownie. No to, powiedziałam, napiszę ci o Zapolskiej.
To zajęło dwa lata pracy.

Jak się pracowało z Ziną Zagner przy tym monodramie?

- Zina to solidność, szybko się uczy, interesuje się wieloma rzeczami: muzyką, literaturą, malarstwem. Nie muszę wyjaśniać jak to wpływa na pracę.

Czyli właściwie sama przyjemność. Jak długo grana jest „Gabriela..."? Jak przyjmowany był monodram?

- „ZAbardzoPOLSKA" to spektakl poza tzw. obiegiem, gramy okazjonalnie. Dziś – jak pisał Ryszard Kapuściński – artysta musi być jednocześnie dystrybutorem swojej pracy. Musi, a jeśli nie jest?

Poza reżyserią pracuje Pani z młodzieżą (choć nie tylko) w Studium Terapii przez Sztukę. Proszę opowiedzieć, na czym polega specyfika tej pracy?

- Studium wyłoniło się z potrzeby osobistych spotkań ludzi, którzy jakoś krążą wokół teatru. Raz w miesiącu poświęcamy dwa dni przez rok. Cały czas na scenie: bliżej sztuki, bliżej siebie samego.

Przez wiele lat Studium działało przy Teatrze Ludowym. Jak wygląda to teraz?

- Dwa lata temu przygarnęła nas w swoje progi Krakowska Opera Kameralna: coraz częściej trafiają osoby zainteresowane własnym rozwojem, chcące posmakować grania, poczuć przyjemność płodozmianu (w tym nawet informatycy, biznesmeni).

Kto może zapisać się na zajęcia i czy jest to płatne?

- Zapisać się może każdy, kto akurat pomyśli „hm, to może być ciekawe". Żadnego sprawdzania tzw. predyspozycji. Mecenatu żadnego nie mamy, koszty wynajmu, administracji, pedagogów pokrywają uczestnicy.

Wystarczy więc właściwie chęć – to ciekawa, otwarta forma zajęć. Ma Pani wieści o tym, jak później radzą sobie absolwenci Studium?

- Część osób pozostaje z nami w koleżeńskich układach, cieszy mnie każdy sygnał. Dla nich otwieramy w tym roku Master Class.

Szansa na rozwój umiejętności – świetnie! Ma Pani już jakieś teatralne plany na nowy sezon – jeśli chodzi o nowe dramaty lub reżyserię?

- Piszę – na zamówienie! Nic o tym, zanim nie skończę. Szykujemy też do Klubu Aktora SPATiF Loża moje „Preludium Szafarskie", scenariusz nagrodzony w Toruniu, w 2015 roku.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w pracy artystycznej w nadchodzącym sezonie teatralnym!

___

Inka Dowlasz - urodziła się 25 maja 1949 w Szczecinie. – Polska reżyser teatralna, scenarzysta, psycholog, wykładowca akademicki. Od lat 90. XX wieku stała współpracowniczka Teatru Ludowego w Krakowie.



Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
2 września 2019
Portrety
Inka Dowlasz