Ambiwalentne "Wyzwolenie"

Anna Augustynowicz po raz pierwszy wystawiła "Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego w grudniu 2003 w kierowanym przez nią Teatrze Współczesnym w Szczecinie.

Inscenizując ów dramat ponownie po upływie piętnastu lat w Teatrze Polskim w Warszawie, w roli Konrada jak w 2003 obsadziła aktora ze swego szczecińskiego zespołu Grzegorza Falkowskiego. Augustynowicz wykorzystała też niektóre motywy ze szczecińskiej realizacji. Geniusz, zachowujący się raczej jak dzisiejszy działacz polityczny z prawicowej partii, wchodzi na scenę z narzuconym na szyję biało-czerwonym szaliku z napisem "Polska". A identycznymi szalikami wymachiwali w szczecińskim spektaklu agresywni kibice piłki nożnej.

Ale zarazem Augustynowicz odwołała się do "Wyzwolenia" w reżyserii Konrada Swinarskiego powstałego w Starym Teatrze w Krakowie w roku 1974. Grającego Konrada w przedstawieniu Swinarskiego Jerzego Trelę obsadziła bowiem w epizodycznych rolach Ojca i Starego Aktora. Choć w istocie Trela - jak w wielu wcześniejszych spektaklach innych reżyserów, począwszy od krakowskich "Dziadów-12 improwizacji" Jerzego Grzegorzewskiego z 1995 roku na podstawie fragmentów utworu Adama Mickiewicza - jest przede wszystkim niegdysiejszym Konradem. W trakcie beznamiętnego wypowiadania przez Falkowskiego monologów Konrada Trela parokrotnie wchodzi na scenę, aby je w poruszający sposób wyrecytować do końca jako nestor i przedstawiciel odchodzącej w przeszłość tradycji, a zarazem generacji walczącej o odzyskanie niepodległości. Przed ostatnim zejściem ze sceny zaś ów Stary Aktor i Ojciec zwraca się do Konrada w średnim wieku, doświadczającego kryzysu tożsamości narodowej, z apelem, aby o nim pamiętał.

Lecz Augustynowicz w Teatrze Polskim powinna raczej przypomnieć niewątpliwie lepiej pamiętane przez warszawskich widzów, bo wystawione na tej samej scenie "Wyzwolenie" w reżyserii Kazimierza Dejmka z lipca 1982, czyli czasu stanu wojennego. W spektaklu Dejmka Konrad - grany przez Jana Englerta - właśnie uosabiał inteligentów wraz z robotnikami w ruchu Solidarność walczących o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Natomiast w epilogu inscenizacji Swinarskiego Konrad obezwładniony przez maszynistów, dokonujący samooślepienia i wymachujący szablą na pustej scenie uświadamiał sobie bezsilność teatru w konfrontacji z życiem społecznym.

Trzecim protagonistą spektaklu Augustynowicz - z premedytacją traktującej "Wyzwolenie" jako dramat właściwie retoryczny wygłaszany na dodatek przed dwie godziny bez obu antraktów zadysponowanych przez autora - jest Reżyser i jednocześnie Syn, czyli przedstawiciel najmłodszej generacji. Ponadto stał się on mówiącym kwestie Masek antagonistą czy raczej terapeutą Konrada w II akcie zmienionym w dialog dwóch jedynie postaci w scenerii szpitala psychiatrycznego, którą przywołuje metalowe łóżko i taboret. W inscenizacji Swinarskiego w dodanej sekwencji II aktu Konrad był przez Maski w lekarskich kitlach zawiązywany w kaftan bezpieczeństwa i układany na łóżku w szpitalu psychiatrycznym. Było to odbicie epizodu z dziejów choroby i powolnej agonii Wyspiańskiego, ale zarazem z życia samego Swinarskiego, który w krakowskim szpitalu odzyskał równowagę psychiczną przed próbami "Dziadów". W "Wyzwoleniu" warszawskim chorobą psychiczną dotknięty jest nie tylko Konrad, ale też cały naród, bo w grupie odgrywającej w głębi sceny Polskę współczesną na pierwszy plan wysuwa się mężczyzna w rozwiązanym kaftanie bezpieczeństwa. Zgodnie z przedpremierową wypowiedzią Augustynowicz jest to więc "narodowy dom wariatów".

Grupa owa utrzymana jest w kolorach czarnym albo białym bądź szarym jak większość przedstawień Augustynowicz od dłuższego czasu, ale też jak osadzone w realiach Krakowa z 1903 roku Maski w II akcie "Wyzwolenia" w inscenizacji Swinarskiego. Owa wspólnota podryguje w rytm melodii pieśni kościelnej "Boże, coś Polskę" brzmiącej niczym na wiejskich lub małomiasteczkowych jarmarkach, towarzyszących odpustom organizowanym w święta patronów parafii. Lecz zastyga w pozycji na baczność, gdy rozbrzmiewa syrena alarmowa identycznie jak mieszkańcy Warszawy od szeregu lat 1 sierpnia w rocznicę wybuchu powstania z 1944 roku. Generalnie reprezentanci Polski współczesnej opętani wywodzącymi się z tradycji romantycznej ideami mesjanistycznymi modlą się, czekają na duchowego przywódcę albo przygotowują do walki kończącej się masowym umieraniem. Ksiądz katolicki nieustannie kropi całą gromadę święconą wodą, czerpaną z metalowego wiadra. Słychać dzwonki jakby nieustannie celebrowana była msza święta. Wielokrotnie przesuwane są przez scenę umieszczone na wózku gipsowe anioły z cmentarnych grobowców. Jest to karykaturalne wyobrażenie Katolickiego Państwa Narodu Polskiego zarysowanego w programie międzywojennego Obozu Narodowo-Radykalnego przywoływanego obecnie często przez liberalnych i lewicowych publicystów, jakby władzę sprawowali spadkobiercy polityczni Bolesława Piaseckiego.

W każdym razie Augustynowicz demonstruje krytycyzm czy wprost wrogość do konserwatywnej części polskiego społeczeństwa przywiązanej do narodowego dziedzictwa i niepodległego państwa oraz do Kościoła rzymskiego. Nie przypadkowo też w grupie Polska współczesna zwraca na siebie uwagę gorączkowym bieganiem po scenie aktorka biorąca udział w organizowanych w Warszawie od czterech lat antyrządowych protestach pod hasłami obrony demokracji. Konrada Augustynowicz ukazała w roku 2003 jako groźnego ideologa o skłonnościach dyktatorskich, właściwie nacjonalistę czy wręcz niemieckiego neonazistę w skórzanej kurtce i z ogoloną głową. Obecnie Konrad stojący przez większość warszawskiego przedstawienia na proscenium - niczym grany od 2016 roku przez Falkowskiego w szczecińskim teatrze też pod okiem Augustynowicz Henryk ze "Ślubu" Witolda Gombrowicza - śni próbę dramatu Wyspiańskiego, w trakcie której ujawnia swą niezdolność do identyfikacji z pogrążającą się w prowincjonalizmie i obskurantyzmie Polską współczesną oraz usiłuje bronić wewnętrznej wolności przed zniewoleniem narzucanym mu przez wspólnotę narodową.

Najwyraźniej wspomnienie przedstawienia Swinarskiego - zapewne oglądanego przed studiami reżyserskimi w krakowskiej PWST - nie pozwala Augustynowicz odrzucić tradycji związanej z inscenizacjami dzieł Wyspiańskiego, a tym samym całkowicie zdyskredytować jego dramatopisarstwa jako przejawu rodzimego nacjonalizmu. Oczywiście twórczość Wyspiańskiego zdradza powinowactwa z zapowiadającymi nazizm modernistycznymi nurtami w kulturze niemieckiej. Dość, że Konrad w ślad za Friedrichem Nietzsche odrzuca chrześcijaństwo jako religię ludzi słabych. Związani z Narodową Demokracją krytycy dowodzili z kolei, że "Wyzwolenie" napisał Wyspiański pod wpływem rozmów z Romanem Dmowskim publikującym wtedy "Myśli nowoczesnego Polaka". Zresztą nawet Swinarski w przedpremierowej wypowiedzi z roku 1974 "O >>Wyzwoleniu<<" nie ukrywał, że z dramatu tego "można również zrobić akademię ku czci faszystów, kiedy Konrad mówi, że >>siła jest w jednostce<< i eksponuje >>czystą krew<<". Jednak wyraźnie zmierzająca w tę stronę w 2003 roku pomimo zgoła przeciwnej, bo bynajmniej nie apologetycznej intencji Augustynowicz uprzytomniła sobie po raz drugi, wystawiając "Wyzwolenie", że jest to niedopuszczalna redukcja, zważywszy, iż Konrad w tragedii Wyspiańskiego zostaje ukarany i ponosi klęskę. W warszawskim spektaklu Augustynowicz nie ma końcowej katastrofy ani zapowiedzi uwolnienia Konrada jakby walka o wyzwolenie się spod presji romantycznego dziedzictwa nie została rozstrzygnięta.

W marcu 2017 w warszawskim Teatrze Studio "Wyzwolenie" wyszydził reżyser Krzysztof Garbaczewski, który obsadzonej w roli Konrada aktorce nakazał przedrzeźniać monologi wygłaszane przez Trelę w spektaklu Swinarskiego zarejestrowanym w 1980 dla Teatru Telewizji, a odtwarzanym na scenie przy pomocy komputera. Dorobek reżyserski Swinarskiego w identyfikującym się ze skrajną lewicą Garbaczewskim wywołuje już wyłącznie agresję i drwiny, jak świadczył również "Poczet królów polskich" przygotowany w Starym Teatrze w Krakowie w 2013 na kanwie niedoszłej inscenizacji "Akropolis" rozgrywającej się na Wawelu w okresie Generalnego Gubernatorstwa. Dla znacznie starszej od Garbaczewskiego Augustynowicz przeniknięte ironią i pełne antynomii inscenizacje Swinarskiego polskich dramatów romantycznych i symbolistycznych są zaś jeszcze źródłem skrupułów w trakcie postępującego procesu dyskredytowania i wyrzekania się narodowego dziedzictwa w imię modernizacji oraz europeizacji. Ale żeby rozbroić za wszelką cenę tragedię Wyspiańskiego komicznym kontrapunktem dla modlitwy Konrada - wygłaszanej przez Trelę zawsze w szczególnie przejmujący sposób - uczyniła Augustynowicz groteskowo pokazaną Hestię z atrapą tlącej się pochodni, która w końcu gaśnie.

Warszawskie "Wyzwolenie", przez Augustynowicz na wszystkie sposoby uwspółcześnione i zdekonstruowane, miało być przestrogą przed zagrożeniem, jakie stanowi dla indywidualnej wolności jakoby powstające za sprawą konserwatywnych partii i Kościoła Katolickie Państwo Narodu Polskiego. Stało się przede wszystkim wyrazem ambiwalentnego stosunku do idei i teatru Wyspiańskiego, jednak nie wzbudzającym silniejszych emocji.



Rafał Węgrzyniak
e-teatr.pl
12 października 2019
Spektakle
Wyzwolenie