Anatomia wstydu

Ciężko określić czym dokładnie jest wstyd. Można mnożyć przykłady ilustrujące sytuacje w których jest nam za coś wstyd lub oceniać cudze zachowanie jako takie którego należałoby się wstydzić. Ale sprecyzować stan, w którym bywa nam wstyd jest trudno. Niechciany i pomijany na co dzień staje się jednak głównym tematem sztuki wyreżyserowanej przez Wojciecha Malajkata na deskach Teatru Współczesnego w Warszawie.

Scena w Baraku ma to do siebie, że stwarza pozory miejsca szczególnie intymnego. Niewielka przestrzeń zacierająca dystans pomiędzy sceną a widownią pozwala kreować sytuacje w których pozornie bierny widz, staje się częścią spektaklu. Sama konfiguracja panująca na sali może wzbudzić w odbiorcy poczucie bycia oglądanym. Tym samym zdarzenia rozgrywające się na scenie stają się niejako zwierciadłem, w którym mogą przeglądać się osoby zgromadzone na widowni. W przypadku wystawiania takich spektakli jak "Wstyd", Scena w Baraku wydaje się miejscem doskonałym.

Bohaterowie najnowszej sztuki Marka Modzelewskiego to bohaterowie w maskach. Maski skrywają ich prawdziwe oblicze nie tylko przed światem zewnętrznym, ale także przed rodziną, przed najbliższymi, a nawet przed nimi samymi. Jest to motyw przywołujący na myśl gombrowiczowskie "gęby" których nie da się już zdjąć. Jednak gwałtowność akcji rozgrywającej się na deskach Teatru Współczesnego stwarza możliwość pozbycia się owej maski. Pozwala na odkrycie nagiej prawdy o sobie, na moment intymności przychodzący po burzy. Po burzy wstydu, który bezlitośnie obnażył przed sobą bohaterów.

Pomysł Wojciecha Malajkata, aby wziąć na warsztat pojęcie wstydu był niezwykle obiecujący. Ponadto umieszczenie go przez autora dramatu, Marka Modzelewskiego, w obrębie rodziny, w granicach czterech ścian, zapowiadało odświeżające podejście do tematu wstydu, który znacznie częściej wiązany jest ze sferą publiczną niż ze sferą prywatną. Czy jednak w tej pajęczynie wstydu tkanej przez bohaterów sztuki udało się uchwycić jego istotę? Czy po obejrzeniu spektaklu dowiedzieliśmy się o wstydzie czegoś nowego? Czy potrafimy odróżnić rzeczywiste powody do wstydu od tych pozornych?

W zasadzie w kwestii wstydu niewiele się zmieniło. Nie było zbyt dużej kary, nie było wstrząsającej nauczki. Najcięższe emocjonalnie momenty sztuki zostały zneutralizowane niewielką dawką humoru, powodując niejako przerwę w odbiorze, a może nie powinny. Wojciech Malajkat zachował delikatność i czułość wprowadzoną przez Marka Modzelewskiego w kreacji bohaterów dramatu. Być może powinna być ona jednak nieco przełamana, by uniknąć pozornej bezkarności postaci. Z pewnością na bardziej wstrząsający przekaz pozwalała doskonała gra aktorska Izabeli Kuny, Agnieszki Suchory, Jacka Braciaka i Mariusza Jakusa, którzy od początku trwania spektaklu aż do momentu zejścia ze sceny zaprezentowali niesamowity kunszt artystyczny. Dopracowana w każdym detalu kreacja Małgorzaty (Iza Kuna) wraz z skrupulatnym profesjonalizmem Wandy (Agnieszka Suchora) oraz urzekającymi postaciami Andrzeja (Jacek Braciak) i Tadeusza (Mariusz Jakus) stworzyły idealnie wyważoną, zróżnicowaną i bogatą harmonię, jawiącą się przed oczami i sercami widzów.

Być może jednak subtelność w ocenie bohaterów była zamierzona. Być może autor sztuki i reżyser zaprezentowali godne podziwu stanowisko, które nas nie ocenia. Wszyscy jesteśmy równi i każdy z nas ma powody do wstydu. Dlatego zamiast pouczać siebie nawzajem, możemy przyjrzeć się samym sobie i wyciągnąć własne wnioski.

Jedną z możliwości do zerknięcia w zwierciadło swojej duszy daje nam "Wstyd" w reżyserii Wojciecha Malajkata.



Anna Rusinowska
Dziennik Teatralny Warszawa
25 listopada 2019
Spektakle
Wstyd