Andrzej Chyra na balkonie

21 – go sierpnia we Wrocławiu odbyła się kolejna „Europejska noc literatury", wydarzenie w czasie którego aktorzy w różnych miejscach czytają co pół godziny wybrane fragmenty książek.

Kluczem do pozycji jest zawsze jakieś hasło, w tym roku było to : „ Po stronie kobiet", wpisujące w swoje założenia empatię, współczucie i solidarność z kobietami, będącymi cały czas, mimo wielu uzyskanych dzięki ruchowi feministycznemu zasad równego traktowania, gdzieś w tle i nie mogące stanowić same o sobie. Wolność to kruche pojęcie dla kobiet i nawet odebranie im jej małego fragmentu, może decydować o ich losie.

Wrocław to miasto rezonujące z ruchem społecznym, miasto potrafiące się buntować, protestować, kiedy trzeba i stojące zawsze po stronie słabszych, będących w mniejszości. Tegoroczna kuratorka Anna Dziewit – Meller, pisarka, felietonistka, również nie obojętna na los płci żeńskiej, postanowiła więc odważnie ukazać „małe światy" kobiet, zawarte w książkach, odsłaniających ich często wstydliwe, intymne, a czasem piękne lub okrutne strony.

Najbardziej podoba mi się „Noc literatury" jako gra terenowa, literatura związana jest tu z topografią miasta. Uczestnicy otrzymują mapki, ukazujące przystanki, na których odbywają się czytania. W tym roku poruszaliśmy się po malowniczej dzielnicy Karłowice, znajdującej się nad Odrą, pośród zabytkowej architektury.

Pierwsze stanowisko było zaskakujące : aktor Janusz Chabior czytał „Ronję, córkę rozbójnika" z małej żaglówki na Odrze, jak sam wspominał, było to dla niego „stracenie dziewictwa w czytaniu na wodzie". Ta książka dla młodzieży, ukazująca obraz młodej dziewczyny, pełnej odwagi i gotowości do poświęceń w imię pogodzenia dwóch pokłóconych rodów. Charyzmatyczny aktor zrobił to z prawdziwą swadą i awanturniczą nutą w głosie, a niebieska tafla Odry w tle dopełniała czytanie jak naturalna scenografia.

Kolejne czytania odbywały się na przykład na balkonie siedziby wydziału biologii Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie charyzmatyczny Andrzej Chyra przeczytał fragmenty książki „Kościół kobiet" Zuzanny Radzik, w którym autorka domaga się większego wpływu kobiet w życiu kościoła. Chyba nieprzypadkowo został wybrany, wszak pamiętamy jego rolę księdza, mającego dylematy moralne i teologiczne w filmie „W imię...".

Andrzej Grabowski odczytał fragment wstrząsającego reportażu Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Jego interpretacja, mroźna i pozornie beznamiętna, dosadnie oddała wymowę bezsensu i tragizmu wojny, o której pisała autorka, czyniąc narratorkami kobiety, pielęgniarki i kucharki wojenne.

Na barwnym, niczym paryskim, placu Piłsudskiego, pełnym kafejek i winotek, Joanna Trzepiecińska brawurowo przedstawiła historię z książki „Macocha" czeskiej autorki Petry Hulovej. Aktorsko odegrała monolog sfrustrowanej, nieodpowiedzialnej i egoistycznej kobiety, nie potrafiącej pogodzić rolę matki, kochanki i autorki poczytnych powieści dla kobiet. Jednak pomimo tych sprzeczności nie sposób było nie zapałać sympatią do niezbyt idealnej bohaterki, co czyniło jej bezsprzeczny atut.

Dla kontrastu stonowana i subtelna Gabriela Muskała wprowadziła nas w wyobcowany świat bohaterki powieści „ Nocne czuwanie" Sarah Moss, zmagającej się z podobnym dylematem do poprzedniej kobiety czyli jak znaleźć balans pomiędzy byciem kobietą – naukowcem a kobietą – żoną, matką. Tajemniczości i oniryczności dodawało miejsce czyli ogród klasztoru franciszkanów, w nocy podświetlany białymi lampkami, które ukazywały owocowe drzewa.

Na deser młody aktor Cezary Łukasiewicz przeczytał manifest z kultowej powieści „Druga płeć" Simone de Beauvoir, dotyczący smutnej i drugorzędnej roli kobiet w drugiej połowie XX –go wieku, nie mogły nawet decydować o własnym rozwodzie. Pikanterii dodawał fakt, że książka znalazła się na Indeksie Ksiąg Zakazanych w Watykanie.

Na sąsiednim wzgórzu Tomasz Ziętek powracał do klasyki powieści czyli odczytywał fragmenty „Emmy" Jane Austen, która dla odmiany charakteryzowała się odwagą i niezależnością od mężczyzn, w czym niestety pomagały jej zasoby finansowe.

I ten sam problem przedstawiała Katarzyna Herman, która ciepłym, mądrym głosem przedstawiła krytykę losu kobiety, zależnej materialnie od mężczyzn, który zawarła w swoim bojowniczym eseju „Własny pokój" Virginia Woolf. Ironicznie pisała o dwustu funtach, których posiadanie zapewni kobiecie bycie pisarką, nie wystarczy sam talent. Odpowiednią zaś do zabezpieczenia swojego losu sumę, zapewne zdoła zebrać za całe sto lat. Aktorka czytała nad pustym, niewypełnionym wodą, basenie nazywanym „Brodzikiem", jakby symbolicznie odnosząc to do negatywnej sytuacji kobiet.

Tegoroczna „Europejska noc literatury" zapewniła nam wiele wrażeń okołoteatralnych i refleksji, dotyczących wcale nie najlepszej kondycji kobiet we współczesnym świecie, od polityki do codzienności.



Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Dolny Śląsk
28 sierpnia 2021